Różne są doniesienia naukowe dotyczące tego, jaki jest stopień prawdopodobieństwa zakażenia się od rówieśnika w wieku szkolnym. Na początku mówiło się, że jest ono niewielkie, teraz okazuje się, że jest całkiem spore - mówił w "Faktach po Faktach" doktor nauk fizycznych Franciszek Rakowski z Uniwersytetu Warszawskiego. Mikrobiolog dr Tomasz Ozorowski powiedział, że chociaż jest za tym, aby dzieci wróciły do szkół, to ma wątpliwości, czy 1 września jest właściwym terminem.
Minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski poinformował 12 sierpnia na spotkaniu z mediami, że "obecna sytuacja epidemiczna według Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego pozwala na to, aby w przytłaczającej większości naszego kraju, w przytłaczającej większości placówek edukacyjnych, w zdecydowanej większości szkół, przedszkoli, żłobków, można było przywrócić standardowe zajęcia polegające na bezpośrednim kontakcie nauczyciela z uczniami".
Decyzję tę komentowali w "Faktach po Faktach" fizyk dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego oraz mikrobiolog dr Tomasz Ozorowski.
Dr Ozorowski: szkoły muszą być otwarte, ale czy 1 września?
- W mojej opinii szkoły muszą być otwarte. Mamy już zbyt wiele raportów stowarzyszeń naukowych czy Światowej Organizacji Zdrowia, które opisują, jak będzie wyglądać przyszłość, jeżeli dzieci nie pójdą do szkoły. Nie tylko pod względem edukacyjnym, ale również socjalnym i zaburzeń psychicznych naszych dzieci - zwrócił uwagę dr Tomasz Ozorowski. - Te skutki uboczne zdaniem moim i wielu ekspertów, będą przeważać nad tym, w jaki sposób będą chorować nasze dzieci. A wiemy, że będą chorować w ogromnej większości łagodnie - dodał.
Jak zaznaczył, "pozostaje pytanie, czy to jest dobry moment", aby 1 września otwierać szkoły oraz czy powinniśmy otwierać je we wszystkich regionach. - W gruncie rzeczy to, co jest najważniejsze do bezpiecznego otwarcia szkół, to nie to, jak dana szkoła jest przygotowana, ale jak wygląda liczba zakażeń w danym regionie i jak wygląda zdolność do testowania społeczeństwa. To są najważniejsze warunki - podkreślił.
W ocenie mikrobiologa "zdecydowanie powinniśmy zmierzać do takiej sytuacji, że jeden chory uczeń nie rozłoży na łopatki całej szkoły". - Przez wiele miesięcy uczyliśmy się postępowania w szpitalach, jak postępować, żeby jeden "dodatni" pacjent nie rozłożył całego szpitala, a jedynie jedną salę chorych. W takim kierunku powinniśmy zmierzać w szkole - sugerował.
- Mam poważne wątpliwości, czy 1 września jest dobrym momentem otwarcia szkół - przyznał. - Skończyliśmy wakacje i do szkół trafią dzieciaki z olbrzymim bagażem olbrzymich wakacyjnych interakcji. Wydaje mi się, że powinniśmy dać sobie dwa tygodnie na to, żeby się uspokoić, wyciszyć, żeby dzieci nie integrowały się jak do tej pory i posłać dzieci bezpieczne, żeby nie dokonać falstartu - zwrócił uwagę Ozorowski.
Dr Rakowski: rozwój epidemii zależy od gęstości zaludnienia
Podobną rekomendację przygotował zespół z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. Jego pracownik dr Franciszek Rakowski mówił w "Faktach po Faktach", że w analizach modelowych, z których korzystają urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, pojawia się kilka wariantów transmisji wirusa.
- Rozwój epidemii w sposób zasadniczy zależy od gęstości zaludnienia w danym regionie. Im więcej interakcji, tym szybciej rozwija się epidemia - przyznał Rakowski. - Jednym z możliwych pomysłów jest otworzenie jednostek edukacyjnych tam, gdzie po prostu jest niska gęstość zaludnienia, a tam, gdzie gęstość zaludnienia jest wysoka - otworzenie tych placówek po pewnym czasie, czyli w dużych miastach - tłumaczył.
Jak dodał, mogłoby to polegać na otwarciu małych placówek edukacyjnych i obserwowaniu interakcji dzieci oraz wzrostu zakażeń, a także obserwowaniu rzeczywistej transmisyjności wirusa.
- Różne są doniesienia naukowe dotyczące tego, jaki jest stopień prawdopodobieństwa zakażenia się od rówieśnika w wieku szkolnym. Na początku mówiło się, że jest ono niewielkie, teraz okazuje się, że jest całkiem spore. Dzieci będą się zakażały w szkołach. Im z reguły nie grozi poważny przebieg choroby. Natomiast dzieci nie żyją w próżni, ale w otoczeniu dorosłych: rodziców, dziadków. To zakażenie, które w sobie noszą, może się szybko przenieść na starsze grupy społeczne, gdzie faktycznie może być niebezpiecznie - zwrócił uwagę.
Dr Rakowski przypomniał, że nauczyciele ze starszych grup wiekowych są "w pierwszym rzędzie narażeni są na zakażenie od dzieci" przy częstych interakcjach, częstych spotkaniach.
Ozorowski: trzeba wykorzystać czas przed rozpoczęciem roku szkolnego, aby pogodzić świat uczniów ze światem nauczycieli
W przekonaniu Ozorowskiego "bezpieczne otwarcie szkół będzie determinowane kilkoma czynnikami". Jednym z nich jest położenie, gdyż - jak mówił - otwarcie szkół w powiatach z listy czerwonej bądź żółtej mogłoby pogorszyć sytuację epidemiologiczną. Natomiast w gminie, w której nie było żadnych zachorowań w ciągu 14 dni - w ocenie mikrobiologa - otwarcie szkół nie niesie ryzyka lawinowego wzrostu liczby zakażeń.
Innym czynnikiem, o którym wspomniał Ozorowski, jest zdolność do testowania na obecność koronawirusa w danym regionie. Trzecią zaś rzeczą, na którą zwrócił uwagę, jest umiejętność wykorzystania ostatnich dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, "aby pogodzić ze sobą dwa światy, które zderzą się w szkole": uczniów i nauczycieli.
- Na to, niestety, otwierając szkoły 1 września, zabraknie czasu - dodał.
"Nie ma czegoś takiego jak pik, apogeum epidemii"
Dr Rakowski zwrócił uwagę, że należy pamiętać, iż "nie ma czegoś takiego jak fala pierwsza, druga, trzecia epidemii". - Nie ma czegoś takiego jak pik, apogeum epidemii. Cały czas żyjemy w sytuacji, w której epidemia jest w sposób sztuczny dławiona i tli się w społeczeństwie, którego większość jest podatna na wirusa. Nie nabyła odporności stadnej. W związku z tym poluzowania obostrzeń zawsze będą prowadziły do wzrostu liczby przypadków rejestrowanych - ocenił.
- Otworzenie szkoły może do tego prowadzić. Nie wiemy, w jakim stopniu. Jest dużo czynników, których nie znamy, a które na to wpływają, jak transmisyjność wirusa w szkolnych grupach wiekowych - zaznaczył.
- Dzięki modelom matematycznym możemy natomiast przygotowywać najbardziej skuteczne polityki prewencji, niefarmaceutycznej ochrony przed gwałtownym rozwojem epidemii - powiedział dr Rakowski.
Źródło: TVN24