Podchodzący z Alaski 23-letni influencer zginął podczas wspinaczki na szczyt El Capitan w kalifornijskim Parku Narodowym Yosemite. Granitowy monolit ma około 915 metrów wysokości od podstawy do szczytu wzdłuż swojej najwyższej ściany i cieszy się duża popularnością wśród wspinaczy.
Jeanine Girard-Moorman, matka 23-latka, poinformowała o jego śmierci we wpisie w mediach społecznościowych: "Z ciężkim sercem muszę wam powiedzieć, że mój niesamowity syn, Balin Miller, zginął dziś w wypadku wspinaczkowym". Dodała, że jej serce "roztrzaskało się na milion kawałków".
Świadek o okolicznościach wypadku
Tragiczne doniesienia potwierdziły władze. Elizabeth Peace, rzeczniczka Departamentu Spraw Wewnętrznych USA, który zarządza Służbą Parków Narodowych, nie podała konkretnego nazwiska, ale potwierdziła, że na El Capitan podczas "wysoce zaawansowanej technicznie wspinaczki" zginął alpinista.
Szczegóły wypadku nie są do końca jasne. Służba Parków Narodowych poinformowała, że prowadzi dochodzenie w sprawie incydentu. Dylan, brat alpinisty twierdzi, że Balin "wspinał się samotnie na wysokości 730 metrów na drodze wspinaczkowej o nazwie Sea of Dreams (Morze Snów)".
Świadkiem wypadku był wspinacz i fotograf Tom Evans. "Fotografowałem go przez wiele dni podczas wspinaczki i rozmawiałem z nim wcześniej. Wielu wspinaczy na ścianie widziało tę tragedię" - pisze na Facebooku. Jak relacjonuje we wpisie, Miller był już na końcu ściany, gdy zaklinował się jego worek transportowy. By go uwolnić, postanowił zjechać do niego na linie, nie widząc jednak, że była za krótka. Nie zatrzymał się przed jej końcem.
Kim był Balin Miller?
Miller zaczął się wspinać, gdy był małym chłopcem - pisała jego matka. "Jego sercem i duszą było po prostu wspinanie" - dodała. Zyskał międzynarodową sławę, gdy - jako pierwszy alpinista - samotnie wspiął się po ścianie najwyższej góry Ameryki Północnej - Mount McKinley (Denali), wyjątkowo trudną technicznie i długą drogą wspinaczkową nazwaną Slovak Direct. Zajęło mu to 56 godzin - wynika z wpisu, który zamieścił na Instagramie.
Znany był jako "Koleś z pomarańczowego namiotu". W takim właśnie namiocie biwakował też u podnóża El Capitan. Przyjechał tam dwa tygodnie wcześniej, by wspinać się i cieszyć pięknem i odosobnieniem w parku, zanim dojedzie do niego reszta rodziny.
Śmierć Millera w kalifornijskim parku narodowym jest trzecią w tym roku. W czerwcu 18-latek z Teksasu zginął na innej skale. podczas wspinaczki bez asekuracji. Dwa miesiące później 29-letni turysta zginął po uderzeniu w głowę dużą gałęzią.
Autorka/Autor: zeb//am
Źródło: Washington Post, Sky News, BBC, The Independent
Źródło zdjęcia głównego: Dylan Miller/Associated Press/East News