W pobliżu lotniska w Kabulu doszło do dwóch eksplozji. Z portu lotniczego stale odbywają się ewakuacje cywilów po przejęciu władzy przez talibów. Ewakuowano także polskich obywateli. - Nie mamy absolutnie żadnych wątpliwości, że w tym miejscu, gdzie nastąpił wybuch, nie było żadnego polskiego obywatela - przekazał wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Szerzej o sytuacji w Kabulu mówił później w "Tak jest" w TVN24.
W pobliżu lotniska w Kabulu, gdzie od połowy sierpnia trwa akcja ewakuacyjna po ofensywie talibów, doszło w czwartek do dwóch eksplozji. Nie wiadomo na razie, ile osób dokładnie ucierpiało. Amerykański portal Politico podaje, powołując się na źródło w amerykańskiej administracji, że sprawcą ataku był zamachowiec samobójca z dżihadystycznej organizacji tzw. Państwo Islamskie (IS).
Wiceszef MSZ: w tym momencie w Kabulu nie ma żadnego polskiego dyplomaty
Wiceszef polskiego MSZ Marcin Przydacz oświadczył na konferencji prasowej, że "w tym momencie w Kabulu nie ma żadnego polskiego dyplomaty". - Są oni już w bezpiecznym miejscu. Od dzisiejszego poranka nie pojawiali się już w miejscu zagrożenia - dodał.
- Dzięki Bogu udało się uchronić zdrowie i życie naszych ludzi - stwierdził. Przyznał, że informacje, które docierają do ministerstwa są "niepokojące". - O wybuchach, o rannych, o ofiarach śmiertelnych, także i o rannych ze strony amerykańskiej. Będziemy je wszystkie weryfikować - zapewnił.
- Natomiast podkreślam raz jeszcze: polskich dyplomatów w Kabulu już nie ma. Także tych osób, które chcieliśmy ewakuować nie ma w Kabulu. Operacja ewakuacyjna, także i naszych sił, przebiega w tym momencie zgodnie z planem - poinformował. Stwierdził, że "najpóźniej jutro wszyscy nasi ludzie, wszyscy nasi obywatele będą już bezpieczni w Warszawie".
- Nie mamy absolutnie żadnych wątpliwości, że w tym miejscu, gdzie nastąpił ten wybuch, nie było żadnego polskiego obywatela - dodał.
Polska zakończyła ewakuację cywilów z Kabulu
Wskazywał też, że Polska zdecydowała o zakończeniu ewakuacji z Kabulu w oparciu o raporty dotyczące bezpieczeństwa. - Nie chcieliśmy dłużej narażać zdrowia i życia naszych konsulów, tak więc w dniu dzisiejszym rano wylądował ostatni samolot z cywilami - wyjaśniał Przydacz.
Przydacz: Decyzja o przerwaniu misji okazała się słuszna
W "Tak jest" w TVN24 Przydacz mówiąc o wybuchach przyznał, że strona polska miała "obawy, że tego typu sytuacja może nastąpić". Przekazał, że przeprowadzona została "ekspertyza wewnętrzna dotycząca sytuacji w Afganistanie, wiemy, jakie relacje są pomiędzy talibami a operującym na tym terytorium ISIS". - Mieliśmy różnego rodzaju konsultacje z naszymi partnerami zagranicznymi - dodał.
Wyjaśniał, że również "osoby, które były tam na miejscu, wskazywały na rosnące ryzyko". - Ta decyzja o przerwaniu misji, o jej zakończeniu właśnie ze względów bezpieczeństwa, okazała się słuszna. Dzięki niej ewakuowaliśmy wszystkich bezpiecznie - powiedział wiceminister.
Wiceszef MSZ o ewakuacji
Wiceszef MSZ pytany, czy jest szansa, żeby w przyszłości pomóc ludziom, którzy pozostali w Afganistanie, powiedział, że "w pierwszej kolejności, jak każde państwo, chcieliśmy pomóc własnym obywatelom". - Wszyscy Polacy, którzy chcieli wyjechać, wyjechali - zapewnił. Jak mówił, w dalszej kolejności ewakuowani zostali pracownicy polskiej misji dyplomatycznej i tak zwani przyjaciele Polski, czyli między innymi tłumacze, kierowcy, sekretarze, sekretarki.
- Zasadnicze cele ta misja ewakuacyjna osiągnęła - ocenił Przydacz.
Gość TVN24 przyznał, że "w ostatnich dniach, dziś, wczoraj pojawiłaby się dodatkowe zgłoszenia" osób do ewakuacji. - W naturalny sposób pomóc wszystkim nie mogliśmy. Także i ze względów bezpieczeństwa, ale głównie z tego powodu, że mieli problemy w przedostaniu się do lotniska - powiedział.
Przekazał, że "będziemy starali się im pomóc w takiej formuje, w jakiej to będzie możliwe". - Czy to przy pomocy innych państw sojuszniczych, czy to poprzez ich wyjazdy poza terytorium Afganistanu - wyjaśniał. Zaznaczył przy tym, że "to nie są osoby te najbardziej związane z Polską". Jak mówił, to osoby, które były na przykład na jakimś kursie w Polsce lub mają rodzinę w Unii Europejskiej.
- Tysiące osób chciałoby wyjechać z Afganistanu, ta misja miała inny cel - dodał Przydacz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24