Aleksandra jest nauczycielką przedszkolną z Pomorza. "Pszczółki" to nazwa grupy przedszkolnej, którą uczy i którą się opiekuje. Swoistą kronikę z życia swoich przedszkolaków prowadzi na Twitterze.
2 września, chwilę po godz. 13. Na monitorze zdrowia, który Aleksandra zainstalowała na telefonie, już 3527 kroków. Na Twitterze pisze: "Te przedszkolanki to tylko siedzą, kawę piją i krzyczą na dzieci. A ja tyle kroków zrobiłam dzisiaj na zmianie. Co robię źle? A tak na marginesie - zapraszam na balety z Pszczółkami. Niezły fitness".
1 października jest mocno zmartwiona sytuacją w przedszkolu. "Poniedziałek: 21 dzieci. W tym trójka z pięknym kaszlem ("w domu nie kaszle to co wymyślacie"). Piątek: 10 dzieci. Reszta pewnie się zaraziła tymi alergiami kolegów. Doczekam dnia, gdy ludzie zmądrzeją?" - pisze.
Trudno odpowiedzieć na pytanie Aleksandry. Długie miesiące pandemii pokazały, że rządzący uznali przedszkola za miejsca odporne na COVID-19.
Jak czuły się z tym nauczycielki? Niemal nikt ich o to nie pytał. I właśnie to postanowiły sprawdzić badaczki: prof. Sylwia Jaskulska i prof. Barbara Jankowiak, pedagożki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Zanim poznamy wyniki ich badań, wyobraźmy sobie grupę dwudziestu czterolatków przed ekranami komputerów. Albo spróbujmy wymyślić, jak zagospodarować takiej grupie efektywnie czas, gdy jedynym możliwym kanałem komunikacji jest skrzynka mailowa rodzica. Pracującym z najmłodszymi dziećmi nauczycielkom udawało się to oczywiście z różnym skutkiem. Podobnie było wtedy, gdy przedszkola wracały do stacjonarnej pracy (premier zdecydował, że otwarte mogły być już od 6 maja 2020 roku i nie zdecydował się już później na ich zamknięcie). Podczas gdy sytuacja epidemiologiczna w kraju napawała wielu z nas lękiem, a o powrocie do szkół nikt nawet nie myślał, przedszkola pracowały, jak gdyby nigdy nic.
"Zaprzyjaźniony z nami nastolatek skomentował to tak: "ministerstwo siedzi w kwaterze głównej. Szkoły średnie i uczelnie w czołgach. Okopy zajęły podstawówki. A przedszkolaki i ich wychowawczynie ciągle na pierwszej linii frontu...." - napisały profesorki Jaskulska i Jankowiak. A wyniki ich badań pokazują, o jak ważnych osobach mówimy. Dlatego oddajemy głos samym badaczkom, a dzięki nim - nauczycielkom.
Zajrzyjmy do przedszkoli
"Czy ankietę może wypełnić nauczycielka wychowania przedszkolnego?". To pytanie powtarzało się, gdy prowadziłyśmy badania edukacji zdalnej w poprzednim roku szkolnym. Piszące do nas osoby miały potrzebę podzielenia się swoimi doświadczeniami. A my badałyśmy tylko szkołę. Szybko naprawiłyśmy to zaniedbanie. Pod szyldem "Przedszkola są ważne" ruszyłyśmy z ankietą do nauczycielek i nauczycieli wychowania przedszkolnego.
Dlaczego, mimo wysypu badań dotyczących edukacji zdalnej, tak niewiele z nich dotyczyło przedszkoli? To chyba szerszy problem i pytanie, jak w ogóle przedszkola są w Polsce postrzegane.
