Ha, przeczytałem sobie właśnie pierwszą notkę Zawiego. Obiecywał, że o sporcie nie będzie pisać, a i tak napisał :). He, He ( jak on ma w zwyczaju pisać w esemesach i mailach). A właśnie - dygresja taka. Czy ktoś zastanawiał się po jakiego grzyba pisząc esemesy używamy polskich znaków skoro nawet odbiorca tego nie doceni bo i tak czyta esy bez polskich znaków? Piszę o tym jako rozżalony bałwan, który mimo gigantycznych problemów z ortografią, walczy od lat i robi kilkadziesiąt tysięcy „naciśnięć” więcej by zamiast „a” było „ą” itd. Idiotyzm jakiś.
No dobrze, to teraz do rzeczy. Otóż wracam z urlopu. W tym miejscu wielkie dzięki dla moich przełożonych za to że wysłuchali moich błagań z Zakopca i zgodzili się dać mi jeszcze kilka dni wolnego po tygodniu spędzonym na niby-wypoczynku w górach. Nikt tak jak ja i mój serdeczny przyjaciel Maciek – ortopeda, nie potrafi tak skatować się na wyjeździe narciarskim. Od świtu do wieczora na deskach (dwóch) ze stopami ściśniętymi w butach jak w imadle. Wieczorem mieliśmy tylko siłę na obiad , dwa piwa, spacer i debilny film w TV podczas którego zasypialiśmy. Gdybym od razu miał powrócić do redakcji byłbym bardziej styrany niż przed wyjazdem. Kasprowy to piekielne miejsce . co roku obiecujemy sobie że już tam nie wrócimy i ….. co roku tam jesteśmy. Dlaczego piekielna? Bo gdy jest śliczna pogoda ciągną tam tysiące turystów dla których zjazd z Kasprowego jest przygodą roku, jeśli nie życia. Nie ich wina. Problem polega na tym że od 70 lat !!!!!!!!!!!!! kolej linowa na Kasprowy ma wydolność – 180 osób na godzinę . Dramat!! Zanim wszyscy turyści przetransportują się na wierch kolejka sięga Kuźnic :) nie trzeba płacić za busa :) żarty na bok. Trzeba albo wstać o 5 rano albo podejść do Goryczkowej. Godzina człapania z dwoma imadłami na nogach i balastem kilkunastu dodatkowych kilogramów, pot miesza się ze łzami śmiechu i smutku :) a potem kilkanaście zjazdów… i ten lód i jazda poza trasą i bryły lodu pryskające spod czubów nart i pokrzywione kijki i .. po co to komu :) i ………to i tak optymistyczna wersja. Gdy pogoda jest umiarkowana na wierchu wieje i wtedy wszystko staje – jedno po drugim ( i to ratuje życie) lub jeździ a człek jeździ na ślep. W pysk wieje wiatr z lodem, na krześle przymarza się do siedziska i …. Ot taki urlopik na Kasprowym :)
Wróciłem i kończę wypoczynek po urlopie. :)
A tu Małysz lata jak oszalały. Zawody nudne jak flaki z olejem (nie tym narcyzem przez duże „O”od Oleksego :)) a my oglądamy. Meczymy się , tracimy czas , ale oglądamy. I to jest prawdziwy fenomen Adama Małysza ( nie skoków) Nie ma nic nudniejszego , ale Łzy Adasia w rozmowie z płaczącym niemal Maćkiem Kurzajewskim wynagradzają nam te dziesiątki zmarnowanych godzin. :) przemiły pieron – ten Adaś oczywiście. I jeszcze jedno. Ktoś próbował dziś ze mną polemizować na temat tego co jest ważniejsze. Ponoc wszyscy w niedzielne południe żyją jakimś spędem SLD. Ja nie żyję. Pewnie jestem inny. No jestem ….
Repreza leje kelnerów, Otylka młóci wodę, Arka niby jest, a jej nie ma – a dlaczego o tym piszę? Bo brak mi już możliwości podzielenia z Wami moimi mądrościami :)
Dlatego WRACAM i właśnie dowiedziałem się że w środę pojadę na mecz reprezy do Kielc. Przefajnie.
p.s. Wymyślamy slogan reklamowy dla PKL (Polskie Koleje Linowe) za twór „kolej linowa na Kasprowy Wierch”. Ja i Maciek na bieżąco wymyśliliśmy jeden – 70 lat tradycji – przez 70 lat nietknięta ręką postępowego człowieka – kolej na schwał :)
Nagród nie ma. Pozdro, sergio