Projekt ustawy umożliwiającej sprawdzenie przez pracodawcę, czy pracownik jest zaszczepiony przeciwko COVID-19 wciąż czeka na swoją kolej w Sejmie. Eksperci i opozycja zwracają tymczasem uwagę, że mimo pogarszającej się sytuacji epidemicznej władze nie podejmują stanowczych kroków w walce z koronawirusem. Zarzucają rządzącym kierowanie się sondażami i działanie na własną, polityczną korzyść. - Słynna ustawa ministra Niedzielskiego dotycząca weryfikacji szczepień jest jak Yeti - wszyscy o niej mówią, a nikt jej nie widział - stwierdził rzecznik PSL Miłosz Motyka. Profesor Andrzej Matyja stwierdził w TVN24, że w Polsce obowiązuje "wariant szwedzki", czyli "nie robienie niczego" w walce z pandemią. Doktor Paweł Grzesiowski podkreślił, że największą stratą dla państwa i gospodarki jest utrata życia obywatela.
W środę posłowie PiS Czesław Hoc i Paweł Rychlik na konferencji prasowej przedstawili założenia projektu ustawy umożliwiającej sprawdzenie przez pracodawcę, czy pracownik jest zaszczepiony przeciwko COVID-19. Hoc, pytany w czwartek rano, czy projekt trafił już do Sejmu, odparł, że zostanie on złożony do laski marszałkowskiej "niebawem". Na pytanie, dlaczego nie został jeszcze złożony, stwierdził, że ten moment oddalają "jakieś względy proceduralne". Szef senackiego klubu PiS Marek Martynowski w rozmowie z dziennikarzami w czwartek oświadczył, że według jego informacji "niektórzy posłowie już się wycofują ze swoich podpisów". - Co będzie dalej, nie wiem - dodał.
W ostatnim czasie w Polsce odnotowuje się ponad 20 tysięcy zakażeń i setki zgonów osób chorych na COVID-19 w skali dobowej. W piątek resort zdrowia poinformował o 23 242 nowych przypadkach koronawirusa i 403 zgonach. Dzień wcześniej odnotowano 24 882 nowe przypadki, a zmarło 370 osób. Od początku pandemii COVID-19 zachorowało już ponad 3,3 miliona Polaków, a zmarło ponad 80 tysięcy osób chorujących na COVID-19.
Eksperci i opozycja zwracają uwagę, że mimo pogarszającej się sytuacji epidemicznej władze nie podejmują stanowczych kroków w walce z wirusem. Zarzucają rządzącym kierowanie się sondażami i działanie na własną, polityczną korzyść.
Rada Medyczna przy premierze postuluje m.in. wprowadzenie obowiązkowych szczepień dla medyków i nauczycieli, czy wprowadzenie obostrzeń dla niezaszczepionych, na wzór innych europejskich krajów. Prof. Anna Piekarska z Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala w Łodzi, która zasiada również w Radzie Medycznej powiedziała w czwartek w TVN24, że "w tej chwili niestety poddajemy się dyktaturze mniejszości niezaszczepionej, ponieważ większość jest zaszczepiona".
Opozycja krytykuje bezczynność
- Nie widać żadnych działań w związku z szalejącą czwartą falą pandemii, mimo że pan minister Niedzielski twierdził, że jesteśmy do niej bardzo dobrze przygotowani. Jak widać nie jesteśmy, bo rząd wszystko traktuje wyborczo - powiedział rzecznik PSL Miłosz Motyka. W jego ocenie, rząd jest dziś "zakładnikiem proepidemików, antyszczepionkowców z własnego obozu politycznego, którzy nie dają mu żadnej gwarancji przeforsowania ustaw w walce z pandemią, które mogłyby pomóc". - Dzisiaj rządzący niestety nie mają większości do tego, żeby nawet we własnym obozie te ustawy przeforsowywać. Przecież nawet słynna ustawa ministra Niedzielskiego dotycząca weryfikacji szczepień jest jak Yeti - wszyscy o niej mówią, a nikt jej nie widział - stwierdził Motyka. Dodał, że "dzisiaj rządzący robią ukłon w stronę środowisk antyszczepionkowych, stąd ten brak działań".
- Możemy zajrzeć do prac rządu, możemy zobaczyć, jakie ustawy są forsowane. Tam właściwie nie ma nic o działaniach w związku z epidemią - wskazał poseł Cezary Tomczyk z PO. Jego zdaniem "na tym dziś polega problem, że wszystkie kraje w Europie Centralnej, Europie Zachodniej robią coś, wprowadzają pewnego rodzaju restrykcje, inne prowadzą kampanie społeczne po to, żeby ludzie się szczepili, a u nas tak naprawdę nie dzieje się nic".
