1457 dni upłynęło od ostatniego przegranego przez Świątek meczu w Rolandzie Garrosie. W ćwierćfinale turnieju w 2021 roku lepsza okazała się Greczynka Maria Sakkari. Od tamtej pory Polka wygrywała nieprzerwanie w 26 meczach, sięgając po drodze po trzy z rzędu tytuły. Chciałoby się, żeby ta seria była kontynuowana, ale w czwartek brutalnie przerwała ją Sabalenka, wygrywając w półfinale 7:6 (7-1), 4:6, 6:0.
Prysły marzenia o piątym już tytule (pierwszy zdobyła w 2020 roku), wróciły pytania o aktualną dyspozycję tenisistki, do sierpnia ubiegłego roku liderki rankingu, od poniedziałku siódmej zawodniczki w zestawieniu. W powszechnym odbiorze Świątek od dłuższego czasu przeżywa poważny kryzys. Ubiegłoroczny Roland Garros pozostaje ostatnim wygranym przez Polkę turniejem. Ale czy w istocie bieżący sezon należy oceniać aż tak krytycznie?
"Prawie każda tenisistka z pierwszej setki wyniki Świątek w tym sezonie brałaby w ciemno"
- Z perspektywy osoby zajmującej się tenisem mogę powiedzieć, że prawie każda tenisistka z pierwszej setki rankingu, może z wyjątkiem trzech, wyniki Świątek w tym sezonie brałaby w ciemno - zapewnia komentująca w Eurosporcie mecze tenisowe Justyna Kostyra.
Jej słowa znajdują odzwierciedlenie w rankingu WTA Race, w którym liczone są tylko punkty zdobyte od początku roku. Świątek jest w nim czwarta. Wyprzedzają ją tylko Madison Keys, Coco Gauff i Sabalenka, a dystans, który ją dzieli od najlepszych, nie jest tak wielki jak w przypadku głównego zestawienia. Skąd zatem tak krytyczny stosunek do gry Świątek, często zresztą wyrażany przez nią samą?