Dla mnie jest to sytuacja bardzo zaskakująca. W tej chwili mamy bardzo dobre oznakowanie - komentował tragiczny wypadek na A2 Andrzej Janicki, były policjant drogówki. Gość TVN24 mówił też, co należy zrobić w podobnej sytuacji, aby uniknąć zderzenia.
Do zderzenia forda i toyoty doszło w sobotę około godziny 19 na autostradzie A2, między Wiskitkami a Skierniewicami, w pobliżu w miejscowości Miedniewice (woj. mazowieckie). W wyniku zdarzenia na miejscu zginął 65-letni kierowca toyoty. Natomiast kobieta i mężczyzna z forda zostali zabrani do szpitala w stanie ciężkim. W niedzielę policja poinformowała, że 48-letni kierowca forda zmarł w szpitalu.
Ze wstępnych ustaleń służb pracujących na miejscu wynika, że do wypadku przyczynił się kierowca toyoty, który wjechał autostradę pod prąd i doprowadził do czołowego zderzenia.
O sobotniej tragedii mówił w niedziele na antenie TVN24 były naczelnik ruchu drogowego z Pabianic i były biegły Andrzej Janicki.
- Dla mnie jest to sytuacja bardzo zaskakująca. W tej chwili mamy bardzo dobre oznakowanie - poziome, pionowe, mamy dodatkowe znaki informujące o tym, czy wjeżdżamy pod prąd. Tutaj ewidentny błąd kierującego, który po prostu nie uszanował zasad ruchu drogowego - ocenił.
Ekspert wskazał, że przy obecnym stanie infrastruktury jest dla niego czymś niezrozumiałym, jak można wjechać na autostradę pod prąd i kontynuować jazdę.
Co możemy zrobić w podobnej sytuacji?
Co należy zrobić w sytuacji, gdy mimo to kierowca wjedzie na drogę szybkiego ruchu pod prąd? - Powinien natychmiast zatrzymać się na pasie awaryjnym, natychmiast powiadomić służby, że taka sytuacja ma miejsce. Aby służby mogły przyjechać i pomóc powrócić kierowcy na właściwą drogę - wytłumaczył.
Janicki był dopytywany, czy istnieje możliwość wcześniejszego wychwycenia takiego zagrożenia, jak jazda pod prąd na autostradzie. - Część tras posiada monitoring. Ale to są bardzo dynamiczne sytuacje. Jeżeli kierujący wjeżdża pod prąd, to zajmuje kilkanaście sekund. Zanim służby zareagują, upływa niestety czas. W tym czasie najczęściej dochodzi do tragedii - wyjaśnił Janicki.
Co może zrobić kierowca, który napotyka na jadący z naprzeciwka pojazd? - Poruszając się po autostradzie, poruszamy się z bardzo dużymi prędkościami. To są dosłownie ułamki sekund na naszą reakcję. Jeżeli mamy taką możliwość, powinniśmy natychmiast zjechać z drogi poruszania się tego pojazdu. To jest praktycznie jedyne rozwiązanie, które pozwala nam uniknąć zderzenia. Przy takich zdarzeniach, gdzie jeszcze dochodzi prędkość, one najczęściej kończą się tragicznie.
- Jeżeli kierujący uniknie zagrożenia, natychmiast powinien powiadomić służby, że taka sytuacja ma miejsce - podkreśla Janicki. Wystarczy wybrać w swoim telefonie numer alarmowy 112.
Jak powinni zachować się świadkowie wypadku?
Ekspert był pytany również o to, jak powinniśmy się zachować, jeśli jesteśmy świadkami takiego wypadku, jak ten, który wydarzył się w sobotę wieczorem na A2.
- Jeżeli poruszamy się po przeciwnym pasie ruchu, kontynuujmy jazdę. Nie blokujmy pasa ruchu, który może być potrzebny dla służb, które będą pomagały uczestnikom tego zdarzenia - odpowiedział Janicki. - Jeżeli opuszczamy pojazd, udajmy się na pobocze - dodał.
Rola świateł drogowych
Sprawę tragicznego wypadku omawiał również w niedzielnym "Dniu na Żywo" TVN24 ekspert do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz były wiceszef stołecznej drogówki Wojciech Pasieczny. - Wjechać pod prąd na autostradzie, to trzeba się naprawdę bardzo postarać - ocenił Pasieczny. - Świadkowie mówią, że ten kierowca jechał przez jakiś czas. Powinien się zorientować i natychmiast zareagować. Zjechać na pas awaryjny - podkreślił.
Pasieczny wskazał, że kierowcę, który jedzie pod prąd, powinniśmy ostrzec światłami drogowymi. - Te światła zezwalają nam na ostrzeganie przed niebezpieczeństwem - powiedział. Ekspert wskazał, że zdolności psychomotoryczne kierowcy, który jechał pod prąd, musiały być w jakiś sposób osłabione.
Autorka/Autor: dg/b
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: OSP Wiskitki