Chcieli wejść z dziećmi na rozpoczęcie roku szkolnego. Nie wpuszczono ich

Źródło:
tvn24.pl
Lublin. Rodzice stali przed szkołą. Chcieli wejść ze swoimi dziećmi do środka
Lublin. Rodzice stali przed szkołą. Chcieli wejść ze swoimi dziećmi do środkaRodzice
wideo 2/5
szkoła

Przed jedną ze szkół podstawowych w Lublinie zebrał się spory tłum osób, których strażnik miejski nie chciał wpuścić do placówki. Wszystko przez decyzję dyrekcji, że z uczniami klas pierwszych może wejść na apel inaugurujący rok szkolny tylko jeden z opiekunów. Rodziców uczniów z klas drugich i trzecich nie wpuszczono wcale. Dyrektorka tłumaczy decyzję względami bezpieczeństwa.

- W zeszłym roku wszystko było w porządku. Mój syn szedł do pierwszej klasy. Byłem z nim na apelu, a później przeszliśmy do sali lekcyjnej, żeby spotkać się z wychowawczynią. Teraz była istna komedia. Staliśmy przed budynkiem, a strażnik miejski, który pracuje w szkole mówił nam, że nas nie wpuści, bo taka jest decyzja dyrekcji – mówi ojciec jednego z uczniów drugiej klasy Szkoły Podstawowej numer 30 w Lublinie.

Prosi o zachowanie anonimowości. Tak samo zresztą jak i pozostali nasi rozmówcy, którzy w poniedziałek, 4 września, przyszli ze swoimi dziećmi z klas drugich i trzecich na rozpoczęcie roku szkolnego.

Przed szkołą stało sporo osóbRodzice

Matka: byliśmy zażenowani

- Jako że nas nie wpuszczono, wychowawcy poszczególnych klas wychodzili przed budynek z karteczkami, na których napisane było "2c" czy "3a" i zabierali nasze dzieci do poszczególnych klas. Byliśmy zażenowani całą sytuacją. Zebrania rodziców z wychowawcami zaplanowane są na kolejny tydzień, a już pierwszego dnia nowego roku szkolnego jest wiele spraw do omówienia – opowiada jedna z mam.

Dodaje, że w tłumie stali też rodzice uczniów klas pierwszych.

- Dyrekcja szkoły zadecydowała, że na apel przeznaczony dla uczniów klas pierwszych może wejść tylko jeden rodzic. A przecież dla tych dzieci to był pierwszy dzień w szkole, czyli ogromne przeżycie. To nie mieści się w głowie, że dziecko przychodzi na apel z rodzicami i może wejść tylko z mamą lub z tatą – zaznacza nasza rozmówczyni.

Inną mamę też dziwią te zasady. - Dyrekcja szkoły powołuje się na względy bezpieczeństwa, ale co byłoby niebezpiecznego w tym, że oboje rodziców pierwszoklasistów towarzyszyłoby swoim dzieciom w apelu, a rodzice uczniów klas drugich i trzecich weszliby z nimi do sal lekcyjnych i spotkali się z wychowawcami? – zastanawia się.

Dyrektorka: w razie dużego ścisku mogłoby dojść do omdleń

Dyrektorka szkoły Małgorzata Wiślicka (jest na tym stanowisku od września 2020 roku) przyznaje, że mogła podejść do sprawy "nieco mniej restrykcyjnie".

ZOBACZ TEŻ: Dyrektor szkoły odwołany za "nieetyczne zachowanie". Pokazał w sieci zdjęcia z nową partnerką

- Nie spodziewałam się jednak, że dojdzie do takie sytuacji. Chodziło mi tylko i wyłącznie o komfort uczniów i względy bezpieczeństwa. W przypadku apelu pierwszoklasistów - w razie dużego ścisku mogłoby dojść na przykład do omdleń. Mowa o sześciu klasach, w których jest łącznie 127 uczniów. Dodając do każdego z uczniów oboje rodziców, mamy ponad 250 osób (o ile każdy uczeń przyszedłby z dwoma opiekunami – przyp. red.) – mówi.

Niedługo będą się odbywały zebrania rodziców z wychowawcami

Dodaje, że to jednak nie od rodziców pierwszoklasistów miała sygnały oburzenia, ale od rodziców uczniów klas drugich i trzecich, których dzieci spotykali się ze swoimi wychowawcami w klasach, a nie na apelu.

- Uznałam, że skoro niedługo będą odbywały się zebrania rodziców z wychowawcami, to nie ma potrzeby, aby rodzice byli obecni jeszcze podczas pierwszego dnia roku szkolnego – tłumaczy Wiślicka.

