|

Czego osoby LGBT+ mogą spodziewać się po prezydencie Nawrockim

Karol Nawrocki
Karol Nawrocki
Źródło: Beata Zawrzel / Reporter / East News
Karol Nawrocki wygrał drugą turę wyborów prezydenckich 1 czerwca 2025. Tego dnia zaczął się też, świętowany na całym świecie przez społeczność osób LGBT+, Miesiąc Dumy (Piride Month). Nawrocki w czasie kampanii zapewniał, że osoby LGBT+ mają prawa, jednocześnie sugerował, że nie będzie zajmował się ich sprawami, a tęczową flagę przeciwstawiał biało-czerwonej. O to, czego osoby LGBT+ może spodziewać się po prezydenturze Karola Nawrockiego, zapytaliśmy ekspertów. Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Tematy związane z LGBT+ były obecne w ostatniej kampanii wyborczej w mniejszym stopniu niż w poprzednich - mówi socjolożka Monika Czaplicka. Jakie są tego powody? Dlaczego brak kwestii istotnych dla społeczności LGBT+ to zła informacja i czym jest "homofobia w białych rękawiczkach"?
  • Jaką ustawę jest gotów podpisać prezydent elekt, a jakiej na pewno nie podpisze?
  • Jestem uważana za swoiste ciało obce, z którym trzeba jakoś żyć, ale niech się nie wychyla, niech siedzi cicho, bo jest umowna zgoda większości, iż jestem kilka szczebelków pod większością - mówi Kinga Kosińska, autorka książek, kobieta z historią korekty płci.

- Myślę, że cała społeczność LGBT+ jest w tej chwili w żałobie, ponieważ zaangażowała się, tłumnie poszła na wybory, a to, co jest ich rezultatem, to nie tylko wybór Karola Nawrockiego na prezydenta, ale także świadomość, że zmiany, o które tak bardzo walczyliśmy, znowu odwlekają się w czasie - mówi w rozmowie z tvn24.pl Przemysław Walas, kierownik Rzecznictwa Kampanii Przeciw Homofobii. 

Podobną obawę wyraża Grzegorz Miecznikowski, aktywista na rzecz praw człowieka i współzałożyciel agencji marketingu inkluzywnego Priders.pl. - Prezydent Nawrocki nie popchnie ustawy o związkach partnerskich. Nie ułatwi procedur uzgodnienia płci osobom transpłciowym. Nie powie jasno, że nasze życie, zdrowie psychiczne i bezpieczeństwo są równie ważne jak wszystkich innych - wylicza. 

Socjolożka Monika Czaplicka do tego zestawu dodaje ustawę o mowie nienawiści i adopcji. Zaznacza, że ustawy w związku z ostatnią kwestią nikt obecnie nie planuje. - Przez kolejnych pięć lat na stanowisku prezydenckim będzie zasiadała osoba, która traktuje osoby LGBTQ+ co najmniej z niechęcią. Jak dużą, zobaczymy w czasie prezydentury - mówi nasza rozmówczyni. 

Co Karol Nawrocki mówi o społeczności LGBT+

Uwagę naszych rozmówców zwraca już sam program kandydata PiS w tegorocznych wyborach prezydenckich. Na swojej stronie internetowej przedstawił on pięć głównych obszarów programowych: "Dobrobyt", "Normalne państwo", "Bezpieczeństwo", "Rozwój" i "Kontrakt podatkowy". Kwestie związane ze społecznością LGBT+ znajdujemy w obszarze "Normalne państwo", dokładniej w ustępie "Bezpieczne dzieciństwo bez ideologii". Karol Nawrocki zapowiada w nim "zatrzymanie pomysłów zmierzających do łatwej zmiany płci przez dzieci, nie dla adopcji dzieci przez pary homoseksualne, nie dla ideologii w szkołach". 

- To jest język żywcem wyciągnięty z narracji kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa. A transfobiczny przekaz jest leitmotivem wszelkich prawicowych narracji w Europie i na świecie - zauważa w rozmowie z tvn24.pl Przemysław Walas z KPH. - Kwestia "przeciwdziałania seksualizacji dzieci " to narracja skierowana przede wszystkim w postulowaną przez ministrę edukacji Barbarę Nowacką edukację zdrowotną, która jest w zgodzie ze standardami międzynarodowymi proponowanymi przez WHO - podkreśla. 

