Po zakończeniu pracy nad "Mój tydzień z Marilyn", postanowiliśmy zerwać współpracę z The Weinstein Company. Czas pokazał, że podjąłem właściwą decyzję - podkreśla brytyjski producent filmowy David Parfitt w rozmowie z tvn24.pl. Laureat Oscara - za "Zakochanego Szekspira", który w 1999 roku został uznany najlepszym filmem - był jurorem w trakcie 15. edycji Mastercard Off Camera w Krakowie.
15. edycja Mastercard Off Camera w Krakowie kończy się w niedzielę. Jeden z najpopularniejszych i największych festiwali kina niezależnego w tej części Europy, przyciąga filmowców z różnych zakątków globu. Najważniejszą częścią programu jest Konkurs Główny "Wytyczanie Drogi", w którym twórcy swoich pierwszych bądź drugich pełnometrażowych fabuł, walczą o Krakowską Nagrodę Filmową, od tego roku nazwaną imieniem Andrzeja Wajdy. Tradycją jest, że 10 filmów ocenia międzynarodowe jury pod przewodnictwem przedstawiciela bądź przedstawicieli polskiej kinematografii. W tym roku u boku Wojciecha Smarzowskiego w jury zasiedli brytyjska dekoratorka planu Anna Pinnock oraz brytyjski producent filmowy David Parfitt.
Parfitt swoją karierę rozpoczął jako aktor filmowy i teatralny, ale jeszcze w latach 80. XX wieku skupił się na produkcji. Wspólnie z Kennethem Branaghem założył Renaissance Theatre Company, a następnie został producentem filmów przyjaciela, między innymi "Henryk V", "Przyjaciele Petera" czy "Wiele hałasu o nic". Film "Zakochany Szekspir" przyniósł między innymi Parfittowi Oscara w kategorii najlepszy film. Drugą nominację w tej kategorii przyniósł Brytyjczykowi dramat "Ojciec" (reż. Florian Zeller) z Anthonym Hopkinsem i Olivią Colman w rolach głównych. W swoim dorobku producenckim Parfitt ma również "Mój tydzień z Marilyn", "Tajemnice Joan" oraz polsko-brytyjską animację "Twój Vincent".
Tomasz-Marcin Wrona, tvn24.pl: W swojej karierze wyprodukował pan 26 tytułów, z czego większość to filmy kostiumowe bądź historyczne. To celowy wybór? Jakaś forma specjalizacji?
David Parfitt: To prawda, większość z nich to filmy historyczne. Z jednej strony, tak się wydarzyło, ponieważ wiele z nich ma teatralne korzenie. Z drugiej, razem z reputacją zawodową przypinana jest pewnego rodzaju specjalizacja i zacząłem dostawać bardzo dobre scenariusze, które dotyczyły wydarzeń historycznych.
Ale czy w obliczu katastrofy klimatycznej, pandemii COVID-19, wojny w Ukrainie, potrzebujemy kolejnych filmów historycznych?
Myślę, że to pytanie dotyczy wszystkich gatunków filmowych, bo nieważne jakim kryzysem jesteśmy dotknięci, potrzebujemy kina. W przypadku filmów historycznych czy kostiumowych, sięgamy przecież po te, które rezonują na współczesność, mogą mieć wpływ na współczesną publiczność. W innym przypadku nie są warte poświęcenia i pracy - takie mam podejście. Skupiam się na filmach, które będą źródłem przyjemności dla widzów oraz na które ludzie będą chcieli przyjść.
To nie jest tak, że celowo wyszukuję projekty kostiumowe, a raczej szukam ciekawych historii do opowiedzenia. Zresztą, mój ostatni film - "Ojciec" wyreżyserowany przez Floriana Zellera - wyłamuje się z tego trendu, bo jest filmem współczesnym.
Z tego, co udało mi się dowiedzieć, pana kolejny film będzie osadzony w postapokaliptycznej rzeczywistości Stanów Zjednoczonych, to prawda?