Przypisuje się im głównie funkcję opiekuńczą. Potoczna nazwa "przedszkolanka" infantylizuje wymagający i niełatwy zawód nauczyciela wychowania przedszkolnego. Gdy mowa o kompetencjach tych nauczycieli i nauczycielek, na plan pierwszy wysuwa się to, że "lubią" dzieci. Fakt ukończenia studiów pedagogicznych i potrzeba posiadania różnorodnych kompetencji, od intelektualnych, poprzez metodyczne, aż do artystycznych, przesuwa się tym samym na dalszy plan.
Pytania w badaniu były zamknięte, ale w różnych miejscach nauczycielki zostawiały swoje dopiski i komentarz. Jedna z nich tak podsumowała swoją przedszkolną codzienność: "Praca w przedszkolu jest specyficzna. Rodzice nie przywiązują wielkiej wagi do funkcji edukacyjnej przedszkola, raczej zainteresowani są funkcją opiekuńczą (…) To nas zdecydowanie demotywuje do dalszej pracy".
A czego uczą przedszkola?
W czasie pandemii - w odniesieniu do szkół - w mediach pokazywano różne podejmowane przez nauczycieli akcje (np. nagrywanie dla uczniów piosenek, zapraszanie gości online itp.), co trochę równoważyło negatywne doniesienia dotyczące trudności technicznych i organizacyjnych. Jeśli chodzi o przedszkola, dyskusje toczyły się głównie wokół niemożliwości powrotu rodziców do pracy zawodowej, nasilonego nosicielstwa wirusów przez najmłodsze dzieci, a później - gdy przedszkola były otwierane - także kolejnych ognisk zakażeń w tych placówkach.
Tymczasem nie były to jedyne problemy i wyzwania. Nauczycielki i nauczyciele znajdowali się nieustannie w sytuacji trudnej.
Placówki oświatowe w całej Polsce zostały zamknięte 12 marca 2020 roku. Od 25 marca wszystkie - również przedszkola - miały obowiązek prowadzić naukę zdalną. To nie była kwestia dobrej woli. Nauczycielki w przedszkolach miały obowiązek realizować podstawę programową. Jak? Z obowiązującego wówczas rozporządzenia ministra edukacji wynikało, że zajęcia mają być realizowane z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość lub innego ustalonego przez dyrektora sposobu realizowania zajęć.
W praktyce wyglądało to więc bardzo różnie - jedne nauczycielki wychowania przedszkolnego przesyłały dzieciom mailami karty pracy z zadaniami, które te miały wykonywać pod okiem rodziców. Często w tym samym czasie wykonujących swoją zdalną pracę (bo nie wszyscy korzystali z przysługującego im w pandemii dodatkowego urlopu zdrowotnego na dzieci, na takie wolne i 80 procent pensji mogli pozwolić sobie tylko pracownicy etatowi). Inne próbowały łączyć się z dziećmi za pośrednictwem komunikatorów i prowadzić zajęcia przed kamerkami przez kilka godzin każdego dnia. W wyjątkowo trudnej sytuacji były nauczycielki zerówkowiczów - dzieci w tych grupach miały się w końcu przygotowywać do rozpoczęcia od września nauki w szkołach, a nie było wiadomo, jak długo potrwa nauka zdalna. Ostatecznie ten stan trwał przez nieco ponad dwa miesiące - dzieci mogły wrócić do przedszkoli już w maju, gdy uczniowie nadal zdobywali wiedzę zdalnie.
Ale wcale nie oznacza to, że najmłodsi w związku z tym ponieśli niższe koszty edukacyjne niż reszta dzieci.
Śmieszne i straszne
To, że przedszkola pracowały krócej w trybie zdalnym niż szkoły i uczelnie wyższe, nie zmienia faktu, że doświadczenia czasu pandemii negatywnie odbiły się na dzieciach.
