Czas na to, aby strategię testowania rozpatrywać na trzech poziomach - powiedziała w "Faktach po Faktach" doktor Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. Profesor Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka chorób zakaźnych, zwróciła uwagę, że obecnie testuje się przede wszystkim osoby wykazujące objawy infekcji koronawirusem, podczas gdy "najwięcej zakażeń to są zakażenia bezobjawowe".
Ministerstwo Zdrowia potwierdziło we sobotę 24 213 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Resort przekazał też informację o śmierci 574 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Według MZ, ostatniej doby wykonano blisko 44 tysiące testów na obecność koronawirusa. Łącznie w Polsce zakażenie potwierdzono u ponad 843 tysięcy osób, z których 13 288 zmarło.
Dotychczas najwyższy dobowy bilans zakażeń odnotowano w Polsce 7 listopada. Poinformowano tego dnia o 27 875 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem.
"Czas na to, aby strategię testowania rozpatrywać na trzech poziomach"
O sytuacji epidemicznej w kraju rozmawiały w "Faktach po Faktach" doktor Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego oraz profesor Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka chorób zakaźnych.
- Czas na to, aby strategię testowania rozpatrywać na trzech poziomach - oceniła Afelt. Jak mówiła, "pierwszy poziom to jest monitoring sytuacji". - Jest to po prostu założenie statystyczne, w którym obserwujemy wycinek społeczności, statystycznie dobraną próbę, część naszego społeczeństwa, która monitorowana w sposób stały będzie mówiła o etapie penetracji społeczności przez wirusa - wyjaśniała.
Jak przekazała, "element drugi to jest testowanie osób, które wykonują kluczowe w Polsce zawody". - Element trzeci to jest sytuacja, w której wracamy do wiosny, czyli wyszukujemy wszystkie kontakty dla osób zakażonych i poddajemy je izolacji - dodała.
Afelt podkreśliła, że "przede wszystkim powinniśmy nieco zmienić politykę testowania". - Postawić na to, aby testować przesiewowo właśnie w tym monitoringu, aby mimo wszystko testować osoby objawowe, wyszukiwać osoby bezobjawowe i również je testować - podkreśliła.
Boroń-Kaczmarska zwróciła zaś uwagę, że w większości testowane są obecnie osoby, które wykazują jakieś objawy zakażenia koronawirusem, natomiast "najwięcej zakażeń to są zakażenia bezobjawowe".
Boroń-Kaczmarska: plan, który został przedstawiony, jest planem mocno restrykcyjnym
W sobotę przed południem odbyła się konferencja prasowa premiera Mateusza Morawieckiego, ministra zdrowia Adama Niedzielskiego i wicepremiera Jarosława Gowina w sprawie działań związanych z epidemią COVID-19. Przedstawili plan działania rządu na kolejne 100 dni.
Jak mówiła Boroń-Kaczmarska, "plan, który został przedstawiony, którego celem jest ograniczenie liczby zachorowań na COVID-19, jest planem mocno restrykcyjnym i mającym istotne znaczenie w różnych dziedzinach naszego życia". - Ale trzeba też pamiętać, że pandemia ciągle trwa, a w Polsce - kraju, w którym mamy ponad 38 milionów mieszkańców – jednak liczba nowo wykrywanych zakażeń codziennie jest dosyć duża - zwróciła uwagę.
- Podejmowane w ostatnim czasie znaczące ograniczenia, które miałyby za zadanie – celowo używam takiego sformułowania miałyby – ograniczenie liczy zakażeń, jednak nie wykazują takiej istotnej przydatności - oceniła specjalistka chorób zakaźnych. Według niej "być może jest ich ciągle jeszcze za mało".
- Należy oczekiwać, że to, co będzie się dalej działo przez kolejne dwa miesiące, (...) przyniesie znacznie lepsze efekty, jeśli chodzi o przecinanie się dróg szerzenia SARS-CoV-2 - dodała Boroń-Kaczmarska.
"Moim zdaniem ograniczenia zostały wprowadzone niewłaściwie"
Pytana, czy jej zdaniem powinno się wprowadzić więcej ograniczeń, zaprzeczyła. – Może to wystarczy, naprawdę jest bardzo dużo obostrzeń – oceniła Boroń-Kaczmarska.
Dodała, że "w ocenie medycznej te obostrzenia zostały wprowadzone, można by powiedzieć, zbyt późno". Zwróciła uwagę, że był okres, kiedy poluzowanie restrykcji było zbyt duże. - To okres zwłaszcza lata - wskazywała.
- Za wcześnie poluzowano, a teraz, dokręcając tę śrubę epidemiologiczną, ludzie są – i to jest bardzo zrozumiałe – niezadowoleni. Bardzo niechętnie akceptują, a przecież muszą, ten program działania przeciwepidemicznego uczniowie szkół podstawowych i średnich, a także studenci - mówiła. - Moim zdaniem ograniczenia zostały wprowadzone niewłaściwie, tak bym to nazwała - podsumowała Boroń-Kaczmarska.
"Proszę, wytrzymajmy"
Komentując założenia rządowego planu działania w obliczu epidemii, Afelt mówiła, że "nareszcie zapytano nas, ekspertów, o to, jak to powinno wyglądać". - To jest późna reakcja, ale jest. To jest najważniejsze, jest - przyznała. - Kolejna ważna sprawa, chyba kluczowa, (to) nasza odpowiedzialność. Proszę, wytrzymajmy - mówiła.
Przekazała, że w zespole modelującym rozwój epidemii COVID-19, którego jest członkiem, wiedziano, że "jesień będzie trudna". - To również było jasne z punktu widzenia epidemicznego, ponieważ my jesienią w Polsce przechodzimy do aktywności w pomieszczeniach. SARS-CoV2 uwielbia pomieszczenia jako miejsce transmisji - wyjaśniała.
- Niestety, również wróciliśmy jesienią do szkół, do pracy, połączyliśmy nasze bańki, mikrospołeczności, czyli usieciowiliśmy nasze kontakty - wyliczała. Jej zdaniem "z rozproszenia wirusa w kilku, kilkudziesięciu ogniskach, spowodowaliśmy to, że ten wirus na tych połączeniach mikrospołeczności przeszedł do kolejnych i nas spenetrował".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24