Nawrocki wyraża sprzeciw. Nikt obecnie nie podnosi tej kwestii

Nasz rozmówca zwraca uwagę, że kwestia adopcji przez osoby LGBT+ nie jest obecnie podnoszona przez żadne środowisko w kraju i "musi upłynąć dużo czasu, by przekonać polityków, że adopcja nie czyni krzywdy żadnemu dziecku, a jest po prostu wyrazem troski o najmłodszych".

Jak wygląda sytuacja na Starym Kontynencie? Adopcję przez osoby tej samej płci dopuszczają obecnie 23 państwa w Europie - wynika z internetowej bazy Equaldex. 

Walas dodaje, że wzmiankowana w programie Nawrockiego kwestia tranzycji osób najmłodszych jest w Polsce "mocno uregulowana". - Cały proces odbywa się za zgodą i pod pełną kontrolą rodziców, ale także lekarzy, i narracja o łatwym zmienianiu płci jest po prostu narracją fałszywą, opartą na fake newsach i mającą podgrzewać emocje związane z ochroną najmłodszych - mówi Walas. - Jednocześnie jest to ostry atak skierowany w stronę społeczności osób transpłciowych - dodaje. 

- Szacuje się, że osób transpłciowych w Polsce jest 240 tys., ale ze względu na fakt, że tranzycja to proces, nie ma jednego rejestru - mówi nam kierownik Rzecznictwa Kampanii Przeciw Homofobii. - Poszczególne zabiegi, jak np. mastektomia, są ujęte w zbiorczych rejestrach. Ponadto zdecydowana większość osób dokonuje tranzycji medycznej w sektorze niepublicznym, ponieważ zabiegi te nie są refundowane przez NFZ - dodaje. Nie znamy dokładnych statystyk na temat liczby tranzycji, znamy natomiast dane na temat spraw o sądowe uzgodnienie płci - tych w latach 2020-2022 przeprowadzono 1162. - Danych za ostatnie dwa lata jeszcze nie ma, ale należy założyć tendencję wzrostową - stwierdza Walas.

Jaką ustawę podpisze przyszły prezydent

Co o osobach LGBT+ i ich prawach mówił Karol Nawrocki w trakcie kampanii wyborczej? Podczas wiecu zorganizowanego krótko po pierwszej turze kandydat PiS nazwał kandydata KO Rafała Trzaskowskiego "radykalnie lewicowym, liberalnym politykiem, wspierającym LGBT i wszystkie ideologie, które niszczą głowy i świadomość naszych dzieci i wnuków".

Już na kilka miesięcy przed wyborami Nawrocki wskazał, że nie podpisałby ustawy o związkach partnerskich zaproponowanej przez ministrę ds. równości Katarzynę Kotulę. - W Polsce mamy dwie płcie - stwierdził w Polsat News w styczniu. Dodał, że "jak stanowi konstytucja, małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny". Zaznaczył jednak, że byłby otwarty na dyskusję na temat statusu osoby bliskiej. 

Karol Nawrocki
Karol Nawrocki
Źródło: Piotr Polak/PAP

Temat statusu osoby bliskiej, określanego również jako status osoby najbliższej, wrócił między innymi podczas debaty z Rafałem Trzaskowskim przed drugą turą wyborów prezydenckich. - Wielokrotnie mówiłem, że jestem zwolennikiem statusu osoby najbliższej. Sam znam takie relacje - powiedział Nawrocki, pytany przez kandydata KO o związki partnerskie.

Kandydat PiS ocenił podczas debaty, że "oczywiście małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny" i dodał, że "nie wyobraża sobie małżeństwa osób tej samej płci". - Ale jeśli chodzi o pomoc osobom, niezależnie od tego, czy są hetero- czy homoseksualne, czy ich relacja jest inna, czy to na przykład relacja młodego człowieka z kombatantem - to jestem otwarty na rozmowę o statusie osoby najbliższej - zadeklarował. 

Podobna deklaracja padła z ust Nawrockiego podczas debaty w Telewizji Republika w kwietniu. Kandydat PiS zaznaczył wówczas, że w Polsce homoseksualność nigdy nie była penalizowana, i dodał, że osoby LGBT mają prawa. - Jestem gotowy do podpisania i do dyskusji wokół statusu osoby najbliższej, ale nie może ani pani profesor (Joanna Senyszyn - red.), ani społeczność LGBT+ oczekiwać ode mnie tego, że będę forsował czy zajmował się ich sprawami - wskazał. - Ja w ogóle jestem za tym, aby kwestie seksualne, prywatne, pozostawały poza życiem politycznym - dodał. 

O co chodzi ze statusem osoby najbliższej? Polskie Stronnictwo Ludowe jesienią 2024 roku zapowiedziało pracę nad projektem ustawy o statusie osoby najbliższej, który ma być odpowiedzią na ten dotyczący związków partnerskich. - Problem w tym, że my nigdy nie zobaczyliśmy nawet założeń do tej ustawy PSL - zauważa w rozmowie z tvn24.pl Przemysław Walas. 

Kierownik Rzecznictwa Kampanii Przeciw Homofobii dodaje, że poza zapowiedziami medialnymi PSL "nie wszedł w żaden etap realizacji tego pomysłu". - Poruszamy się w obszarze domniemywania, co taki status może dawać. Opierając się tylko na przekazach, można stwierdzić, że miałby on dotyczyć kwestii czysto podatkowych i związanych z możliwością odwiedzenia kogoś w szpitalu. To stanowczo za mało - ocenia Walas. 

Zdaniem Moniki Czaplickiej istnieje ryzyko, iż podpisanie przez nowego prezydenta ewentualnej ustawy o statusie osoby najbliższej sprawi, że "zniknie argument nieuregulowanych kwestii prawnych między dwiema osobami, a na lata zamknie się temat małżeństw jednopłciowych". - Bo po co związki czy małżeństwa, skoro wszystkie sprawy da się załatwić statusem? - konstatuje socjolożka. 

Po co kandydatowi flaga

Ale kampania wyborcza to nie tylko wypowiedzi, ale i gesty, które zapadły w pamięć osobom LGBT+, takie jak postawienie przez Karola Nawrockiego tęczowej flagi przed Rafałem Trzaskowskim. - Bo ostatnio ucieka od tej symboliki - tłumaczył kandydat PiS podczas debaty w Końskich. Dla siebie miał flagę biało-czerwoną, którą zapowiedział "reprezentować". 

Nawrocki o polityce zagranicznej. Stawia u siebie biało-czerwoną flagę, a na pulpicie Trzaskowskiego flagę LGBTQ+
Źródło: TVN24

Dlaczego osoba ubiegająca się o najwyższy urząd w państwie zdecydowała się na taki gest? Nasi rozmówcy sugerują, że mógł on pomóc w mobilizacji konserwatywnego elektoratu, który ma wykształcony przez prawicę negatywny obraz osób LGBT+. - Dla tych osób tęczowa flaga jest symbolem Obcego i jego ideologii, który czyha z niecnymi zamiarami na "normalnych" ludzi, szczególnie dzieci - wyjaśnia Monika Czaplicka.

- Dodatkowo gest postawienia tej flagi przed Trzaskowskim miał na celu powiązanie kandydata z tymi lękami i fiksacjami w myśl zasady, że Trzaskowski wspiera LGBTQ+, czyli nie prawa człowieka i wolności demokratyczne, jak parady, ale indoktrynację i seksualizację. To także wymusiło na kandydacie KO wyrażenie swojej opinii, którą bacznie obserwowały też osoby o poglądach lewicowych. Niestety Trzaskowski postanowił schować flagę, podobnie jak schował tematy istotne dla osób LGBTQ+ podczas tej kampanii. Nawrocki wygrał więc podwójnie: przypominając swoim wyborcom o lękach i zniechęcając osoby lewicowe do Trzaskowskiego - dodaje socjolożka. 

Grzegorz Miecznikowski gest z flagą odbiera jako przykład "symbolicznej manipulacji". - To stworzenie pozoru otwartości tylko po to, by chwilę później się z niej wycofać. To nie był gest solidarności, tylko próba zneutralizowania tematu, którego sam Nawrocki nie chciał ani dotykać, ani uznać za ważny. Tematu, który dotyczy milionów obywatelek i obywateli, ale wciąż traktowany jest jako politycznie niewygodny - mówi aktywista na rzecz praw człowieka. 

Przemysław Walas: - Tęczowa flaga jest ważna dla dwóch milionów osób, które żyją w Polsce, bo na tyle szacuje się liczbę osób LGBT+ w naszym kraju. Jednocześnie te dwa miliony osób identyfikują się jako Polki i Polacy, jako obywatele Polski. Dla nich barwy narodowe również są ważne. Dzielenie i wyodrębnianie poszczególnych grup, w mojej ocenie, jest przyczynkiem do tego, żeby później kierować przeciwko nim uwagę społeczności i budować niechęć. 

"Jestem uważana za swoiste ciało obce"

Wypowiedzi prezydenta elekta sugerują, że społeczność LGBT+ nie ma co liczyć na zmiany w prawie, na które czeka od lat. Tu nie chodzi o przywileje, ale równość - podkreślają nasi rozmówcy. - Gdy ktoś mówi, że kwestie tożsamości i orientacji nie powinny być obecne w polityce, to znaczy, że albo nie ma pojęcia, co znaczy polityczna marginalizacja, albo dokładnie wie i próbuje ją znormalizować jako "neutralność" - mówi Grzegorz Miecznikowski. 

- Kwestie tożsamości, orientacji, uzgodnienia płci, małżeństwa, rodzicielstwa czy dostępu do opieki zdrowotnej są kwestiami politycznymi. Chociażby dlatego, że osoby queerowe są obywatelami, obywatelkami i osobami obywatelskimi. Nasze życie podlega tym samym regulacjom, co życie każdego innego człowieka. Jeśli ktoś mówi, że mamy być "prywatni", to znaczy: "macie nie mieć głosu tam, gdzie zapadają decyzje". To jest polityczne wykluczenie, tylko opakowane w język uprzejmości i neutralności - zaznacza aktywista na rzecz praw człowieka. 

Kinga Kosińska, autorka książek, kobieta z historią korekty płci, po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich napisała na Facebooku: "Nie zgadzam się na zepchnięcie mnie na margines społeczny". Gdy pytamy, co rozumie przez spychanie na margines, odpowiada: - Nazwałabym to uciskiem, niewidzialną presją odczuwalną wręcz fizycznie, wynikającą ze świadomości, iż według osoby, która powinna obejmować niejako swoim patronatem wszystkich obywateli, ja jestem poza czymś, co nazwałabym "wspólnotą człowieczeństwa", a do czego należność jest według mnie bardzo pomocna w codziennym funkcjonowaniu. 

- Czując się pełnoprawną członkinią narodowej wspólnoty, mam pewność, że aparat państwa, w tym prezydent, rozumie moje potrzeby, stoi na straży mojego bezpieczeństwa. Tymczasem ja od 10 lat w ogóle tego nie czuję. Jestem uważana za swoiste ciało obce, z którym trzeba jakoś żyć, ale niech się nie wychyla, niech siedzi cicho, bo jest umowna zgoda większości, iż jestem kilka szczebelków pod większością. Przykładowo można ze mnie jako transkobiety publicznie kpić, podczas gdy droga do kobiecości była dla mnie bardzo trudna - tłumaczy Kosińska. 

Nasza rozmówczyni przytacza sytuację ze swojego najbliższego otoczenia. - Przekonałam się wczoraj, że moi sąsiedzi w większości głosowali na Karola Nawrockiego, co nie przeszkadza im być dla mnie miłymi. Jednak wczoraj odebrałam to jako rodzaj maski, co mnie bardzo przybiło, bo sąsiedzi nie biorą pod uwagę mojego dyskomfortu wynikającego z prawicowego podejścia do osób takich jak ja. Tymczasem ja mogę zostać zaatakowana za to, że "byłam facetem, a może nawet wciąż nim jestem" i to dla prezydenta jest okej. Nawet się z tym zgodzi. Nawet gdy zostanę pobita. Nie czuję, że stanąłby za mną - mówi Kosińska. - Mowa nienawiści to broń wycelowana przeciwko mnie. Czuję zapach prochu. I jestem w tym sama. Podskórny brak poczucia bezpieczeństwa to nasz wierny towarzysz - dodaje. 