Samo to, jak długo dana grupa pozostawała w trybie zdalnym, nie jest w końcu jedynym wskaźnikiem jej dobrostanu. Przecież najmłodsze dzieci najbardziej potrzebowały mądrego, uważnego wsparcia dorosłych, by zrozumieć sytuację, w której znalazł się świat. Niektóre z nich tego wsparcia w domach nie miały i wracały do przedszkola bez wiedzy, jak się zachować albo w złej kondycji emocjonalnej. A nawet najbardziej zaangażowany rodzic nie był w stanie przewidzieć wszystkich dziecięcych lęków i niepewności.
Krążący po internecie mem, w którym dziecko wraca z przedszkola w cudzej maseczce, bo zamieniło się z kolegą, jest zabawny, ale wskazuje też prawdę o dziecięcym pojmowaniu świata. Jeśli akurat tego, żeby nie zamieniać się maseczkami, żaden dorosły dziecku nie powiedział, to chyba można to robić?
Żarty z zaleceń dotyczących dezynfekowania zabawek i pracy z przedszkolakami w pustych salach też są i śmieszne, i straszne zarazem. Bo jak na przykład utrzymać dystans społeczny w grupie trzylatków?
Badanie, które przeprowadziłyśmy, pozwala zajrzeć od kuchni i do zdalnego przedszkola, i w sposób bardziej usystematyzowany zebrać nauczycielskie doświadczenia z tego okresu. Wróćmy więc do zebranych danych.
Na nasze pytania odpowiedziało prawie 500 osób, które prowadziły swoje grupy przedszkolne w trybie zdalnym wiosną 2020 roku. Ankieta dostępna była od 15 do 30 czerwca ubiegłego roku m.in. na portalu społecznościowym Facebook, na stronach i grupach skierowanych do tej grupy nauczycieli. Wysłano także zaproszenia do dyrekcji kilkuset wylosowanych przez nas przedszkoli.
Ankietę w zdecydowanej większości wypełniły kobiety, bo to przecież one najczęściej wykonują zawód nauczyciela wychowania przedszkolnego.
Wychowawczynie przyjrzały się zadaniom, jakie przed nimi stoją i możliwościom ich realizacji. Podkreślały, że samo przekazanie wiedzy i wspieranie rozwoju poznawczego nie jest tak problematyczne, jak wsparcie rozwoju społecznego, emocjonalnego i fizycznego małego dziecka, które w większym stopniu wymaga bezpośredniej relacji z wychowawcą, a także stworzenia atmosfery bezpieczeństwa, bliskości, wzajemnego zaufania.
Tu się tworzy społeczeństwo
Szczególnie mocno zwracano uwagę na rozwój społeczny. Rozumiemy go jako nabywanie umiejętności pracy w grupie, rozumienia własnych i cudzych emocji, zdolności komunikowania swoich potrzeb i dostrzegania potrzeb innych ludzi itp. Ten obszar stanowił dla nauczycielek największe wyzwanie.
Ponad połowa badanych osób uznała, że nauka zdalna sprawia, iż wspieranie rozwoju społecznego jest niemożliwe (około 26 procent) lub niemal niemożliwe (około 27 procent). Tylko około 1,6 procenta badanych deklarowało, że nie widzi żadnych związanych z tą kwestią problemów.
Szansa na rozwój
Wiemy, co działało najgorzej. A co sprawdziło się najlepiej? Osoby biorące udział w badaniu najbardziej pozytywnie oceniły możliwość rozwoju własnych kompetencji zawodowych.
Nauczyciele wychowania przedszkolnego to grupa, która na co dzień intensywnie uczestniczy w różnych formach doskonalenia zawodowego. Na rynku kursów i szkoleń są setki zajęć skierowanych właśnie do tej grupy zawodowej - w pandemii wiele z nich przybrało formułę zajęć online, dzięki czemu stały się dostępne dla nauczycieli z różnych regionów Polski. Doskonalenie zawodowe jest zaś ważnym punktem do zdobycia awansu. Okazało się, że mimo trudnych okoliczności przyzwyczajone do doskonalenia swojego warsztatu pracy nauczycielki starały się wykorzystać czas "pracy zdalnej" jako szansę zwiększania zakresu własnych umiejętności, kompetencji i zdobywania nowej wiedzy.
Jeśli przyjrzymy się kursom skierowanym do nauczycieli przedszkoli, zobaczymy, że mogły i nadal mogą się dokształcić np. z nauki kodowania dla kilkulatków (na dywanie, nie tylko na ekranie!), neurobiologii wczesnego dzieciństwa, przeprowadzania eksperymentów w warunkach przedszkolnych. Na skierowanych do nich ofertach odcisnęło się też wyraźnie doświadczenie pracy zdalnej i dzięki temu nauczyciele mogą przeszkolić się z montowania filmów i prowadzenia lekcji na przeróżnych platformach online.
Tymczasem aż 35 procent badanych osób wskazuje zdecydowanie potencjalne korzyści z okresu edukacji zdalnej w obszarze rozwoju własnych kompetencji zawodowych. Tylko 3,5 procenta badanych uważa, że czas kształcenia na odległość zdecydowanie negatywnie wpłynął na rozwój ich kompetencji zawodowych.
Spora część z nich zamierza wykorzystać zdobyte umiejętności w przyszłości - to deklaracja. W tym badaniu nie wskazywały jednak, jak konkretnie zamierzają to zrobić. Równocześnie około 19 procent uważa, że kształcenia na odległość nie wykorzysta w przyszłości. Warto podkreślić, że badane nauczycielki i nauczyciele wychowania przedszkolnego, mimo braku przekonania do tej formy pracy, zastosowali liczne narzędzia do edukacji na odległość, komunikując się z dziećmi i ich rodzicami lub opiekunami mailowo (około 82,5 procent), przy użyciu komunikatorów (niemal 73 procent), platform do wideokonferencji takich jak Zoom (ponad 35 procent) i aplikacji wspierających edukację przedszkolną (około 26 procent). Jakich? Na przykład KidsUp czy LiveKid. Kolejne około 9 procent badanych deklarowało używanie np. wirtualnej tablicy oraz aplikacji i platform, takich jak Padlet, Worldwall, Canva czy Genially.
Jednak chyba najważniejsze i najbardziej budujące są wyniki dotyczące pozytywnych emocji, odczuwanych przez nauczycielki wobec dzieci i ich rodziców oraz opiekunów, którzy mimo zaistniałych okoliczności potrafili obdarzyć je zaufaniem, zrozumieniem i wsparciem.
Skąd ten katar?
I choć dziś Aleksandra, nauczycielka "Pszczółek" z Twittera, żali się, że rodzice przyprowadzają do przedszkola chore dzieci i tym samym nie traktują jej pracy poważnie, to wiosną 2020 roku wiele badanych nauczycielek miało zdecydowanie lepsze doświadczenia. Skrajnie negatywne emocje w relacjach z rodzicami deklarowało tylko około 4 procent badanych. Zdecydowanie większa grupa odczuwała relacje pozytywne (około 19 procent) i bardzo pozytywne (około 14 procent).
To może się wydawać oczywiste, ale warto to powtarzać. Wniosek nie tylko z naszych, ale też innych badań: powodzenie lub niepowodzenie kształcenia na odległość na wszystkich szczeblach kształcenia było w dużo mniejszym stopniu, niż może się nam wydawać, związane z technologią. Wiele zależało od współpracy rodziców i szkoły, nastawienia nauczycieli i uczniów, umiejętności pracy z grupą w nowych warunkach i utrzymania lub zbudowania na nowo zaufania rodziców i uczniów.
