Czarno na białym. Do spółki z PiS

"W samym PiS-ie ten temat wywołał dużą nerwowość, u niektórych nawet panikę"

Grzegorz Łakomski z tvn24.pl i Dariusz Kubik z "Czarno na białym" dotarli do całej historii rachunku funduszu wyborczego PIS-u, z którego jasno wynika, kto na kogo wpłacał pieniądze. Aż 83 procent wpłat na eurokampanię Joachima Brudzińskiego pochodziło od osób ze spółek i instytucji zależnych od PiS. Nazwiska i kwoty powtarzały się również w przypadku kampanii Beaty Kempy i Joanny Kopcińskiej. Dziennikarzom udało porozmawiać z "obdarowanymi" politykami, niektórymi z wpłacających oraz ze Stanisławem Kostrzewskim, byłym skarbnikiem PiS. - Widać, że w samym PiS-ie ten temat wywołał dużą nerwowość. U niektórych nawet panikę. Wielu polityków wykorzystuje ten mechanizm, by zbierać środki na kampanię. Wiemy też, że Stanisław Kostrzewski nie jest dobrze postrzegany przez najważniejszych polityków PiS – powiedział w specjalnym wydaniu programu "Czarno na białym" Grzegorz Łakomski. Również w przypadku Grzegorza Tobiszowskiego wpłat dokonywały osoby zatrudnione w spółkach Skarbu Państwa. Europoseł w rozmowie z naszymi dziennikarzami nie ukrywał znajomości z nimi. W przypadku Marka Akcińskiego przyznał, że dał go do rady nadzorczej, by mu Huty Pokój pilnował. Nalegał również, by jego kolega, Krzysztof Mikuła, został wiceprezesem w Węglokoksie, bo "był sprawny". Sam Mikuła w rozmowie telefonicznej twierdził, że wygrał konkurs. - To nie jest zgodne z prawem. Tego już trudno bronić, bo po coś te konkursy są – stwierdził Krzysztof Izdebski, z Open Spending EU Coalition, ekspert Fundacji Batorego.