Kobiecy Punkt Widzenia
Helena Pyz: jak jest cel życia, to nie ma miejsca na zmartwienia
Przywilejem jest to, że wpuszczają mnie do swojego życia. Człowiek trędowaty w Indiach to jest człowiek naprawdę odrzucony, niechciany, w jakimś sensie przeklęty - opowiada w "Kobiecym Punkcie Widzenia" Helena Pyz. Lekarka od ponad 30 lat pomaga w Ośrodku Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya. Jak tłumaczy "trędowaty nie pójdzie do żadnego lekarza, bo nie będzie przyjęty, nie ma tam dla niego miejsca. Tak jak dla dzieci trędowatych nie ma miejsca w publicznej szkole, nadal". - Okaleczenia pojawiające się, kiedy dochodzi do zniekształceń, powodują, że społeczność głośniej lub ciszej, ale mówi "masz się wynieść, bo jak się nie wyniesiesz, to całą rodzinę dotknie ostracyzm", "to nie będziecie mogli wziąć wody z naszego źródła" i tak dalej. To jest nakaz społeczny, który się wyczuwa. Nie trzeba brać kamienia w rękę i wypędzać - zaznacza. Z czego to wynika? - Ze strachu, z uprzedzeń, z tego poczucia karmy: jeżeli masz taką chorobę, to znaczy, że jesteś temu winien jakoś - odpowiada. Rozmówczyni Małgorzaty Mielcarek opowiada również o tęsknocie raz za Polską, raz za ośrodkiem Jeevodaya, o zmianach, które przyniosła pandemia i o mobilizacji do działania. - Jak jest cel życia, to gdzie miejsce na martwienie się? Przychodzą zmartwienia, to się przez to przechodzi jakoś. Co można zreperować, to się reperuje, czego się nie da, bo głową muru się nie przebije, wtedy trzeba zrezygnować z pewnych rzeczy, odróżnić to, co mogę przewalczyć, a czego nie mogę i iść dalej. Szkoda czasu - podkreśla. Helena Pyz, świecka misjonarka związana z Instytutem Prymasa Wyszyńskiego na pierwszą misję wyjechała w 1989 roku. Przez mieszkańców ośrodka nazywana jest Mami (mama). - Taką drogę wybrałam i wydaje mi się, że ona jest sensowna - mówi.