Wypłata Polsce pieniędzy z Funduszu Odbudowy wciąż jest wstrzymywana przez Komisję Europejską. Unijni komisarze przyznają, że powodem są wątpliwości dotyczące przestrzegania przez polskie władze praworządności. Były premier, europoseł Leszek Miller mówił w "Faktach po Faktach", że "dalej trwa w tej sprawie dyskusja". - Władze unijne nie podejmują szybkich i pochopnych decyzji, bo tam króluje kultura kompromisu - wyjaśniał. Przyznał, że "możemy utracić te fundusze", ale nie jest tak, że te miliardy euro "już ostatecznie przepadły".
Były premier, a obecnie europoseł Leszek Miller odniósł się w sobotnich "Faktach po Faktach" w TVN24 do wstrzymywania przez Komisję Europejską wypłaty Polsce środków z unijnego Funduszu Odbudowy mającego wesprzeć gospodarki państw Wspólnoty po pandemii COVID-19.
Unijny komisarz do spraw gospodarczych Paolo Gentiloni powiedział, że przekazanie 57 miliardów euro wstrzymują podnoszone przez Polskę wątpliwości dotyczące nadrzędności prawa Unii Europejskiej nad prawem krajowym. Wiceszef Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis przekazał zaś, że środki nie zostaną uruchomione, dopóki KE nie będzie przekonana, że Polska i Węgry spełniły unijne wymogi i rozwieją wątpliwości dotyczących sądownictwa.
Miller o zablokowanych miliardach euro: trwa dyskusja
Jak przekonywał Miller, "możemy utracić te fundusze, ale to jeszcze nie jest tak, jak w ostatnich godzinach się mówi, że te fundusze już ostatecznie przepadły".
- Dalej trwa w tej sprawie dyskusja. Unia, a właściwie władze unijne, co może nas denerwować, nie podejmują szybkich i pochopnych decyzji, bo tam króluje kultura kompromisu. Rozmawia się, czeka, wysyła się sygnały, oczekuje się odpowiedniego odzewu, wraca się do spraw i tak dalej - wskazywał.
Mówił przy tym jednak, że "i Komisja Europejska, i Rada Unii Europejskiej, a przede wszystkim Parlament Europejski, są tutaj zdecydowani". - Zwłaszcza Parlament Europejski, dlatego że członkowie parlamentu są wybierani bezpośrednio w wyborach powszechnych i mają ciągły styk ze swoimi wyborcami. Te zachodnie społeczeństwa mówią: dosyć, nie będziemy składać się na pieniądze, które popłyną do krajów, które nie chcą uznawać prawa europejskiego - wyjaśniał były premier w TVN24.
Miller: stan wyjątkowy wynika z propagandowych potrzeb
Gość "Faktów po Faktach" komentował także wprowadzenie stanu wyjątkowego na części terenów Polski graniczących z Białorusią. Szef MSWiA Mariusz Kamiński wyjaśniał, że powodami są sytuacja migracyjna i polityka białoruskiego reżimu w tym obszarze, ale także planowane manewry wojskowe Zapad-2021.
Były premier przyznał w TVN24, że nie wprowadziłby obecnie stanu wyjątkowego. - PiS ma rozbudowany segment szybkich badań sondażowych, tak zwanych badań fokusowych i nie podejmuje żadnej decyzji, zanim nie zobaczy, jakie są wyniki tych badań. Oczywiście im wyszło w tych badaniach, że jeśli będą grali w taką grę typu: nie pozwolimy, żeby się tu ktokolwiek prześlizgnął, naszym celem jest ochrona naszej granicy, jesteśmy nawet gotowi ogłosić stan wyjątkowy, to dużej części Polaków to się będzie podobało - komentował.
Jego zdaniem "ten stan wyjątkowy wynika tylko i wyłącznie z propagandowych potrzeb krajowych".
Odniósł się także do drugiego z powodów podawanych przez rządzących. - Jeżeli Zapad jest takim niebezpieczeństwem, a te ćwiczenia będą również w obwodzie kaliningradzkim, to dlaczego nie chroni się granicy polsko-rosyjskiej, czyli dlaczego nie chroni się granicy Polski od obwodu Kaliningradzkiego? - pytał Miller.
Manewry strategiczne Zapad-2021 odbędą się w dniach 10-16 września na poligonach Białorusi i Rosji. Ministerstwo obrony w Moskwie zapowiadało, że ogółem udział w tegorocznych manewrach weźmie około 200 tysięcy żołnierzy oraz 80 samolotów i śmigłowców. Zaangażowanych zostanie 760 jednostek sprzętu, w tym 290 czołgów i 15 okrętów. W białoruskiej części ćwiczeń ma wziąć udział 12,8 tys. wojskowych, w tym 2,5 tys. Rosjan. Będzie w nich uczestniczyć także 50 żołnierzy z Kazachstanu.
- Jako obywatel rozumiem nasze bezpieczeństwo w ten sposób, że jestem zaniepokojony wtedy, kiedy słyszę, że nie ma karetek, nie są w stanie dotrzeć do ludzi chorych. Kiedy widzę, że inflacja już jest [na poziomie - przyp. red.] 4,5 procent i zżera pieniądze, zwłaszcza tych biednych ludzi. Kiedy widzę, jak państwo polskie jest rozgrabiane, to ja wtedy tracę poczucie bezpieczeństwa. Ale nie wtedy, kiedy polski rząd próbuje w operetkowy sposób wprowadzać stan wyjątkowy - powiedział Miller.
CZYTAJ TAKŻE: Minister zdrowia: stan niedysponowania karetkami wynosił mniej więcej 25 procent w skali kraju >>>
Miller o Afganistanie: może się okazać, że oceny, iż Amerykanie ponieśli klęskę, były przedwczesne
Były premier mówił także o sytuacji w Afganistanie, gdzie władzę w niemal całym kraju przejęli talibowie, a amerykańskie wojska ostatecznie zakończyły tam swoją misję. Miller, który w 2001 roku wystąpił do ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o zgodę na wysłanie polskich wojsk do Afganistanu. - Nie mam złudzeń, że ta decyzja była słuszna i prawidłowa. Działaliśmy w oparciu o artykuł piąty Traktatu Północnoatlantyckiego, który zakłada członkowską solidarność - powiedział w "Faktach po Faktach" europoseł, były szef rządu. Przypomniał, że do interwencji zbrojnej w Afganistanie doszło po zamachach z 11 września 2001 roku.
Leszek Miller zwrócił uwagę, że już poprzedni prezydent USA, Donald Trump, podjął rozmowy z talibami temat obecności sił Stanów Zjednoczonych w Afganistanie, a Joe Biden te rozmowy kontynuował.
- Z tych rozmów wynikało jedno: że Amerykanie chcą opuścić Afganistan, chcą, żeby nie byli w momencie opuszczania Afganistanu atakowani. I nie byli - powiedział. - W ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy nie zginął żaden Amerykanin - dodał. - Co najważniejsze, Amerykanie zgodzili się, że to będzie przejęcie władzy, i to przejęcie władzy przez talibów - mówił.
Przyznał przy tym, że "to się stało zbyt szybko, jak na założenia, ale to nie przekreśla tych celów umowy, które zostały zawarte". - Jak sytuacja się nieco uspokoi i emocje opadną, to się może okazać, że te wstępne oceny, że Amerykanie ponieśli klęskę na wszystkich frontach, okazały się przedwczesne - dodał Miller.
- Przekształcenia, które w ciągu 20 lat zaszły w społeczeństwie Afgańskim: emancypacja kobiet, emancypacja społeczna, one nie pójdą na marne. Będą tkwiły w umysłach tych ludzi i w sprzyjających okolicznościach dadzą o sobie znać - stwierdził gość "Faktów po Faktach".
Źródło: TVN24