- Jak zadbać o swoje bezpieczeństwo? Czy zakładać kask, czy nie? Argumenty przedstawiono w debacie "Kask: wybór czy obowiązek" w TVN24+.
- Są statystyki i metaanalizy różnych badań i wynika z nich, że kask chroni przed śmiercią w 68 procentach przypadków - zwracał uwagę neurochirurg doktor Łukasz Rakasz.
- Więcej informacji na tematy medyczne znajdziesz w sekcji Zdrowie.
Kask na rowerze czy hulajnodze znacznie zmniejsza ryzyko poważnego urazu. Wiele osób nadal jednak nich nie zakłada. O tym, jak kask może uratować życie i jak powinny wyglądać przepisy w zakresie używania go, mówili goście debaty "Kask: wybór czy obowiązek", którą poprowadziła dziennikarka TVN24 Joanna Kryńska.
Udział w niej wzięli między innymi dwoje rodziców dzieci, które nie miały na sobie ochrony głowy i uległy wypadkowi. Opowiedzieli, z czym przyszło się później im mierzyć.
CAŁA DEBATA DOSTĘPNA JEST W TVN24+:
"Szpital zrobił tomografię i powiedział, że nie da rady pomóc". Wypadek Bartka
Bartek, syn pani Anny Potwardowskiej, miał wypadek na hulajnodze. Doszło do niego 22 maja 2024 roku, kilka dni po Pierwszej Komunii Świętej Bartka.
- Poszedł do naszej miejscowej wypożyczalni w Płońsku. Wypożyczył hulajnogę bez naszej wiedzy i zgody - wspominała kobieta. Według niej właściciel nie sprawdził, czy syn ma kartę rowerową i zgodę opiekunów. Co więcej, pojazd nie miał założonej blokady rozpędzania się do 20 km/h i mógł osiągać prędkość do 60 km/h.
- I przy tej prędkości dziecko miało wypadek - powiedziała. - Przyjechałam, zobaczyłam Bartka, jak leży w karetce i wyrywałam włosy, bo nie wiedziałam, czy moje dziecko będzie żyło - opisywała.
Rodzina udała się do ciechanowskiego szpitala, który - jak przekazała - "zrobił dziecku tomografię i powiedział, że nie da rady pomóc". Również szpital przy ulicy Żwirki i Wigury w Warszawie "odmówił pomocy". - Dopiero pan (doktor neurochirurg, Łukasz) Rakasz zdecydował się dziecku pomóc - oznajmiła.
Przekazała, że stan zdrowia jej syna jest obecnie dobry. - Pan doktor uratował Bartkowi życie. Przez pięć tygodni razem z doktorem walczyliśmy. Jest po usunięciu krwiaka. Mogło się skończyć gorzej - przyznała, dodając, że syn opuścił placówkę po pięciu tygodniach pobytu.
Mówiła też o tym, jak wyglądał kontakt z instytucjami. - Muszę nadal walczyć z policją i z prokuraturą o sprawiedliwość, bo prokuratura w Płońsku po prawie roku umorzyła śledztwo, zrzucając całą winę na dziecko - powiedziała pani Anna.
- Zwróciłam się do Rzecznika Praw Dziecka, do Rzecznika Praw Obywatelskich. Wszędzie zwracam się o pomoc. Też do prokuratury regionalnej w Łodzi i dopiero teraz prokuratura regionalna zobaczyła, że jednak Prokuratura Rejonowa w Płońsku popełniła błędy - dodała.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
"Kask miałby piętnaście pęknięć, a nie Antka głowa"
Antek jechał rowerem do szkoły, nie miał na głowie kasku. Został potrącony przez auto. Jego ojciec Piotr Bzowski przekazał, że kierowca "nigdy nie miał prawa jazdy".
Wspominał też, że syn dwukrotnie uderzył głową. - Tam było przynajmniej piętnaście pęknięć czaszki. Nie wiem nawet, ile było pęknięć wokół oczodołów i części zatokowej. Uderzył najpierw w słupek auta, po czym przeleciał (...) około 29 metrów w powietrzu i ponownie uderzył lewą stroną głowy - przekazał. - Gdyby kask był na głowie, to ten kask miałby piętnaście pęknięć, a nie Antka głowa - podkreślił.
Zaznaczył przy tym, że obecnie "stan Antka jest całkiem niezły". - Jak na to, co się stało, to możemy mówić o cudzie - ocenił.
Pan Piotr przyznał też, że w ich sprawie "wszystkie służby zadziałały fenomenalnie". - Byliśmy na miejscu około pół godziny po zdarzeniu. Już był helikopter i już Antek był transportowany - opisywał. Szpital Dziecięcy im. profesora Jana Bogdanowicza w Warszawie - gdzie trafiło dziecko - również "zachował się fenomenalnie".
