Dziadek Izabelli Sariusz-Skąpskiej zginął w Katyniu w 1940 r. Ojciec - w 2010 r. w Smoleńsku, w drodze na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. - Na pewno obydwaj są wkurzeni na to, co dzieje się z pamięcią o nich - mówi w rozmowie z dziennikarzem "Czarno na białym" Cyprianem Jopkiem.
Prezes Federacji Rodzin Katyńskich Andrzej Sariusz-Skąpski do Katynia pojechał po raz pierwszy, gdy tylko było to możliwe - w 1989 r. Był synem Bolesława Skąpskiego, prokuratora zamordowanego w Katyniu w 1940 r. Do miejsca, gdzie zginął jego ojciec, jeździł co roku. Tak było też 10 kwietna 2010 r.
- Dla niego Katyń był najważniejszy, bo w wieku lat sześciu został sierotą. Najpierw - o czym nie wiedział - zginął jego ojciec, potem - przy nim - umarła jego mama - opowiada Izabella Sariusz-Skąpska. - W 1943 r., kiedy Niemcy odkryli Katyń, tata dowiedział się, że wśród ofiar jest jego ojciec - dodaje.
Jak wielu Polaków, uroczystości obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej planowała zobaczyć w telewizji. - Mama wróciła z zakupów, ja już wcześniej nagrywałam pierwsze przebitki, bo różne telewizje były już na miejscu, pokazywały, jak pociąg specjalny przyjechał do Smoleńska, jak rodziny rozlokowują się. Rozmawiałam z moją siostrą, która była tam na miejscu, pytałam ją, gdzie siedzi, bo ja to widzę przez okienko, a ona jest tam na miejscu - wspomina.
- Mama wróciła ze sklepu, włączyła też swój telewizor i zadzwoniła do mnie w którymś momencie: przyjdź, bo coś się dzieje - tak pamięta moment, gdy dowiedziała się o katastrofie prezydenckiego samolotu z 96 osobami na pokładzie.
Rodzinie udało się odzyskać rzeczy, które miał przy sobie w drodze do Smoleńska Andrzej Sariusz-Skąpski. To m.in. portmonetka z drobnymi, program obchodów, paczka papierosów, gazeta.
- Czasem patrzę do tego pudełka (z odzyskanymi rzeczami - red.), coraz słabiej pachnie benzyną, bo to była taka pierwsza rzecz, która nas uderzyła, że ono było nasycone tym zapachem. Sypie się dalej błoto, w którym to wszystko ugrzęzło... - pokazuje Sariusz-Skąpska.
"Wkurzeni na to, co dzieje się z pamięcią o nich"
Jak mówi Cyprianowi Jopkowi, po katastrofie liczyła, że odpowiedzi na pytania na temat zbrodni katyńskiej będą ważniejsze, a Smoleńsk będzie traktowany jako żałoba 96 rodzin. Jak mówi, nie przewidywała, że tragedia smoleńska stanie się powodem do podziałów społecznych.
- Chciałabym kiedyś przyjść na ten grób 10 kwietnia i żeby to była sprawa moja i mojej rodziny. Bo nie jest. Są ludzie, którzy uważają, że to jest sprawa, która ich dotyczy. Ci, którzy tak uważają, mówią, że nam nic do tego, co się będzie działo. To nie jest prawda - mówi. Mojego dziadka zabiła historia 80 lat temu. Zawsze powtarzam, że mojego tatę 10 lat temu zabiła polityka - podsumowuje i dodaje, że "na pewno obydwaj są równo wkurzeni na to, co dzieje się z pamięcią o nich".
Źródło: tvn24.pl