Jesteśmy w nowej rzeczywistości po tym, jak Rosja posunęła się o krok dalej i postanowiła sobie sprawdzić, jak daleko można sobie pograć z Polską i NATO - mówił Marcin Wrona w "Rozmowach na szczycie" w TVN24. Wspomniał przy tym o posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ, które po raz pierwszy w historii zostało zwołane przez Polskę. Przyznał, że ciągle jest zaskakiwany tym, co wygaduje przedstawiciel Rosji Wasilij Niebienzia, "opowiadał o tym, że to wszystko, co się teraz dzieje, to jest po prostu histeria Polski, Brukseli i to jest wszystko sztucznie wywołane". Jacek Stawiski wskazał na "pokaźne grono państw, które przed posiedzeniem zgromadziły się wokół Polski". Zwrócił uwagę, iż "było bardzo dużo krajów, które nie są bezpośrednio sojusznikami ani Ukrainy, ani Zachodu", ale "żaden z tych krajów, które nie są stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa, nie powtarzał rosyjskich bredni". Jak stwierdził, "nawet Białoruś wydawała się trochę sympatycznym głosem, niż ten ambasador, który zarzucał wszystkim megafonową dyplomację". Wrona uznał, iż "to jest ciekawe, że w przypadku Białorusi przyszedł tylko jeden przedstawiciel". - To tak, jakby Białoruś pojawiła się, bo musiała - dodał. Według niego "gra ona tutaj dość dziwną rolę, bo ostrzegła Polskę, że lecą drony i powiedziała wczoraj na Radzie Bezpieczeństwa ONZ, że zestrzeliwała też jakieś drony, które leciały nad jej terytorium".