- Mimo że było tak dobrze, to my i tak jako efekt mamy to, że syn jest niepełnosprawny. On spędził około roku w śpiączce - przyznał. I dodał: - Myśmy musieli Antka uczyć od nowa przełykać. Moja żona wykonała gigantyczną pracę.
Ojciec chłopaka mówił też, że "Antek jest uczniem liceum, radzi sobie samodzielnie". - Chodzi powoli, ale chodzi - dodał. Powrót do zdrowia zakłada też intensywną rehabilitację. - On ma trzynaście godzin rehabilitacji tygodniowo - zauważył pan Piotr.
Dlaczego zakładać kask? "Chroni przed śmiercią w 68 procentach przypadków"
Gościem debaty był też ordynator oddziału neurochirurgii w Szpitalu Dziecięcym im. profesora Jana Bogdanowicza w Warszawie doktor Łukasz Rakasz, który uratował życie Bartka.
Przekazał, że w ciągu tygodnia kilkukrotnie pomaga dzieciom po urazach głowy, które powstały w czasie jazdy bez kasku.
Jego zdaniem, "do dzieci nie można mieć pretensji, bo są dziećmi, one nie myślą do przodu". - Tak naprawdę powinniśmy się zastanowić jako społeczeństwo, czy my możemy sobie pozwolić na to, żeby dzieci jeździły bez kasku. I taką debatę powinniśmy mieć. Tak jak tutaj siedzimy i debatujemy - zaznaczył.
- Są statystyki i metaanalizy różnych badań i wynika z nich, że kask chroni przed śmiercią w 68 procentach przypadków - poinformował. Zauważył przy tym, że taka ochrona mimo wszystko "nie eliminuje tego, że może się zdarzyć wypadek".
Zwrócił też uwagę na inny aspekt takich zdarzeń. - Widzę tragedię bezpośrednio tych ludzi, ale również widzę tragedię rodzin tych ludzi. Widzę tragedię ludzi, którzy przywożą tych pacjentów. To naprawdę nie jest obojętne ani dla mnie jako chirurga, ani dla ludzi, którzy przyjeżdżają na miejsce wypadków - policjantów, ratowników medycznych. Oni też wracają do domu z wielkim bagażem emocjonalnym - powiedział.
Będzie obowiązek? Zapowiedź ministra
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak przypomniał w trakcie debaty, że niedawno powstała "Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, poświęcona właśnie problematyce kasków, hulajnóg i tych problemów, które nam się lawinowo mnożą". Ta - oznajmił - "zarekomenduje nam w postaci uchwały obowiązek ustawowy stosowania kasku przy jeździe hulajnogą, rowerem".
Kiedy można spodziewać się posiedzenia Rady? - Najprawdopodobniej odbędzie się ona 14 lipca. I po tym czasie będę chciał, oczywiście jeżeli eksperci na to wskażą (...), że powinien w Polsce być stosowany ustawowy obowiązek jazdy w kasku na rowerze i na hulajnodze elektrycznej przez dzieci - przekazał Klimczak. Dodał, że kwestią do dyskusji jest tylko ustalenie granicy wieku.
"Ciężko nam nadążyć z edukacją i prawodawstwem"
Jak docierać z przekazem do młodych, by dbali o swoje bezpieczeństwo?
Prezes zarządu Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego Dorota Olszewska mówiła, że "właściwie już przedszkolaki poznają pierwsze i podstawowe zasady, jak bezpiecznie poruszać się po drogach". - Też od niedawna w podstawie programowej czwartej klasy na lekcjach techniki dzieci są uczone bezpieczeństwa ruchu drogowego - zauważyła.
Zaznaczyła, że "bezpieczeństwo drogowe dotyczy nas wszystkich i musimy uczyć się go od dziecka, żeby później nasiąknąć dobrymi zasadami".
- Natomiast na pewno, jeśli chodzi o ruch rowerowy, to tutaj ciężko nam trochę nadążyć i z edukacją, i z prawodawstwem, jeśli chodzi i o te nowe urządzenia - oceniła, wskazując na przykład hulajnogi z regulowanymi blokadami prędkości.
- Nie zawsze nauczyciele mają świadomość i wiedzę. Jeśli sami nie korzystają, to nie wiedzą, jak te urządzenia potrafią być przez młodzież wykorzystywane - mówiła dalej. - Rozmawiając o kaskach, nie wykluczamy tego, że edukacja będzie kontynuowana, że ten program będzie rozszerzany też o starsze klasy szkół podstawowych i średnich. I na pewno musimy zastanowić się też nad jakością szkolenia na kartę rowerową - dodała.
Autorka/Autor: Aleksandra Koszowska/akw
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24