Według Tomasza Treli, wiceprzewodniczącego kluby parlamentarnego Lewicy, obecna sytuacja epidemiczna w Polsce to "tak naprawdę odpowiedzialność jednego człowieka". - Ten człowiek to Jarosław Kaczyński. Kaczyński przyzwalając na tego typu działania rządu dopuszcza się śmierci i poważnych uszczerbków na zdrowiu naszych obywateli, czyli swoich rodaków - przekonywał poseł Lewicy. Dodał, że "dopóki Jarosław Kaczyński nie skinie głową, nikt nic nie zrobi”. - Niedzielski jest bierny, Morawiecki jest bierny, bo Kaczyński nie jest w tym momencie czynny, jest wyłączony. Siedzi sobie w ciepłym mieszkaniu, jemu krzywda się nie dzieje. A to, że ludzie chorują, że umierają, jego nie interesuje. Bezduszność Jarosława Kaczyńskiego pokazuje teraz swoje oblicze - powiedział Trela.
Co o projekcie PiS myślą przedsiębiorcy?
O projekcie ustawy umożliwiającej sprawdzenie przez pracodawcę, czy pracownik jest zaszczepiony przeciwko COVID-19 mówiła w piątek Małgorzata Wokacz-Zaborowska, dyrektor Pomorskiej Izby Rzemieślniczej Małych i Średnich Przedsiębiorstw. W rozmowie z TVN24 podkreśliła, że wspomniana ustawa "jest oczekiwana przez pracodawców".
- Byłaby z pewnością takim narzędziem, które byłoby pomocne chociażby z takich względów, że umożliwiłoby poprawę organizacji warunków pracy, wprowadzenia możliwości reorganizacji pracy, częściowo pracy hybrydowej. Z drugiej strony, co bardzo istotne z punktu widzenia przedsiębiorcy, poprawiłoby to też kwestię planowania w dłuższym terminie pracy, czyli realizacji zamówień i bycia solidnym dostawcą, wykonawcą poleconych zamówień - tłumaczyła.
Zwróciła uwagę, że temat szczepień "w ogóle dzieli nasze społeczeństwo, więc te podziały pojawiają się również w środowisku przedsiębiorców". - Ale mamy takie sygnały od przedsiębiorców, że większość z nich chętnie korzystałaby z tego narzędzia - dodała. Na pytanie, czy to także pożądane rozwiązanie z punktu widzenia pracowników, odparła, że "pracodawca ma obowiązek zapewnienia bezpiecznych warunków pracy pracownikom i takie jest też ich oczekiwanie".
- Oczywiście również wśród pracowników te podziały są i wiemy, że część osób jest zaszczepiona, część nie. Także wśród samych zaszczepionych, wiemy, że część tych osób byłaby za tym, by pracodawca miał dostęp do takich informacji, a część z kolei niekoniecznie - mówiła Wokacz-Zaborowska. Zaznaczyła jednak, że "musimy się tutaj kierować interesem publicznym, dobrem wspólnym". W jej ocenie, jeśli takie uregulowania byłyby wprowadzone na mocy ustawy, powinny "bardzo precyzyjnie określać, co wolno pracodawcom, gdzie te granice są". - To jest temat naprawdę bardzo wrażliwy, nie tylko z punktu widzenia Prawa pracy, ale także w debacie społecznej - wskazała.
Grzesiowski: to absurdalne, że osoby bardziej groźne dla społeczeństwa ukrywają, że nie są zaszczepione
O to, dlaczego rządzący nie podejmują stanowczych kroków, by zapobiegać zakażeniom, pytany był w piątek w TVN24 doktor Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw walki z COVID-19.
- Nie podejmują działań, żeby po pierwsze nie budzić niepokojów społecznych. Pan minister Niedzielski powiedział ostatnio, że ostatnią rzeczą, jakiej by sobie życzył, to wyjście na ulice protestujących antyszczepionkowców. A więc mamy jeden powód: boimy się protestów społecznych. Drugi powód, który został podany również w ciągu ostatnich kilku dni, to problemy gospodarczo-ekonomiczne, czyli że jakoby przeciwdziałanie pandemii ma powodować pogorszenie sytuacji ekonomicznej w kraju. Ja nie jestem ekonomistą, ale umiem liczyć, że ludzkie życie nie ma ceny i ludzkie zdrowie stracone też de facto jest potwornym kosztem dla całego społeczeństwa - mówił Grzesiowski.
Podkreślił, że "żaden z ekspertów nie mówi o lockdownie, który był rok temu, nikt z nas nie podpisałby się pod lockdownem totalnym". - Chcielibyśmy, żeby były ograniczenia mobilności w województwach, gdzie jest najwięcej zachorowań, żeby były punktowe, celowane interwencje, polegające na sterowaniu populacją: tam, gdzie zaczyna przybywać zakażeń, hamujemy mobilność i nie trzeba robić lockdownu, który będzie tak kosztowny dla całego społeczeństwa - tłumaczył.
Zwrócił uwagę na strategię austriackiego rządu w walce z pandemią. - Rok temu lockdown dotyczył wszystkich osób, natomiast Austriacy proponują, by w domu pozostały osoby niezaszczepione. Czyli nie paraliżujemy życia społecznego, nie zamykamy zakładów pracy, siłowni, restauracji, tylko powodujemy, że osoby niezaszczepione tam nie przychodzą. Jeżeli chcą przyjść, to muszą sobie zrobić test - powiedział Grzesiowski.
Po rozmowie z dr Grzesiowskim pojawił się komunikat, w którym rząd w Wiedniu poinformował o lockdownie dla wszystkich obywateli.
Jak dodał, "to też nie jest tak, że mamy lockdown, który powoduje zanik aktywności społecznej i gospodarczej". - My już wiemy, że nie trzeba zmykać zakładu fryzjerskiego, jeśli pracownicy w tym zakładzie są zaszczepieni i klienci są również zaszczepieni albo przyjdą po teście - zaznaczył. Na uwagę, że formalnie wciąż nie można sprawdzić, czy pracownicy są zaszczepieni, odparł, że "to tylko dlatego, że w Polsce nie dano takich uprawnień".
- To jest absurdalne. Czy my mamy prawo zapytać, czy ktoś ma prawo jazdy, prowadząc samochód? Mamy prawo o to zapytać. Więc jest to zupełnie postawione na głowie, przedziwne od strony etycznej podejście, że osoba, która jest zaszczepiona, ma ukrywać ten fakt przed resztą społeczeństwa. Tak samo ma to robić osoba niezaszczepiona - zauważył. Jego zdaniem "to jest zupełnie przekręcony paradygmat etyczny, gdzie osoby, które są bardziej groźne dla społeczeństwa przez to, że mogą zarażać dłużej i intensywniej, ukrywają to". - To jest coś niesamowitego, żebyśmy na to pozwolili - stwierdził.
Grzesiowski: gdyby nie akceptacja polityczna, nie byłoby tak powszechnego zjawiska antyszczepionkowości
Grzesiowski odniósł się również do słów członkini Rady Medycznej prof. Anny Piekarskiej, która mówiła w czwartek w TVN24 o "dyktacie niezaszczepionej mniejszości".
- Pandemia skatalizowała samoorganizację antyszczepionkowców i usztywnienie przede wszystkim pod wpływem polityków. Gdyby nie akceptacja polityczna tego rodzaju wystąpień atyszczepionkowych, jakie widzimy w Sejmie czy publicznie, to nie byłoby tego zjawiska - uznał Grzesiowski. Ekspert podkreślał, że "przyzwolenie na ten proces antyszczepionkowości jest przede wszystkim ze strony polityków, którzy rozgrywają to jako pewien argument wyborczy, czy propagandowy, a nie jest to w żaden sposób podyktowane względami medycznymi".
Matyja: dziwię się, że Rada Medyczna jeszcze istnieje
Sytuację epidemiczną w Polsce i strategie rządu w walce z koronawirusem komentował w piątek w TVN24 także profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Jak stwierdził, "tam, gdzie polityka narzuca pewne działania profesjonalistom medycznym, to zawsze źle się kończy - dla medyków, ale także dla polityków, którzy takie decyzje podejmują". Podkreślał też, że "nie można dezawuować aktualnej wiedzy medycznej".
- Dziwię się, że Rada Medyczna jeszcze istnieje, skoro jest to twór fasadowy, który nie ma żadnych mocy sprawczych. Pytanie, czy warto zasiadać w takiej radzie, biorąc później odpowiedzialność za to, co się dzieje w naszym kraju i wzrastającą zachorowalność, wzrastającą ilość niepotrzebnych zgonów - powiedział Matyja.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock