Były szef CBA Ernest Bejda został doprowadzony przed komisję śledczą do spraw Pegasusa. W piątek rano zatrzymała go policja, bo wcześniej cztery razy się nie stawił się na przesłuchaniu. Bejda skorzystał z możliwości udzielenia swobodnej wypowiedzi, którą przerwała przewodnicząca Magdalena Sroka, prosząc, by odnosił się do sprawy, w związku z którą został wezwany. Były szef CBA przytaczał postanowienie Trybunału Konstytucyjnego. - Ja się was nie boję. Będę odpowiadał na pytania - zadeklarował Bejda. Dodał, że "na potrzeby dyskusji" może uznać, że "takie oprogramowanie jak Pegasus istniało i zostało zakupione". - Gdy objąłem funkcję szefa CBA, w krótkim czasie dowiedziałem się, w obliczu rozwoju technologii, że ludzie stosują komunikatory, które mają charakter szyfrowy, co stanowi poważny problem w pracy służb - tłumaczył Bejda. Był też pytany, czy inicjując proces zakupu Pegasusa miał do tego legitymację ministra Mariusza Kamińskiego. - Nie musiałem mieć takiej legitymacji. Było przedmiotem troski ministra, aby służby były wyposażone w odpowiednie środki. Minister Kamiński miał wiedzę w tym zakresie. Zdecydowałem się, żeby skorzystać ze środków z Funduszu Sprawiedliwości, bo miałem do tego prawo - powiedział Bejda. Zeznał, że jego zdaniem były szef MS Zbigniew Ziobro wiedział o przekazaniu 25 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości na zakup oprogramowania Pegasus. Ale, jak zaznaczył, pytanie trzeba kierować do samego zainteresowanego. Bejda nie wskazał, kto i kiedy ustalił właśnie tę kwotę. Dodał, że "dysponentem funduszu był minister Woś, który był upoważniony przez ministra Ziobrę".