Tokio. Cena sukcesu
Anita Włodarczyk: lubię być niepokonana, ale potrafię chwilę popłakać
Każdy dzień to dla niej bicie rekordów, a rekordów świata pobiła już sześć. Lubi być niepokonana. Na świecie w swojej dyscyplinie jest potęgą. Kolekcjonuje złote medale i mistrzowskie tytuły. Anita Włodarczyk rzuca młotem jak maszyna. Złoty kolor jeszcze jej się nie znudził, dlatego teraz o kolejny złoty medal powalczy na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. - U mnie nie ma trenowania na pół gwizdka, jak już coś robię, to na sto procent. To jest jedna z moich cech, która doprowadziła mnie na szczyt świata – mówi w programie "Tokio. Cena sukcesu" i podkreśla, że przygotowanie fizyczne nie wystarczy, żeby osiągnąć sukces. - Możesz być talentem, możesz ciężko trenować, jeżeli nie ma psychiki, to nie jesteś megazawodnikiem - mówi wprost Anita Włodarczyk i przyznaje, że głowę można wytrenować tak samo jak ciało. Mistrzyni pokazuje swój szczęśliwy młot, mówi dlaczego swoich wyników szuka najpierw na tablicach rejestracyjnych samochodów i szczerze wyznaje, że kiedyś była beztalenciem. Na pytanie, co jest pociągającego w biciu rekordów, odpowiada śmiejąc się: – Przeważnie, jak rzucam, to czuję jak mnie młot ciągnie, a nie rekordy świata.
Zdradza też, czy nie czuje się czasem samotna, kiedy w jej życiu przyjdzie czas na miłość i dlaczego mężczyźni się jej boją. - Przede wszystkim jest to taki paraliż, dystans. Wiąże się to pewnie z tym, że widzą mnie na zawodach, jestem wtedy inną Anitą niż teraz. Na co dzień jestem osobą wrażliwą. Mam też momenty, kiedy potrafię chwilę popłakać - przyznaje mistrzyni olimpijska. Anita Werner na własne oczy obserwuje historyczny, pierwszy rzut młotem Anity Włodarczyk po kontuzji, której doznała w 2019 roku, a po wspólnym treningu sama oddaje swój pierwszy w życiu rzut.