Po dwóch tragicznych wypadkach spowodowanych przez kierowców jadących pod prąd na autostradzie A2 Marcin Stuszewski z Akademii Jazdy DTJS mówił na antenie TVN24, jak należy w takiej sytuacji postąpić. Co zrobić, gdy jedziesz autostradą i widzisz samochód pędzący pod prąd? Ale też gdy sam popełnisz taki błąd?
W niedzielę wieczorem dwa samochody czołowo zderzyły się na autostradzie A2 w pobliżu Strykowa w województwie łódzkim. W wypadku zginęła 66-letnia kobieta, która jechała autostradą pod prąd. Dzień wcześniej, kilkadziesiąt kilometrów dalej na tej samej autostradzie, doszło do bardzo podobnego wypadku. 65-letni kierowca wjechał na autostradę pod prąd i doprowadził do czołowego zderzenia. Zmarł na miejscu, 48-letni kierowca poruszający się drugim pojazdem zmarł w szpitalu.
Jedziesz autostradą, widzisz samochód pędzący pod prąd. Co robić?
Marcin Stuszewski z Akademii Jazdy DTJS mówił w poniedziałek w TVN24, że gdy prawidłowo jedziemy autostradą lub jakąś inną drogą, a widzimy kogoś jadącego pod prąd, powinniśmy "przede wszystkim zadbać o własne bezpieczeństwo". - To jest najważniejsze, to jest nasz priorytet: przetrwać na tej drodze, przeżyć w takiej niebezpiecznej sytuacji - mówił ekspert. - Kolejną rzeczą jest to, żeby zadbać o bezpieczeństwo innych, czyli w jakiś sposób ich poinformować. Jeśli mam radio CB, to się nie zastawiam, tylko krzyczę w tym radiu, żeby ci, którzy jadą z przeciwka, przekazali informację tym, którzy jadą za mną. Bo oni się jeszcze nie spotkali z tym nadjeżdżającym samochodem - kontynuował.
- Druga rzecz to mruganie światłami, dawanie sygnałów dźwiękowych, bo to jest bezpośrednie ratowanie życia. (...) - podkreślił.
Marcin Stuszewski powiedział również, że po minięciu samochodu jadącego pod prąd należy jak najszybciej zadzwonić na numer alarmowy i poinformować służby o zdarzeniu. - Bo jeśli jeszcze nie doszło do tragedii, to zaraz może dojść, więc i tak warto je (służby) zmobilizować, żeby na takie miejsce przyjechali jak najszybciej - mówił.
Omyłkowo sami wjechaliśmy pod prąd. Co robić?
Stuszewski wskazał, że gdy z roztargnienia lub jakiegoś innego powodu zaczniemy jechać pod prąd, musimy "jak najszybciej zjechać na najbliższe pobocze, zatrzymać się". - Nie próbować zawracać, bo wtedy możemy spowodować kolejne zagrożenie, bo ja stoję, a wszyscy jadą, oni jadą z dużą prędkością. Ja nie dam rady zrobić bezpiecznie manewru zawrócenia w odpowiednim kierunku - kontynuował. Jak podkreślił, należy zjechać na pas awaryjny lub pobocze i zadzwonić pod numer 112, a następnie "poczekać, jak przyjedzie asysta autostradowa, która w bezpieczny sposób pozwoli nam wrócić na właściwy tor".
Dlaczego jechali pod prąd
Zapytany o to, jak to możliwe, że kierowcy, którzy w weekend spowodowali wypadki, długo jechali pod prąd, odpowiedział, że mogli "nie zdawać sobie z tego sprawy". - Najczęściej przyczyną wszystkich błędów jest nasze roztargnienie, że my zamiast skupić się na kierowaniu samochodem, jesteśmy zamyśleni szeregiem innych problemów życiowych, które dla nas są dużo ważniejsze, niż to, że ja teraz siedzę w samochodzie, jestem kierowcą, jestem odpowiedzialny za swoje życie, i jak pokazują te tragedie, za życie też innych osób - mówił.
Rzecznik łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Maciej Zalewski poinformował, że jeśli chodzi o wypadek na autostradzie A2 w pobliżu Strykowa, to kamery monitoringu na jednym węźle zarejestrowały, że kierująca kobieta jedzie w kierunku Warszawy prawidłowo. Na kolejnym węźle kamery już nie zarejestrowały jej pojazdu. - Wszystko na to wskazuje - to jest nasza interpretacja na 99 procent - że kobieta się pomyliła i postanowiła zawrócić na autostradzie i pojechała pod prąd - przekazał.
Marcin Stuszewski z Akademii Jazdy DTJS podkreślił też, że w uniknięciu ewentualnego wypadku bardzo ważne jest trzymanie odpowiedniego dystansu od samochodu jadącego przed nami. - Tak żebym miał czas na reakcję. To się przyjmuje najczęściej, że taki bezpieczny dystans to są trzy sekundy. Dlaczego to nie jest w metrach? To zależy od prędkości. Im szybciej jadę, tym ten dystans w metrach będzie większy - mówi. - Ten dystans zawsze nas ratuje - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, KP PSP Zgierz