Cóż, moje nazwisko pojawia się w kontekście kilku projektów, które być może zrealizuję, być może nie. Ale najprawdopodobniej, kolejny film będzie dotyczyć protestów ruchów feministycznych w Wielkiej Brytanii w latach 80. ubiegłego wieku. Chodzi o głośne protesty kobiet przeciwko umieszczeniu amerykańskiej broni nuklearnej w bazie Greenham. Jest to zupełnie nowy dla mnie projekt, ale wydaje mi się, że jest to ważny temat we współczesnej Europie.
Myśli pan, że uczymy się na podstawie własnej historii?
Oczywiście, uczymy się, choć nie zawsze odrabiamy właściwe lekcje z historii. Chociaż rozglądając się wokół mam wrażenie, że wiele osób celowo nie chce wyciągnąć żadnych wniosków z przeszłości.
Jeden z pana najgłośniejszych filmów, to "Zakochany Szekspir", za który otrzymał pan w 1999 roku Oscara w kategorii najlepszy film. Nie jest tajemnicą, że razem z panem Oscara za ten film otrzymał również między innymi Harvey Weinstein. Czy po wybuchu skandalu z jego udziałem, miał pan jakieś problemy w branży?
Tajemnice Weinsteina ujrzały światło dzienne sześć albo siedem lat po tym, jak zdecydowaliśmy się zerwać z nim współpracę. Ja i moja firma zerwaliśmy wszelkie relacje z The Weinstein Company, po zakończeniu pracy nad filmem "Mój tydzień z Marilyn", przy którym mieliśmy co najmniej złe doświadczenia z Harveyem Weinsteinem. Gdy zamknęliśmy ten projekt, powiedziałem, że nie będziemy z nim więcej pracować i przestaliśmy dzielić się z nim scenariuszami, które dostawaliśmy.
O co poszło?
Złe zachowanie Weinsteina nie miało związku z przemocą seksualną, ale wiązało się z wykorzystywaniem władzy nad filmowcami. Na przykład próbował być producentem filmu, którego wcale nie produkował. Ogólnie mówiąc, poróżniły nas kwestie kreatywne. Czas pokazał, że podjąłem właściwą decyzję na podstawie swoich doświadczeń twórczych.
W jednym z filmów dokumentalnych o tym skandalu powiedział pan, że użył on przemocy fizycznej wobec pana. Następnie jego rzeczniczka w jego imieniu wydała oświadczenie, w którym zaprzecza pana słowom, nazywając je "udowodnioną nieprawdą i oburzającą fikcją". Jak pan to skomentuje?
Jestem zaszczycony tym, że Harvey Weinstein nazwał mnie kłamcą.
Ostatnie dwa lata minęły w cieniu pandemii COVID-19. Zauważył pan już jakieś główne zmiany w kinie niezależnym?
W czasie festiwalu brałem udział w jednym z paneli i dowiedziałem się, że w Polsce liczba sprzedawanych biletów powróciła do poziomu sprzed pandemii. I jest to świetny prognostyk, nawet jeśli spora część z nich dotyczy blockbusterów.
Wydaje mi się, że pandemia pokazała, że ludzie kochają kino jako zbiorową rozrywkę. Wspólne oglądanie filmu w sali kinowej jest niepodważalnym źródłem przyjemności, której żadna inna forma oglądania filmów nie zastąpi. W zasadzie jestem pełen nadziei, patrząc w przyszłość tej branży. Pojawia się pytanie o to, jakie filmy będą powstawać. Na pewno pojawią się takie, które na swój sposób ilustrować będą czasy, w jakich żyjemy. Jednak mam wrażenie, że producenci chętniej sięgają po komedie niż po tragedie, by zapewnić kinowej publiczności możliwość oderwania się od codzienności.
A w jaki sposób pandemia wpłynęła na pana plany zawodowe?
Z resztą partnerów biznesowych postanowiliśmy, że przez ten czas nie będziemy nic kręcić. Skupiliśmy się na szukaniu nowych projektów, nowych scenariuszy. Taka decyzja zapadła, ponieważ i bez pandemii zdobycie finansowania dla niezależnych filmów jest szalenie trudne. A w czasie pandemii koszty, które wynikały z regulacji dotyczących środków bezpieczeństwa, powodowały wzrost wydatków o ponad 20 procent. Wyszliśmy z założenia, że zamiast wydawać ogromne pieniądze na maski, testy, środki ochrony osobistej, wolimy przeznaczyć je, by ostatecznie film był jak najlepszy.
