11-letni Paweł nie żyje, proces trwa. "To jak ciągłe zrywanie opatrunku z rany"

Paweł
Humniska. W Pawła wjechał samochód, chłopiec zmarł
- Od tamtej październikowej środy czas dla nas stanął - nie płynie już tak samo. Każdy dzień to powolne przechodzenie przez ból, który nie słabnie, tylko przybiera nowe kształty - mówi Barbara Kłyż, mama 11-letniego Pawła, który zginął potrącony na poboczu drogi w Humniskach. Choć po tragedii władze obiecały chodnik, budowa do dziś nie ruszyła. Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Dwa lata temu w Humniskach na Podkarpaciu, 78-letnia wtedy Stanisława B. wjechała w dwóch 11-latków wracających poboczem ze szkoły. Paweł zginął na miejscu, Kuba trafił do szpitala.
  • Po tragedii władze obiecały budowę chodnika, o który mieszkańcy apelowali od lat. Do dziś prace nie ruszyły - pojawiły się jedynie dwa progi zwalniające. - Próg nie chroni pieszych. Chodnik - tak. Ile jeszcze potrzeba tragedii, by ktoś to zrozumiał - pyta Barbara Kłyż, mama zmarłego Pawła.
  • Proces Stanisławy B., oskarżonej o śmiertelne potrącenie chłopca, trwa od ponad roku i znów się przedłuży, bo obrońcy chcą nowego biegłego od rekonstrukcji wypadków.
  • - To powoduje nawracanie wspomnień, uczuć i emocji, których intensywność mogłaby ulec złagodzeniu. To jak ciągłe zrywanie opatrunku z rany - mówi psycholog.
  • Stanisława B. nie przyznaje się do winy, nie pojawiła się na ani jednej rozprawie. Za spowodowanie wypadku, w którym zginął Paweł, grozi jej do ośmiu lat więzienia.

- Śmierć dziecka to jedna z najtrudniejszych sytuacji, z jakimi może zmierzyć się rodzina - rodzice, rodzeństwo, dziadkowie. Nikt z nas nie jest na takie doświadczenie gotowy. Żałoba po takiej stracie trwa latami, a często nigdy w pełni się nie kończy. Może prowadzić do poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu rodziny, odbijać się na zdrowiu fizycznym i psychicznym każdego z jej członków - mówi Dorota Juda, psycholożka specjalizująca się w pracy z osobami w traumie.

Czytaj także: