Pełnomocnicy rodzin zarzucają Arabskiemu niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. Prywatny akt oskarżenia złożono pod koniec 2014 r. - po tym, gdy praska prokuratura umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów do Smoleńska.
W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" były szef kancelarii premiera powiedział, że nie chce w związku z tym procesem robić z siebie "męczennika".
- Lęk jest czymś naturalnym w sytuacjach trudnych. Jednak nie boję się, z jednej strony dlatego, że prawda jest moją tarczą, z drugiej, jeśli ktoś pełen nienawiści chce, żebym się bał, to mu nie dam tej satysfakcji - powiedział Arabski.
"Mam czyste sumienie"
Jak mówił, gdyby ustalono, że to on jest odpowiedzialny za katastrofę, to żylibyśmy "w jakiejś odwróconej rzeczywistości". - Jest mi trudno się bronić, że nie jestem wspólnikiem w zamachu, którego nie było, bo nie mogę przedstawić dowodów na coś, co nie zaistniało - dodał.
Przyznał, że tak jak wszyscy, on również czasem popełnia błędy, zapewnia jednak, że w sprawie organizacji wizyt ma "czyste sumienie". Skomentował także zarzuty dotyczące jego wizyty w Moskwie 17 marca, na trzy tygodnie przed katastrofą. W trakcie spotkania z urzędnikami Federacji Rosyjskiej, w pewnym momencie zrezygnowano z usług tłumacza i uczestnicy spotkania przeszli na język angielski, co potwierdza sam Arabski i komentuje: rozumiem, że to przejście na angielski to znak, że spiskowałem.
- Jasne. Nad kotletem. Czy pani to widzi? Część ludzi zaangażowanych w politykę oraz kilka osób, o których nie chcę się wypowiadać, wmawia tej części społeczeństwa, że doszło do zamachu. Wmawiają, choć sami w to nie wierzą. Używają tej katastrofy do polityki - powiedział Arabski.
"Mówią o spisku, sami poszli na obiad"
Arabski wspominał też, co według jego wiedzy działo się 10 kwietnia na miejscu tragedii.
- Ci, którzy są teraz aktywni, mówią o spisku, przecież byli wtedy w Smoleńsku, niektórzy nawet organizowali wizytę prezydenta Kaczyńskiego. Oni wtedy 10 kwietnia, kiedy zginął prezydent Rzeczypospolitej, nasz prezydent i 95 innych osób, poszli w Smoleńsku na obiad, a potem wrócili do Polski - powiedział były szef KPRM.
Jak mówił, on sam był wtedy w drodze z Gdańska do Warszawy, gdzie odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Rady Ministrów, trwały też przygotowania do lotu do Smoleńska. Arabski dodał, że wśród wymienionych osób, które "poszły w Smoleńsku na obiad" był m.in. obecny szef MON, Antoni Macierewicz.
- Ta sprawa naznaczy nas wszystkich do końca świata - ocenił Arabski.
Cały wywiad z Tomaszem Arabskim w "Dzienniku Gazecie Prawnej"
Materiał magazynu "Polska i Świat" z 27 stycznia, po odwołaniu Arabskiego z funkcji ambasadora RP w Hiszpanii:
video-1485778
Autor: ts/kk / Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: tvn24