Moja firma zajmuje się również produkcją teatralną i tuż przed pierwszym lockdownem mieliśmy rozpocząć próby do nowego spektaklu. Wracamy do tego projektu już we wrześniu tego roku.
Jedyną rzeczą, którą wyprodukowaliśmy już u schyłku obostrzeń w Wielkiej Brytanii był krótkometrażowy film operowy "La Voix Humaine". Swoją premierę miał niedawno na antenie BBC. Jedna bohaterka, jedna lokalizacja, sześć dni zdjęciowych. A zatem był to taki mały, kameralny, projekt, którym symbolicznie uczciliśmy zniesienie restrykcji pandemicznych, a który przyniósł nam wiele radości.
Nominację do drugiego Oscara w kategorii najlepszy film otrzymał pan w 2021 roku za "Ojca" w reżyserii Floriana Zellera. Grający w nim główną rolę Anthony Hopkins doceniony został Nagrodą Akademii Filmowej. Jak znalazł pan Floriana i jego poruszający projekt?
To jest niesamowita historia, bo w tym przypadku film poniekąd znalazł mnie. Florian wspólnie z francuskimi producentami filmu: Philippem Carcassonne oraz Jean-Louisem Livim, pracowali nad tym projektem i mieli już zgodę Anthony'ego Hopkinsa na udział w filmie. Zastanawiali się nad tym, gdzie go nakręcić i zdecydowali się na Londyn. Po czym odezwali się do mnie. Byłem przeszczęśliwy, bo scenariusz jest absolutnie piękny. Miałem całkowitą pewność, że Florian - pomimo tego, że był debiutującym reżyserem - miał jasną wizję tego, co chce zrobić. Moim zadaniem było to, żeby zapewnić mu odpowiednie warunki i właściwych ludzi, aby mógł urzeczywistnić to, co sobie wymyślił. Za zdjęcia odpowiedzialny był Ben Smithard, z którym pracowałem przy "Moim tygodniu z Marilyn".
Do Krakowa przyjechał pan jako członek jury Konkursu Głównego "Wytyczanie Drogi". Jak ocenia pan poziom tych filmów?
Moim zdaniem są wspaniałe. To bardzo ciekawa i niecodzienna selekcja tego, co w szerokim ujęciu odzwierciedla to, co w tym momencie najlepsze w kinie niezależnym. Dlatego sprawiły mi wiele przyjemnosci. Jestem przed dyskusją z pozostałymi jurorami, ale rywalizacja pomiędzy tytułami jest naprawdę ogromna.
Na podstawie własnych doświadczeń, ma pan jakieś wskazówki dla tych, którzy kręcą pierwszy bądź drugi film pełnometrażowy?
Nieszczególnie. Jeśli chodzi o tych filmowców i filmowczynie, których filmy znalazły się w konkursie, to doskonale wiedzą, co robią. Nakręcili już rewelacyjne rzeczy, a zatem powinni trzymać się drogi, którą obrali. Cokolwiek dotąd robili, efekt jest wspaniały i niech tego się trzymają.
Zakładam, że Mastercard Off Camera jest pierwszym pana festiwalem filmowym w warunkach, jakie panowały przed pandemią. Czy miał pan jakieś oczekiwania wobec tego festiwalu?
W zasadzie nie. Po raz pierwszy przyjechałem do Krakowa, który okazał się być niezwykle pięknym miastem. To prawdziwy skarb. Dlatego starałem się jak najwięcej czasu spędzić na zwiedzaniu miasta. Wziąłem udział w jednym z pokazów plenerowych. To był piękny wieczór, który skupił ogromną publiczność. Z przyjemnością patrzyłem na widzów, którzy siedzieli na kocach i cieszyli się pięknym wieczorem.
Sam festiwal zrobił na mnie ogromne wrażenie, jako wydarzenie bardzo popularne i lubiane. Widać, że ludzie tęsknili za nim w takiej formule. Pierwotnie z organizatorami rozmawialiśmy jeszcze przed pandemią i miałem przyjechać na edycję, która przez pandemię została odwołana. Jestem bardzo zadowolony, że udało się nam dogadać tak szybko i mogłem wziąć udział w tegorocznej edycji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Forum Film Poland