- Czasami w przedłużającym się procesie diagnostycznym pacjenci sami przestają sobie wierzyć i martwią się, że wymyślają sobie problemy. Jaką rolę odgrywa na tym etapie psychiatra?
- Nawet jeżeli pacjent ma wsparcie otoczenia, rodziny, to nie zastępuje ono pomocy specjalisty. Psycholog wspiera w odzyskiwaniu sprawczości, którą często w chorobie przewlekłej gubi się gdzieś po drodze.
- Świadomość fizycznych ograniczeń wynikających z choroby często prowadzi też do rezygnacji. Ale możliwy jest też inny scenariusz.
- Z okazji obchodzonego 10 października Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego przypominamy, że podłoże psychiczne może mieć wiele problemów zdrowotnych i nie zawsze jest to oczywiste. Warto też skorzystać z konsultacji psychiatry, by takie podłoże ewentualnie wykluczyć.
- Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.
Zuzanna Kuffel: Temat wsparcia psychologicznego albo psychiatrycznego dla osób z przewlekłymi chorobami somatycznymi, czyli takimi, które mają źródło w ciele, nie w psychice, wydaje mi się wrażliwy i trudny, bo w procesie diagnostycznym wiele z tych osób odsyła się do psychiatry, sugerując, że problem leży w ich głowie.
Julia Pankiewicz: Bywa tak, że kiedy nie wiadomo, co się dzieje z pacjentem, odsyła się go do psychiatry. Jednak, żeby uznać, że problem ma źródło w psychice, trzeba najpierw wykluczyć wszystkie somatyczne przyczyny danych objawów. Taka jest zasada. Kiedyś przyszła do mnie pacjentka, bardzo świadoma, która diagnozowała się wielotorowo i postanowiła też skonsultować się z psychiatrą. Udzielając pomocy ze swojej działki, równocześnie skierowałam ją do reumatologa, bo jej objawy rzucały podejrzenia na chorobę układową. Pacjentom z dolegliwościami żołądkowo-jelitowymi zalecam z kolei konsultacje gastrologiczne, ponieważ nie możemy z góry zakładać, że ich problemy są czynnościowe i spowodowane przez stres.
Oczywiście, zdarzają się pacjenci, których problemy mają podłoże głównie w psychice. Pamiętam, jak przyszła do mnie kobieta, bardzo ambitna, wysoko wykształcona, z dobrze płatną pracą. Od lat zmagała się z trądzikiem. Na wizytę dostarczyła długą listę różnych leków, które dermatolodzy jej na to przepisywali. Patrząc na nią, widziałam kłębek nerwów. Nikt jej nie powiedział, że różne problemy skórne mogą mieć podłoże psychiczne. Po zastosowaniu leczenia przeciwlękowego z czasem zmiany wycofywały się, a pacjentka na kolejnych wizytach wyznawała, że śmielej patrzy w lustro.
Choroby somatyczne i psychiczne mogą się na siebie nakładać i wzajemnie na siebie oddziaływać. Rozróżnienie, czy problem jest somatyczny czy leży w psychice wymaga przeprowadzenia obiektywnych badań laboratoryjnych czy obrazowych, a także dokładnego wywiadu klinicznego i z tego powodu interdyscyplinarna współpraca psychiatrów z lekarzami innych specjalności, a także z psychologami i psychoterapeutami jest kluczowa dla rzetelnej diagnostyki.
Wspomniana pacjentka, którą pani wysłała do reumatologa, przyszła do psychiatry w trakcie procesu diagnostycznego. To dobry pomysł?
Bardzo dobry, a niestety większość pacjentów bardzo długo się zbiera zanim do mnie przyjdzie, bo cały czas psychiatria jest w pewnym stopniu stygmatyzowana. Diagnostyka często ciągnie się miesiącami albo nawet latami. Nie mogąc znaleźć żadnej przyczyny swoich dolegliwości, pacjenci mają poczucie, że wszystkich oszukują, że oszaleli. Sami przestają sobie wierzyć i martwią się, że wymyślają problemy. Ważną rolą psychiatry na tym etapie jest psychoedukacja. Po pierwsze, trzeba powiedzieć pacjentowi, że czuje to, co czuje, że nie sposób tego zignorować i że naturalnym, dobrym odruchem jest chęć znalezienia przyczyny dolegliwości. Osoby w trakcie diagnostyki często potrzebują wzmocnienia. Żyją w niepewności, są w spirali lęku i obaw, katastrofizują. Mogą mieć przez to zaburzenia snu. Wszystko to może im rzeczywiście utrudniać dojście do rzeczywistego źródła problemu, dlatego często warto wesprzeć się lekami psychiatrycznymi, żeby móc na spokojnie dokończyć diagnostykę. Czasami wystarczy tylko wsparcie psychologiczne, żeby dana osoba mogła zrzucić z siebie ciężar związany z trudnościami diagnostycznymi i odbijaniem się od drzwi do drzwi.