Najgorszy obraz kształcenia na odległość nakreślili w naszych badaniach nauczyciele i nauczycielki pracujący w przedszkolach i oddziałach specjalnych. Zdecydowanie gorzej niż reszta wychowawców, oceniają oni możliwość wspierania w formie zdalnej rozwoju dzieci, doświadczali znacznie więcej trudności, nie dostrzegali aż tak dużego pozytywnego wpływu sytuacji na rozwój własnych kompetencji zawodowych. Ich codzienna, tytaniczna nieraz praca z dziećmi z niepełnosprawnościami i zaburzeniami wymaga bezpośredniego kontaktu i specjalistycznej wiedzy. Wykonywanie jej w sposób zapośredniczony przez ekran komputera czy nawet przez rodzica to zadania nierealne.
Co wynika z naszych badań? Jakie są wnioski na dziś i na przyszłość?
Wnioski te dotyczą może nawet nie samej edukacji zdalnej, bo realizacja większości zadań, które stoją przed placówkami przedszkolnymi, była praktycznie niemożliwa i trudno podać receptę, jak by to robić skuteczniej. Mimo podejmowanych przez nauczycielki i nauczycieli działań i deklarowanych przez nich pozytywnych emocji w relacjach z dziećmi i ich rodzicami, gdyby sytuacja ta się przedłużała, jej skutki mogłyby być poważne. Szczególnie dotyczy to dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych oraz tych, których rodziny z różnych powodów nie mogły przejąć zadań realizowanych na co dzień przez przedszkola. Ich rozwój byłby szczególnie zagrożony.
Refleksje, z którymi zostajemy po badaniach, dotyczą bardziej tego, co przy ich okazji się odsłoniło. Jak traktujemy przedszkola i pracujące w nich nauczycielki?
Zawód nauczyciela wychowania przedszkolnego powinien być wzmacniany, choć warto pamiętać, że początkująca nauczycielka w przedszkolu otrzymuje pensję w wysokości płacy minimalnej, nie przysługuje jej dodatek za wychowawstwo, jaki dostanie jej koleżanka w szkole podstawowej z tym samym wykształceniem i do tego jej pensum jest wyższe niż w podstawówce, bo to 25, a nie 18 godzin. Dostaje więc te same lub mniejsze pieniądze co nauczyciele w klasach 1-3 - za dłuższą pracę. W tym wzmacnianiu nie chodzi tylko o lepszą płacę czy warunki pracy. Ważne jest promowanie w mediach szczególnie zaangażowanych w tę pracę osób i ich osiągnięć, dopuszczanie do debaty o edukacji i nagłaśnianie prawdy o tym, jak ważny jest dobry start. Nie do przecenienia jest przecież rola przedszkoli w wyrównywaniu szans edukacyjnych uczniów.
Jedna z nauczycielek napisała w ankiecie, że w czasie pracy przedszkola w trybie zdalnym "wielu zobaczyło i poznało przedszkole 'od środka', jak wiele rzeczy robimy w przedszkolu". To jest coś dobrego, coś, co możemy wynieść z tego trudnego czasu. Przedszkola są ważne, nie tylko dlatego, że opiekują się dziećmi, gdy ich rodzice są w pracy.
Badanie zostało przeprowadzone przez zespół badawczy z Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pełen raport dostępny jest TUTAJ.
Autorka/Autor: dr hab. Sylwia Jaskulska, prof. Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, pedagożka, autorka, współautorka i współredaktorka książek o szkole, członkini Uniwersyteckiego Ośrodka Koordynacyjno-Programowego Kształcenia Nauczycieli, zastępczyni redaktor naczelnej "Rocznika Pedagogicznego". Honorowa Ambasadorka oddolnej ogólnopolskiej inicjatywy edukacyjnej Rok Relacji w Edukacji, mama Szymona i Bartosza, dr hab. Barbara Jankowiak, prof. Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, pedagożka, psychoterapeutka, psycholożka, kieruje Pracownią Psychopedagogicznych Badań nad Rozwojem Człowieka na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM. Autorka, redaktorka i współredaktorka książek. Mama Wojciecha i Jędrzeja., współpraca Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl