Na śląskiej Drogowej Trasie Średnicowej samochód jechał pod prąd i o mały włos uniknął zderzenia z innym pojazdem. - Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on pojechał dalej - opowiada pan Krzysztof, autor nagrania, które otrzymaliśmy na Kontakt24. Policji udało się namierzyć 75-letniego kierowcę.
Kierowca jadący pod prąd został nagrany na DTŚ między Chorzowem a Świętochłowicami w poniedziałek rano. Na filmie widać, że w pewnym momencie niewiele brakuje, by zderzył się on z białym volkswagenem wyprzedzającym inny pojazd. Kierowcy volkswagena udaje się jednak zjechać na sąsiedni pas.
"W ostatniej chwili" udało się uniknąć wypadku
Autor nagrania pan Krzysztof opowiedział nam, że z daleka zauważył nadjeżdżające auto. - Zjechałem i zacząłem sygnalizować niebezpieczeństwo innej uczestniczce ruchu, kobiecie, która jechała w prawidłowy sposób lewym pasem: trąbiłem, puszczałem jej sygnały świetle - wspomniał.
- Na szczęście zadziałało, bo udało jej się zjechać w ostatniej chwili. Gdyby nie to, wjechałaby czołowo w tego człowieka. Ja też pewnie nie zdążyłbym odjechać i dostałbym rykoszetem - stwierdził.
Pan Krzysztof zaznaczył, że kierowca łamiący przepisy "poruszał się z dużą prędkością". -Jechał spokojnie 80-90 km/h. Gdy mnie mijał, widziałem, że prowadził starszy człowiek. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on pojechał dalej. Podobno był widziany na tym samym pasie w okolicach Zabrza - relacjonował.
- Około godziny 13:15 otrzymaliśmy zgłoszenie, że w Chorzowie mały samochód osobowy koloru brązowego wjeżdża na Drogową Trasę Średnicową w przeciwnym kierunku - poinformowała rzeczniczka Komendanta Wojewódzkiego Policji Sabina Chyra-Giereś.
- Policjanci niezwłocznie udali się na miejsce, przepatrolowali całą trasę, lecz nie napotkali samochodu, który poruszałby się w przeciwnym kierunku - przekazała.
Chyra-Giereś podkreśliła, że chociaż tym razem obyło się bez tragicznych skutków, należy pamiętać, że takie zachowanie jest wyjątkowo niebezpieczne.
"Bardzo się zestresował"
We wtorek policjantka przekazała, że kierowcę udało się namierzyć.
- Policjanci z Chorzowa dotarli do mężczyzny, który poruszał się pod prąd na Drogowej Trasie Średnicowej. 75-latek tłumaczył, że popełnił błąd i pomylił zjazd. Całą sytuacją bardzo się zestresował, nie wiedział, jak się zachować, dlatego kontynuował podróż i chciał jak najszybciej zjechać z tej drogi – przekazała Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka prasowa śląskiej policji.
Policjantka wyjaśniła, że w takiej sytuacji właściwym zachowaniem jest zatrzymanie się na pasie awaryjnym, przejście za bariery ochronne i zadzwonienie na numer 112.
75-latek stracił już prawo jazdy, a sprawa została skierowana do sądu.
Pod prąd autostradą
To kolejna niebezpieczna sytuacja z jadącym pod prąd kierowcą, która miała miejsce w ostatnim czasie. W niedzielę późnym wieczorem na autostradzie A2 między węzłami Stryków i Łódź Północ doszło do czołowego zderzenia. Zginęła w nim 66-latka, która jechała pod prąd.
- Wszystko na to wskazuje - to jest nasza interpretacja na 99 procent - że kobieta się pomyliła i postanowiła zawrócić na autostradzie i pojechała pod prąd - przekazał nam Maciej Zalewski, rzecznik prasowy łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Z kolei w pobliżu miejscowości Miedniewice w sobotę wieczorem zderzyły się ford i toyota. Ze wstępnych ustaleń służb pracujących na miejscu wynika, że do wypadku przyczynił się 65-letni kierowca toyoty, który wjechał autostradę pod prąd i doprowadził do czołowego zderzenia. Kierowca toyoty zginął na miejscu, 48-latek kierujący fordem zmarł w szpitalu.
Po wypadku kierowcy utworzyli na autostradzie korytarz życia, by ułatwić służbom dotarcie do poszkodowanych. Część z nich jednak skorzystała z okazji i pojechała pod prąd, by nie stać w korku. Nagranie z takiej sytuacji otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Więcej szczęścia miał 55-letni kierowca ciężarówki, który jechał pod prąd ulicami Piły. Służby zaalarmował jeden z świadków, który na bieżąco przekazywał lokalizację pojazdu. Kiedy policjanci zatrzymali kierowcę, okazało się, że jest pijany.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Skoczylas