Nie wpuszczono ich do środkaRodzice

Dyrektorka przyznaje, że nie pamięta dokładnie, jak zorganizowano to we wrześniu 2022 roku. - Zresztą byłam wtedy w innej placówce na miejskiej inauguracji roku szkolnego. Jednak nawet jeśli rodzice faktycznie mogli rok temu wchodzić do budynku, to od tego czasu miało miejsce kilka incydentów - przekonuje.

- Składałam zawiadomienie na policję, bo swego czasu wokół szkoły kręcił się mężczyzna, który wyszedł z więzienia, gdzie odbywał wyrok za pedofilię. Był też ktoś, kto chciał wejść na teren szkoły z nożem – opowiada dyrektorka.

Był komunikat na stronie szkoły

Gdy pytamy, dlaczego nie wyszła do rodziców i nie wyjaśniła im powodów swojej decyzji, stwierdziła że była akurat na apelu czwartoklasistów w innym budynku.

- Informacja o tym, że na apel pierwszoklasistów może wejść tylko jeden z rodziców danego ucznia, a rodzice uczniów klas drugich i trzecich nie wejdą do budynku, pojawiała się na stronie szkoły już w środę, 30 sierpnia. W piątek, 1 września, dodaliśmy jeszcze kolorową grafikę. Każdy z rodziców wiedział więc jakie są zasady, bo musiał przecież wejść na stronę szkoły, żeby zobaczyć o której godzinie rozpoczynają się spotkania – wyjaśnia Wiślicka.

Jedna z mam, z którymi rozmawialiśmy, komentuje że nie każdy wchodził na stronę szkoły, bo informacja o godzinie rozpoczęcia roku była znana już wcześniej.

Żeby odebrać dziecko rodzice korzystają z domofonu

Dodaje, że dyrekcja stosuje też restrykcyjne zasady na co dzień.

- Nie możemy wejść na korytarz, gdy odbieramy dzieci ze szkoły. Ciśniemy się w niewielkim przedsionku, w którym zmieści się dosłownie kilka osób. Reszta musi stać na zewnątrz. Czy to deszcz czy śnieg. Jeśli nie uda się odebrać dziecka, gdy schodzi z wychowawcą z lekcji, trzeba dzwonić domofonem do świetlicy. A nieraz musimy długo czekać aż ktoś odezwie się po drugiej stronie. Zdarzyło się też, że pani ze świetlicy nie dosłyszała imienia i nazwiska dziecka – co nie jest niczym nadzwyczajnym, bo przy domofonie jest często bardzo głośno – i wypuściła nie tego ucznia, którego powinna – opowiada.

Dyrektorka szkoły przekonuje, że gdyby rodzice byli wpuszczani na korytarz, to zostałby on szybko zapełniony, bo nie jest zbyt duży. Dodaje, że za niewpuszczaniem rodziców na korytarz przemawia też zachowanie niektórych – "dorosłych przecież" – osób.

- Był pan, który notorycznie palił w przedsionku papierosy, mówiąc że może to robić, czym prowokował do kłótni - wspomina dyrektorka.

ZOBACZ TEŻ: Senat odrzucił lex Czarnek 3.0

Dyrektorce przykro, że wydarzenia przyćmiły tak ważny dzień jak rozpoczęcie roku szkolnego. I zapowiada, że sporne kwestie zostaną omówione podczas spotkania z radą rodziców.

Rzeczniczka kuratorium: na pewno źle się stało

Rodzice wysłali skargę do kuratorium.

- Przepisy nie regulują zasad wchodzenia rodziców do szkół. Każda z placówek ustala swoje zasady, bo i każda z nich ma inny charakter. Na pewno źle się stało, że rodzice stali przed budynkiem i nie zostali wpuszczeni – mówi Jolanta Misiak, rzeczniczka Kuratorium Oświaty w Lublinie.

ZOBACZ TEŻ: Uczniowie warszawskich podstawówek wskazali, jak chcieliby docierać do szkoły

Dodaje, że dyrektorka złożyła wyjaśniania, tłumacząc że chodziło jej o względy bezpieczeństwa.

- Miejmy nadzieję, że takie sytuacje nie będą już miały miejsca i dyrekcja dojdzie w tej materii do porozumienia z radą rodziców, tak aby podczas inauguracji roku dzieciom mogli towarzyszyć opiekunowie. Należy to już do szkolnej tradycji. Kuratorium nie będzie w tę sprawę ingerowało – podkreśla rzeczniczka.

