Mam wrażenie, że reakcja na ten film jest gorsza niż na ten poprzedni, dlatego, że on dotyka nie tylko sprawców. Dotyka również problemu o wiele głębszego, jakim są funkcjonujące w niektórych diecezjach, w niektórych miejscach struktury zła - mówił w "Drugim Śniadaniu Mistrzów" w TVN24 publicysta Tomasz Terlikowski. Odniósł się do drugiego filmu braci Tomasza i Marka Sekielskich "Zabawa w chowanego".
Tydzień temu premierę miał drugi film dokumentalny braci Tomasza i Marka Sekielskich o pedofilii wśród księży. "Zabawa w chowanego" przedstawia historię trzech mężczyzn, którzy w dzieciństwie byli molestowani przez jednego księdza, Arkadiusza H. Rodzice jednej z ofiar księdza H. zgłosili się w 2016 roku do biskupa kaliskiego Edwarda Janiaka. Ten jednak nie chciał ich wysłuchać do końca i wyprosił z pomieszczenia, w którym rozmawiali. Janiak, według dokumentu, miał wiedzieć o przestępczych działaniach księdza Arkadiusza H.
"Coś istotnego już się stało"
Tomasz Sekielski powiedział w programie "Drugie Śniadanie Mistrzów" w TVN24, że znowu po filmie padło wiele ważnych słów i deklaracji. - Ale też mam wrażenie, że w porównaniu z tym, co wydarzyło się rok temu, a co się właściwie przez ten rok od premiery "Tylko nie mów nikomu" nie wydarzyło, to jednak po "Zabawie w chowanego" coś istotnego już się stało. Jest to zapowiedź prymasa (Polski Wojciecha - red.) Polaka skierowania do Watykanu sprawy biskupa Janiaka - dodał.
Podkreślił, że biskup Janiak miał udzielać w sobotę święceń kapłańskich w katedrze w Kaliszu. Dodał, że zapadła decyzja, że tego jednak nie zrobi.
Sekielski powiedział, że pojawiają się kolejne informacje dotyczące biskupa Janiaka i jego zachowań w innych przypadkach, gdzie "de facto ksiądz oskarżany o pedofilię był traktowany bardzo łagodnie, z niezrozumiałym lekceważeniem, jeśli chodzi o te procedury kościelne czy procedury dotyczące wymiaru sprawiedliwości szeroko rozumianej".
"Mamy milczenie"
Publicysta Tomasz Terlikowski powiedział, że z doświadczenia innych krajów wie, że "dopóki sprawą nie zajmują się media świeckie, dopóki nie zajmują się świeccy dziennikarze, to ona nie jest przez Kościół załatwiana".
- Dopóki nie ma nacisku opinii publicznej bardzo silnego i drugi element - dopóki nie ma nacisków sądów, w tym także wyroków dotyczących odszkodowań, tak długo Kościół hierarchiczny, instytucjonalny, nie jest w stanie sobie z tym poradzić - ocenił.
- Rzeczywiście dobrze się stało, że ktoś nakłonił biskupa Janiaka, żeby święceń kapłańskich nie udzielał. Dobrze się stało, że jego dokumenty trafiły już do Watykanu. Nuncjatura i biuro prymasa potwierdza, że dokumenty są już w Watykanie - mówił Terlikowski.
Przyznał, że zaskakuje go "bardzo słaba reakcja pozostałych biskupów". - Mamy biskupów, którzy często i obficie na różne tematy się wypowiadają. W tej sprawie, poza decyzją bardzo dobrą i szybką księdza prymasa, mamy milczenie - zauważył publicysta.
Powiedział, że ma wrażenie, że "reakcja na ten film jest gorsza niż na ten poprzedni, dlatego, że on dotyka nie tylko sprawców".
- Potępienie, odrzucenie, ocena sprawców jest czymś dość prostym. Ale on (film - red.) dotyka również problemu o wiele głębszego, jakim są funkcjonujące w niektórych diecezjach, w niektórych miejscach struktury zła - ocenił.
Mało empatii dla ofiar
- Ten film dla mnie jest o wiele mocniejszy niż ten poprzedni. Właśnie dlatego, że on dotyka tej struktury biskupa, który nie ma kompletnie empatii dla ofiar, biskupa, który uczestniczy w przeniesieniu księdza z jednej diecezji do drugiej diecezji wiedząc, co robił wcześniej (...). Który nawet procedur kościelnych nie wypełnia tak, jak należy, co przyznaje w oświadczeniu po filmie, które część mojej strony traktuje jako obronę, która w rzeczywistości jest pogrążeniem biskupa - mówił Terlikowski.
Powiedział też, że "w ostatnim tygodniu miał bardzo dużo kontaktu, głównie od ofiar duchownych". - I coraz bardziej mnie boli to, że jako wspólnota, mówię teraz jako katolik, mamy tak mało zrozumienia, empatii dla ofiar, dla straszliwych dramatów. Dla życia, które rzeczywiście często jest przełamane na pół - przyznał.
- Jako chrześcijanin muszę powiedzieć, że z Ewangelii wynika, że Chrystus ma w tej chwili twarz tych ofiar. Jeśli nie potrafimy tej twarzy w ich obliczach zobaczyć, niezależnie od tego, jakie oni mają teraz poglądy, co myślą, co mówią, jak odbierają Kościół i pana Boga, to Chrystus ma ich twarz. Jeśli ich poniżamy, ich lekceważymy, ich atakujemy, to atakujemy Jezusa Chrystusa i to trzeba powiedzieć zupełnie jasno - dodał.
"Film wywołał efekt"
Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweek Polska", powiedział, że film znowu wywołał efekt. - Może nie taki, jak byśmy wszyscy marzyli, ale jednak bardzo konkretny - ocenił.
- Cieszę się z opinii wygłaszanych dzisiaj przez Tomasza Terlikowskiego. Wydaje mi się, że one mają specjalne znaczenie, bo trudno je w jakiś sposób puścić bokiem na zasadzie: kolejny wróg Kościoła, który na nas napada, a Tomek sam mówi, że mówi jak chrześcijanin, katolik i jego opinie są jasne - powiedział Lis.
- Myślę, że dla wielu ludzi Kościoła szeroko pojętego, mówię też o wiernych i ze środowisk okołokościelnych, jego jednoznaczny, twardy głos jest tutaj bardzo ważny - ocenił.
Zdaniem profesor Monika Płatek z Uniwersytetu Warszawskiego, "należałoby spojrzeć na całość z kilku perspektyw". - Jedna jest taka, że jesteśmy w paradoksalnej sytuacji, w której niezależne media, całkowicie niezależne od państwa (…),które zebrały pieniądze poza podatkami, doprowadzają do sytuacji, w której ujawniany jest proceder krycia przestępców seksualnych zarówno przez organa kościelne, jak i przez organa państwowe - powiedziała.
- Biskupi wypełniają ustawowe znamiona przestępstw. Kto pomaga poprzez wiedzę, działanie bądź zaniechanie seksualnemu wykorzystaniu dzieci popełnia przestępstwo – dodała profesor.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24