O sytuacji na polsko-białoruskiej granicy rozmawiali w "Kropce nad i" generałowie Mieczysław Bieniek i Marek Dukaczewski. Zgodzili się, że ten kryzys powinniśmy "umiędzynarodowić od samego początku". Generał Dukaczewski mówił ponadto o sygnałach, jakie mogły zapowiadać pojawienie się kryzysu, a generał Bieniek zwrócił uwagę na jeden z elementów "operacji hybrydowej" reżimu.
Emerytowany generał Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy NATO do spraw transformacji, i generał Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, mówili w czwartek w "Kropce nad i" w TVN24 o sytuacji na granicy Polski i Białorusi związanej z presją migracyjną.
Zdaniem generała Dukaczewskiego "powinniśmy ten konflikt graniczny umiędzynarodowić od samego początku". - Pierwsze sygnały pochodziły już z pierwszej połowy roku - mówił. Jak wskazywał, później Białoruś zawiesiła umowę o readmisji z Unią Europejską. - To jest kolejny sygnał - ocenił.
Mówił również, że analiza rosyjsko-białoruskich ćwiczeń Zapad-2021 i Zapad-2017 "wskazuje na to, że Białoruś ćwiczy wariant z migrantami i wykorzystaniem tych grup do realizacji swoich celów".
Generał Bieniek o jednym z elementów "operacji hybrydowej"
Podobne zdanie wyraził generał Bieniek. - Umiędzynarodowienie konfliktu powinno nastąpić znacznie wcześniej, tu się zgadzam - powiedział.
Mówił także, że jednym z elementów prowadzonej przez białoruski reżim "operacji hybrydowej" jest "nasłuch radioelektroniczny i ataki cybernetyczne". - My używamy radiostacji na różnych częstotliwościach. Przez te radiostację rozmawia zarówno wojsko operacyjne, jak i policja, Straż Graniczna - wyjaśniał. Jego zdaniem Białorusini "mają dobrą radioelektronikę, rozwijają te systemy i słuchają, co my mówimy, jak my mówimy, wykorzystują te informacje".
Nawiązując do kwestii migrantów, gość TVN24 ocenił, że "ci, którzy się już dostali do naszego kraju, bo tacy są, powinni być rozmieszczeni w stworzonym dla nich obozie - albo już jest taki obóz czy miejsce - gdzie się weryfikuje tożsamość". - Część z nich się odsyła, część z nich się zostawia - powiedział generał Bieniek.
Generał Dukaczewski: Łukaszenka chce pokazać, że granice Litwy, Łotwy i Polski są granicami mało wiarygodnymi
Generał Dukaczewski wyjaśniał, że "nie powinniśmy w ogóle używać określenia wojna, tylko raczej mówić o kryzysie granicznym". - Nawet nie kryzysie migracyjnym, bo kryzys migracyjny to jest ponad milion uchodźców kilka lat temu na południu Europy - ocenił.
Jego zdaniem "to, co się w tej chwili dzieje na granicy, jest absolutnie generowane przez administrację Łukaszenki". - Jaki chce cel osiągnąć? Po pierwsze chce pokazać Unii Europejskiej, że on jest człowiekiem, który to może zablokować, chce pokazać, że granice trzech krajów: Litwy, Łotwy i Polski są granicami mało wiarygodnymi, ponieważ służby tych krajów nie potrafią sobie poradzić z agresją rzekomo migrantów - komentował były szef Wojskowych Służb Informacyjnych.
Generał Bieniek: oddziaływanie mediów ma większą siłę niż dwie dywizje pancerne
Generał Bieniek uznał zaś, że sytuacja przy granicy UE i Białorusi to trudna "geopolityczna sytuacja". Jak mówił - wskazując, że to niejako kontynuacja myśli jego przedmówcy - "reżim białoruski chce osiągnąć kilka celów".
Jak powiedział, "po pierwsze, chce użyć demonstrantów, czy tych uchodźców jako demonstrantów, chce badać spójność Unii Europejskiej i jej solidarność, szczelność granic tych trzech państw", czyli Polski, Łotwy i Litwy. Zdaniem generała Bieńka białoruskie władze chcą również "odwrócić uwagę od koncentracji wojsk" rosyjskich przy granicy z Ukrainą, "wzmocnić swoją pozycję w stosunkach z Federacją Rosyjską i pokazać, że to jednak od niego [Alaksandra Łukaszenki - przyp. red.] na końcu będzie zależało, czy on będzie chciał ten kryzys zdeeskalować".
Były zastępca dowódcy NATO do spraw transformacji ocenił też, że dziennikarze "to jest oręż, którego powinniśmy używać". - Oddziaływanie mediów ma większą siłę niż dwie dywizje pancerne. Bardzo często wykorzystywaliśmy to w naszych operacjach zarówno w Afganistanie, jak i w Iraku, ale również w innych - wskazywał. W jego ocenie "dziennikarze bezwzględnie powinni być dopuszczeni" na granicę.
Obecnie w pasie przygranicznym obowiązuje stan wyjątkowy, a do strefy nim objętej nie mają dostępu dziennikarze. Relacjonując wydarzenia na granicy, media mogą korzystać niemal wyłącznie z oficjalnych rządowych nagrań i informacji. Obecnie w parlamencie trwa procedowanie projekt nowelizacji ustawy o ochronie granicy państwowej, który ma umożliwić dziennikarzom pracę w strefie przygranicznej. Projekt pozwala na wprowadzenie czasowego zakazu przebywania na określonym obszarze strefy nadgranicznej. Zgodę na przebywanie innych osób, w szczególności dziennikarzy, będzie mógł wyrazić właściwy miejscowo komendant placówki Straży Granicznej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24