Rzeczą wstydliwą jest, że pani Joanna Lichocka i jej środowisko polityczne robiło tryumf wokół decyzji, że dwa miliardy złotych nie poszły na chorych na raka, ale na tubę propagandową obecnej władzy - powiedział w "Faktach po Faktach" Bronisław Komorowski. Były prezydent odniósł się do czwartkowej decyzji Sejmu o finansowym zastrzyku dla mediów państwowych oraz do kontrowersyjnego gestu posłanki PiS.
Sejm opowiedział się w czwartek przeciwko uchwale Senatu o odrzucenie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamentowej, która zakłada rekompensatę za "utracone wpływy" z abonamentu dla TVP i Polskiego Radia. Ma ona w 2020 roku wynieść 1,95 mld zł.
Komorowski: są granice prostactwa w polityce i parlamencie
Głosowanie w tej sprawie poprzedziła debata, w czasie której głos zabrała m.in. sprawozdawczyni stanowiska sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, posłanka PiS Joanna Lichocka. Po wystąpieniu, już siedząc w sejmowej ławie, uniosła środkowy palec, co opozycja odebrała jako obraźliwy gest pod swoim adresem. Sama Lichocka przekonywała, że jedynie "przesunęła palcem pod okiem". Później posłanka oświadczyła, że przeprasza tych, którzy "poczuli się dotknięci" tym "niezamierzonym gestem".
Do gestu posłanki i samej decyzji Sejmu o zastrzyku finansowym dla państwowych mediów odniósł się w piątek w "Faktach po Faktach" były prezydent Bronisław Komorowski. - Są granice prostactwa w polityce i parlamencie. Wyszło na to, że słoma z butów może wyjść wielu ludziom, ale czasem się zdarza, że może wyjść także z pantofelków pani poseł – powiedział.
Jak dodał, "samo przez się jest rzeczą wstydliwą, że pani Lichocka i jej środowisko polityczne robiło wielki tryumf wokół decyzji, że dwa miliardy złotych nie poszły na chorych na raka - wiadomo, że tam są największe kolejki, jest brak pieniędzy, specjalistów, lekarstw - a poszło na tubę propagandową obecnej władzy". - Bo telewizja publiczna prezesa (Jacka) Kurskiego jest telewizją propagandową, która nie ma żadnej misji społecznej, a przynajmniej w niewielkim stopniu ją realizuje. Głównie jest, w moim przekonaniu, tubą propagandową Prawa i Sprawiedliwości - oświadczył były prezydent.
Jego zdaniem, "w zasadzie te dwa miliardy powinny być doliczone do kosztów kampanii pana prezydenta (Andrzeja) Dudy i całego jego komitetu, bo te dwa miliardy pójdą na propagandę, głównie w okresie kampanii wyborczej".
"Jesteśmy w okresie kampanii prezydenckiej, więc myślę, że wszystkie decyzje trzeba czytać w kontekście kampanijnym"
Bronisław Komorowski odniósł się także do list poparcia do nowej Krajowej Rady Sądownictwa, które w piątek po południu opublikowano w końcu na stronie Sejmu.
- Jesteśmy w okresie kampanii prezydenckiej, więc myślę, że wszystkie tego rodzaju decyzje trzeba trochę czytać w kontekście kampanijnym - ocenił były prezydent. Jak dodał, "niewątpliwie jest to jakaś przyczyna, dla której chce się przykryć inne wiadomości, inne wydarzenia, jak na przykład to słynne poprawianie rzęsy środkowym palcem przez panią Lichocką. - Być może również, aby odwrócić uwagę od wejścia dzisiaj w życie ustawy represyjnej w stosunku do sędziów" - zasugerował.
- Pewnie w Prawie i Sprawiedliwości dotarło w końcu do niektórych głów z kierownictwa, że ta sprawa jednak nabiera niedobrego dla całego PiS-u wyrazu i po prostu z sondaży opinii publicznej widać, że Prawo i Sprawiedliwości traci poparcie dla swojej wizji zmian w sądownictwie, które sprowadzają się de facto do wymiany nie swoich sędziów na swoich sędziów - mówił
Sejm ujawnia listy do KRS
Sprawa udostępnienia wykazu sędziów, którzy udzielili poparcia sędziom-kandydatom do KRS wzbudzała od początku kontrowersje m.in. wśród części sędziów i wśród polityków. Do Kancelarii Sejmu były składane wnioski m.in. polityków i organizacji społecznych o udostępnienie informacji o imionach, nazwiskach i miejscach orzekania sędziów, którzy poparli zgłoszenia kandydatów do KRS. Szef Kancelarii Sejmu odmawiał udostępnienia tych danych.
O udostępnienie załączników do zgłoszeń kandydatów na członków KRS wystąpiła m.in. posłanka KO Kamila Gasiuk-Pihowicz. Gdy Kancelaria Sejmu odmówiła, posłanka zaskarżyła tę decyzję do WSA. Sprawa ostatecznie trafiła do NSA, który pod koniec czerwca ub. roku orzekł, że Kancelaria Sejmu powinna udostępnić wykazy osób popierających kandydatów do KRS.
Listy te jednak nie zostały ujawnione, gdyż Kancelaria Sejmu zasłaniała się postanowieniami prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych z 30 lipca.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24