- Nie zrobiłam żadnego wulgarnego gestu, ale mój ruch został wykorzystany do tego, żeby tak to przedstawić - w taki sposób posłanka Prawa i Sprawiedliwości Joanna Lichocka tłumaczyła w piątek swój gest, który - zdaniem przedstawicieli opozycji - był pokazaniem środkowego palca. - Chciałabym przeprosić wszystkich tych, którzy poczuli się dotknięci tym niezamierzonym gestem - dodała.
W czwartek wieczorem Sejm opowiedział się przeciwko uchwale Senatu o odrzucenie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamentowej, która zakłada rekompensatę w wysokości 1,95 miliarda złotych w 2020 roku dla telewizji publicznej i Polskiego Radia. Głosowanie w tej sprawie poprzedziła burzliwa debata, w czasie której głos zabrała m.in. sprawozdawczyni stanowiska sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, posłanka PiS Joanna Lichocka.
Po swoim przemówieniu siedząca w sejmowej ławie Lichocka zwróciła się - jak relacjonował Michał Szczerba z KO - do opozycji w geście środkowego palca. Ten wywołał oburzenie na sali. Posłowie opozycji w geście sprzeciwu wobec zachowania Lichockiej zakłócali obrady, po czym marszałek Elżbieta Witek ogłosiła pięciominutową przerwę. Po zakończonych obradach posłowie Koalicji Obywatelskiej zapowiedzieli złożenie wniosku do komisji etyki poselskiej o ukaranie Joanny Lichockiej za "obsceniczny gest" na sali sejmowej.
"Gdybym chciała pokazać gest środkowego palca posłom PO, którzy po chamsku zachowywali się na sali plenarnej, to bym to zrobiła. Przesuwałam dwukrotnie palcem pod okiem, energicznie bo byłam zdenerwowana" - tłumaczyła krótko potem w mediach społecznościowych Lichocka.
"Tym ruchem dałam pożywkę do ataku na Prawo i Sprawiedliwość"
W piątek o swoim geście opowiadała także w rozmowie z reporterem TVN24. - Nie zrobiłam niczego złego. Nie zrobiłam żadnego wulgarnego gestu, ale mój ruch został wykorzystany do tego, żeby tak to przedstawić. Muszę przyznać, że zasięg tej kampanii nienawiści, którą teraz widzimy w mediach społecznościowych, zrobił na mnie wrażenie - podkreśliła.
Przekonywała, że taka interpretacja jej gestu to wina złego relacjonowania tego zdarzenia przez media. - Gdybyście państwo nie zwalniali ruchu kamery, tylko zobaczyli to w czasie rzeczywistym, to byście zobaczyli. (...) Zobaczyłam, że politycy opozycji zaczęli to komentować jako coś wulgarnego. W związku z tym ja powiedziałam: nie, nie o to chodzi, to nie jest w tym stylu. I powtórzyłam ten gest, że to jest tylko odgarnięcie włosa z policzka - tłumaczyła. - Zobaczcie to sobie z kamer, (zobaczcie - red.) jak to było po kolei, nie wycinając - mówiła do reportera.
- To, co było moim błędem, to to, że tym ruchem dałam pożywkę do wielkiego ataku na Prawo i Sprawiedliwość. To jest niedobre - dodała.
Słowo "przepraszam" z ust posłanki padło jednak dopiero kilka godzin później, podczas ponownej rozmowy z dziennikarzami w Sejmie.
- Ponieważ wiem, że opinia publiczna może być wprowadzona w błąd (...) to chciałabym wszystkich tych, którzy poczuli się dotknięci tym niezamierzonym gestem, przeprosić i wyrazić wyrazy ubolewania, że poprzez ten ruch ręką dałam asumpt do takiego ataku na Prawo i Sprawiedliwość i na mnie. Mam nadzieję, że wyborcy popatrzą na to z wyrozumiałością - mówiła.
- Oczywiście mamy bardzo ostrą kampanię polityczną. Wszystko - każdy gest, każde słowo - będzie wykorzystywany bezwzględnie, ponieważ Platforma Obywatelska opiera się na strategii nienawiści i kłamstwa - dodała.
Powtórzyła, że "nie było w tym ruchu żadnej złej woli, żadnej chęci obrażenia kogokolwiek". - Natomiast uważam, że zostało to spreparowane, zostało wykorzystane do przedstawienia fałszywej rzeczywistości. Dlatego uważam, że powinnam to wyjaśnić (..) jeśli ktoś poczuł rozczarowanie lub poczuł się obrażony, to ja nie mam problemu z powiedzeniem "przepraszam" - zapewniła posłanka PiS.
Poniżej przedstawiamy pełen zapis zdarzenia z udziałem posłanki Lichockiej:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24