Magistrat: za organizację pracy szkoły odpowiada dyrektor

Ingerować nie zamierzają też władze miasta.

"SP nr 30 jest jedną z największych szkół w Lublinie (uczęszcza tam blisko 1,2 tys. uczniów - przyp. red.). Zasady funkcjonowania danej szkoły, w tym m.in. kwestie związane z wchodzeniem rodziców do budynku, są ustalane w statucie placówki" – pisze nam w mailu Justyna Góźdź z biura prasowego prezydenta Lublina.

Dodaje że co do zasady, chodzi przede wszystkim o zapewnienie bezpieczeństwa uczniów oraz ochrona przed wejściem do szkoły osób nieuprawnionych.

"Za organizację pracy szkoły odpowiada dyrektor, zaś statut uchwala Rada Pedagogiczna danej szkoły. Miasto nie ingeruje w te działania" – zaznacza.

Autorka/Autor:Tomasz Mikulicz

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Rodzice

Pozostałe wiadomości

Po raz pierwszy od początku wojny na Ukrainie NATO w sposób bardzo poufny i bez oficjalnych komunikatów wyznaczyło co najmniej dwie czerwone linie, po których mogłoby dojść do bezpośredniej interwencji w ten konflikt - twierdzi włoski dziennik "La Repubblica".

"La Repubblica": atak Rosji na Polskę byłby dla NATO przekroczeniem czerwonej linii

"La Repubblica": atak Rosji na Polskę byłby dla NATO przekroczeniem czerwonej linii

Źródło:
PAP

Prosiłem prezydenta w cztery oczy i publicznie, aby o tak delikatnych i tajnych sprawach nie dywagował publicznie, bo to nie pomaga Polsce - stwierdził minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odnosząc się do wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie włączenia Polski do programu Nuclear Sharing. - Ten pomysł nie wchodzi w grę - dodał.

Sikorski o słowach Dudy. "To nie pomaga Polsce"

Sikorski o słowach Dudy. "To nie pomaga Polsce"

Źródło:
TVN24

Niedziela upływa pod znakiem burz. W części kraju spadł też grad. Towarzyszący wyładowaniom ulewny deszcz spowodował, że doszło do podtopień. Na Kontakt 24 otrzymujemy Wasze pogodowe relacje.

Nawałnice w Polsce. Po ulewach zalane zostały ulice

Nawałnice w Polsce. Po ulewach zalane zostały ulice

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt 24

Były premier i były szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz mówił w "Faktach po Faktach", że polityka zagraniczna należy do kompetencji rządu, a prezydent "oczywiście ma prawo interesować się polityką zagraniczną" i może wyrażać publicznie swoje opinie, ale "z założeniem lojalnej współpracy z rządem". - To nie powinno być konfrontacyjne - mówił.

Cimoszewicz o polityce zagranicznej rządu i prezydenta: to nie może być konfrontacyjne

Cimoszewicz o polityce zagranicznej rządu i prezydenta: to nie może być konfrontacyjne

Źródło:
TVN24

Zmarł brytyjski aktor Bernard Hill, znany przede wszystkim z roli kapitana Edwarda Smitha w "Titanicu" i króla Rohanu Theodena w trylogii "Władca pierścieni" - przekazał w niedzielę jego agent. Aktor miał 79 lat.

Grał kapitana "Titanica" i króla Rohanu, zapisał się w oscarowej historii. Nie żyje aktor Bernard Hill

Grał kapitana "Titanica" i króla Rohanu, zapisał się w oscarowej historii. Nie żyje aktor Bernard Hill

Źródło:
PAP

Według Donalda Tuska Polacy staną się przed 2030 rokiem bogatsi od Brytyjczyków, jeśli chodzi o PKB na osobę. Zdaniem polskiego premiera to efekt brexitu. Jak przekonuje brytyjski dziennik "Daily Telegraph", Tusk się myli, a problemy Wielkiej Brytanii nie są tylko wynikiem wyjścia z Unii Europejskiej.

Czy Polska dogoni Wielką Brytanię? "Jest jedna rzecz, w której Tusk zdecydowanie się myli"

Czy Polska dogoni Wielką Brytanię? "Jest jedna rzecz, w której Tusk zdecydowanie się myli"

Źródło:
PAP

W nocy w części kraju pojawią się burze. Z tego powodu IMGW wydał ostrzeżenia pierwszego i drugiego stopnia. Z komunikatu wynika, że zjawiskom towarzyszyć mogą opady gradu.

Pomarańczowe i żółte alarmy IMGW w mocy. Uważajmy

Pomarańczowe i żółte alarmy IMGW w mocy. Uważajmy

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Koniec majówki to również koniec bardzo ciepłej pogody. Jakie jeszcze niespodzianki przyniesie nam aura? Sprawdź długoterminową prognozę pogody na 16 dni, przygotowaną przez prezentera tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: nieuchronnie zbliża się ochłodzenie

Pogoda na 16 dni: nieuchronnie zbliża się ochłodzenie

Źródło:
tvnmeteo.pl

Kobieta zmarła na skutek upadku ze słynnych klifów Moheru w Irlandii. Do zdarzenia doszło w sobotnie popołudnie. Jak przekazały lokalne media, gdy doszło do tragedii, kobieta była na wycieczce ze znajomymi.

Tragiczny wypadek w kultowym miejscu

Tragiczny wypadek w kultowym miejscu

Źródło:
RTE, BBC

Marcin Kierwiński odniósł się na X do sobotnich komentarzy po incydencie na placu Piłsudskiego. "Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia, poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań" - napisał szef MSWiA.

Marcin Kierwiński o "nienawistnych działaniach". Grozi konsekwencjami

Marcin Kierwiński o "nienawistnych działaniach". Grozi konsekwencjami

Źródło:
tvn24.pl

To część operacji Kremla - ocenił w najnowszej analizie Instytut Studiów nad Wojną odnosząc się do umieszczenia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na liście poszukiwanych przez Rosję przestępców. Zdaniem amerykańskich analityków, celem Moskwy jest podważenie legalności prezydentury Zełenskiego i doprowadzenie Ukrainy do izolacji dyplomatycznej.

ISW: list gończy za Zełenskim to część operacji Kremla "Majdan3"

ISW: list gończy za Zełenskim to część operacji Kremla "Majdan3"

Źródło:
PAP

W Berdiańsku w obwodzie zaporoskim zginął w eksplozji swojego samochodu kolaborant i jeden z organizatorów katowni do przesłuchiwania ukraińskich jeńców - informuje wywiad wojskowy Ukrainy (HUR). "Za każdą zbrodnię wojenną nadejdzie sprawiedliwa zapłata" - podkreślono w komunikacie wywiadu.

Ukraiński wywiad: kolaborant i organizator katowni zginął w wybuchu samochodu

Ukraiński wywiad: kolaborant i organizator katowni zginął w wybuchu samochodu

Źródło:
PAP

Maj to tradycyjnie czas pierwszych komunii świętych. "Co, jeśli przyjdzie kontrola z ZUS albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia, że przebywałam na imprezie zamiast pod adresem zamieszkania?" - zapytała anonimowo w mediach społecznościowych internautka przebywająca na L4. - W czasie zwolnienia lekarskiego musimy stosować się do zaleceń lekarza szczególnie wtedy, gdy na zaświadczeniu mamy napisane, że powinniśmy leżeć i dochodzić do zdrowia - przekazał biznesowej redakcji tvn24.pl Paweł Żebrowski, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Dodał, że w pierwszym kwartale 2024 roku zostało wydanych prawie 10 tysięcy decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę zasiłków chorobowych.

"Co, jeśli przyjdzie kontrola albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia?"

"Co, jeśli przyjdzie kontrola albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia?"

Źródło:
tvn24.pl

Podczas majówki zakopiańskie hotele były pełne. Tatrzańska Izba Gospodarcza szacuje, że zajętych było 90 procent miejsc noclegowych. Według Karola Wagnera z TIG największymi beneficjentami majówki nie byli jednak hotelarze, a restauratorzy i handlowcy.

Majówka w Zakopanem. "Największymi beneficjentami nie byli hotelarze"

Majówka w Zakopanem. "Największymi beneficjentami nie byli hotelarze"

Źródło:
PAP

Na trasie do Morskiego Oka w Tatrach przewrócił się jeden z koni ciągnących wóz w turystami. Na nagraniu opublikowanym w sieci widać, że gdy inne metody zawiodły, woźnica uderzył zwierzę w pysk. To poskutkowało, koń natychmiast wstał. Sytuację skomentowało między innymi Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

Koń upadł, woźnica uderzył go w pysk. Nagranie z drogi do Morskiego Oka

Koń upadł, woźnica uderzył go w pysk. Nagranie z drogi do Morskiego Oka

Źródło:
tvn24.pl

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogą wskazać Zdjęcie XX-lecia. Głosować można do 10 maja. Wyboru można dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Źródło:
TVN24