Liga Mistrzów, Puchar Polski (pierwsza w Polsce transmisja w technologii HD z polskiego stadionu) Puchar UEFA i wreszcie mecz sezonu (być może) w Orange Ekstraklasie. Tego wszystkiego jest tak dużo, że kibic dysponujący zarówno dekoderem N jak i Cyfry Plus może zwariować przed telewizorem. Właściwie, to muszą to być ciężkie dni dla rodziny kibica. No chyba, że rodzina również kibicuje.
Nie każdy jednak potrafi wysiedzieć tyle godzin przed telewizorem. Toż to oczy bolą. Polecam zatem spacery i głębokie oddechy na świeżym powietrzu. To świeże trzeba oczywiście znaleźć no i z tym czasami jest problem.
Pomyślałem w tym momencie o Krzysztofie. Człowieku, który zdecydował się pokazać, że niepełnosprawni są w stanie być sprawniejsi niż ja, Pan lub Pani. Na wózku inwalidzkim z Warszawy do mojej rodzinnej Łodzi. Trasa bajecznie łatwa, ale tylko dla kogoś kto może ją pokonać samochodem. Gdy mocniej świeci słońce najlepiej z klimatyzacją. Pan Krzysztof klimatyzacji nie ma. Ma wielkie chęci oraz siłę, zarówno tę fizyczną jak i psychiczną. Piszę o tym, byście nie mieli wątpliwości. Wyczyn pana Krzysztofa doceniam (choć w momencie gdy to piszę nie mogę być stu procentach pewny, że dotrze do celu).
Wiem jednak też, że samo poruszanie się po mieście lub przy trasie szybkiego ruchu jest dla organizmu nie lada wyzwaniem. Przecież w przyspieszonym tempie przyswajamy potężną porcję powietrza zawierającego wszystkie możliwe rodzaje zanieczyszczeń. Kończąc wątek pana Krzysztofa , wyobrażam sobie jakaż była wściekłość kierowców, którzy nie wiedząc o co chodzi stali w dłuższych niż zazwyczaj korkach. Musiało tak zapewne być, gdyż „podróż” rozpoczęła się o godzinie 7 rano. Sam wiem jak bym zareagował. Proszę, nie miejcie mi tego za złe. Zazwyczaj na przemieszczenie się z domu do pracy przeznaczam od 10 do 15 minut, Gdy wydarzy się coś naprawdę poważnego - siła wyższa. Gdy jednak wlokę się w korku kilkanaście minut, żeby potem zobaczyć, że na jednym pasie stoją dwa lekko „stuknięte” samochody a panowie kierowcy spisują swoje dane i wypełniają stosowne oświadczenia , najwyraźniej nie czekając już nawet na policję, to szlag mnie trafia. Wiem, że to duży kłopot. Nikomu stłuczki nie życzę, ale uwierzcie mi, naprawdę można inaczej. Co więcej, na moich oczach, w tym właśnie zdezorganizowanym korku, zderzyły się dwa inne samochody, bo ludziom puszczają nerwy, niektórzy są zaspani, koncentracja równa jest czasami zeru, a do pracy nie wypada się (za często) spóźniać.
Może jestem mało rozgarnięty, ale świadomość, że mogę przeszkadzać innym sprawiła, ze kiedyś wolałem odpuścić winowajcy jego przewinienie i mimo, że lekko wgniótł przód mojego autka, zatrzymałem się, spojrzałem i powiedziałem „jedź pan w cholerę”. Inna sprawa, że spieszyłem się wtedy do pracy i to również był argument za tym by zapomnieć o całej sprawie. Przecież to tylko blacha. Moje kolejne autko znów jest trochę poobcierane, ale naprawdę mam większe problemy niż rysy na lakierze, czy wgniecenia. Proszę Was, nie blokujcie i tak już zablokowanych dróg. Miejcie litość. Są przypadki szczególne. Takie jak Krzysztof i jego wyczyn. Wyczyn, który jest formą zamanifestowania swojej niezależności i wiary w możliwości człowieka. Każdy chce żyć tak jak potrafi. Pozwólmy na to.