Homofobia w białych rękawiczkach

Wątek poczucia braku bezpieczeństwa wraca w kolejnych rozmowach, podobnie jak wypowiedzi skierowane przeciwko osobom LGBT+ w kolejnych kampaniach wyborczych. Monika Czaplicka zauważa jednak, że tematy związane z LGBT+ były praktycznie nieobecne w tegorocznej kampanii prezydenckiej. Z czego to wynika? 

- Częściowo z niskiego zainteresowania tematem na przykład związków partnerskich (zaledwie około 7-8 proc. wg badania UCE Research zrealizowanego dla Onetu w styczniu), co powoduje niską mobilizację elektoratu wobec "tęczowego wroga", częściowo to wycofanie się z ostrego tonu, nawet u Sławomira Mentzena - wskazuje Czaplicka. - Nawet chęć podpisania ustawy o statusie osoby bliskiej, również jako idealne uzasadnienie sytuacji z kawalerką i panem Jerzym, nie zawiera ani słowa o osobach LGBTQ+ - dodaje. 

Czy to oznacza, że homofobia zniknęła z życia politycznego? Socjolożka nie ma złudzeń. - Jawna homofobia zastąpiona została homofobią w białych rękawiczkach. Niby jej nie ma, a jednak jest. Te tematy pojawiały się jako element oczerniania Trzaskowskiego, który popiera "homoadopcję", "indoktrynację w szkołach" i "ideologię obcą kulturowo" itp. Innymi słowy - wcześniej jawnie używano mowy nienawiści, teraz ta nienawiść jest inaczej zapakowana, trudniejsza do wychwycenia, dopóki się nie wsłuchamy w słowa - zauważa Czaplicka. 

Marsz równości przeszedł ulicami Poznania (2024)
Marsz równości przeszedł ulicami Poznania (2024)
Źródło: TVN24

"Musimy reagować. I bronić nie tylko siebie"

Co robić w takiej sytuacji? - Jeśli głowa państwa odwraca się plecami do społeczności LGBTQIAP+, to nie znaczy, że mamy się potulnie rozsiąść na tych plecach i czekać, aż coś się zmieni. To znaczy tylko tyle, że znowu musimy zmienić taktykę. Skoro zamykają nam drzwi na Wiejskiej, wchodzimy oknem. W samorządach, w szkołach, w mediach, w kulturze. Jeśli nie możemy dziś zmienić prawa, to zmieniajmy życie zwykłych osób, które będą najbardziej odczuwać brak zmian politycznych lub zaostrzenie dyskursu. Tu, teraz, codziennie - mówi Grzegorz Miecznikowski. 

- Wspierajmy organizacje, które niosą pomoc psychologiczną, prawną i interwencyjną. Twórzmy sieci solidarności, queerowe colivingi, bezpieczne przestrzenie w sieci, grupy wsparcia, mentoring, doraźne zbiórki, własne mikroświaty opieki i przetrwania. Nie chodzi tylko o to, żeby przetrwać kolejny rok bez ustawy. Chodzi o jakość życia. Nie przetrwamy, jeśli będziemy liczyć na zewnętrzne zbawienie, musimy liczyć na siebie - dodaje. 

Aktywista na rzecz praw człowieka wskazuje również na rosnące zasięgi skrajnej prawicy w mediach społecznościowych. - Skrajna prawica rośnie w siłę w mediach społecznościowych, normalizuje przemoc w języku, prezentuje ją jako "odwagę", "prawdę", "wolność słowa". Dlatego musimy reagować. Konsekwentnie, systemowo, bez znieczulania. I bronić nie tylko siebie, ale też tych, którzy jeszcze nie potrafią tego sami i same. I nie chodzi tylko o osoby LGBTQIAP+, ale także o wszystkie grupy marginalizowane - podsumowuje. 

Czytaj także: