Ataki izraelskich żołnierzy na cywilów to "poważne błędy". Nikt dotychczas nie usłyszał zarzutów

Izraelski atak na konwój World Central Kitchen
Ataki izraelskich żołnierzy na cywilów to "poważne błędy". Nikt dotychczas nie usłyszał zarzutów
Źródło: Justyna Zuber/Fakty o Świecie TVN24 BiS
Są przykłady sytuacji, w których celem izraelskich żołnierzy stały się konwoje humanitarne i cywile w punktach dystrybucji pożywienia. Śledztwa wewnętrzne Sił Obronnych Izraela (IDF) zakończyły się decyzjami o dymisjach lub naganach. Dotychczas jednak żaden z izraelskich żołnierzy nie usłyszał zarzutów w związku z tymi incydentami.

Od początku wojny w Strefie Gazy w październiku 2023 roku żaden izraelski żołnierz nie został skazany za zastrzelenie cywilów, w tym Palestyńczyków, pracowników organizacji pomocowych czy dziennikarzy. Pomimo licznych ofiar i międzynarodowych apeli odpowiedzialność za te działania pozostaje niemal niewidoczna.

- Ta wojna przekroczyła w swojej brutalności poziomy, z którymi do tej pory mieliśmy do czynienia. Nie było takiej wojny w ostatnich dekadach, w której użycie sprzętu, ciężkiej amunicji, siły, broni byłoby tak masowe - komentuje Agnieszka Zagner, dziennikarka "Polityki", ekspertka ds. Bliskiego Wschodu.

Ostrzelany konwój World Central Kitchen

1 kwietnia 2024 roku izraelskie siły ostrzelały konwój organizacji World Central Kitchen. Zginęło siedem osób, w tym obywatel Polski Damian Soból.

- Byliśmy w kontakcie z izraelską jednostką ds. koordynacji pomocy humanitarnej. Trasa była znana. Komunikacja była jasna. (...). Ten konwój był wyraźnie oznakowany, z naszym kolorowym logo na dachach pojazdów. Każdy mógł zobaczyć, kim jesteśmy i co robimy - twierdzi José Andrés, założyciel World Central Kitchen.

Dochodzenie Sił Obronnych Izraela wykazało "poważne błędy".

"Wyniki śledztwa wskazują, że sytuacja nie powinna mieć miejsca. Osoby, które zatwierdziły atak, były przekonane, że celem są uzbrojeni bojownicy Hamasu, a nie pracownicy World Central Kitchen. Siły Obronne Izraela poważnie traktują to zdarzenie. (..). wyrażamy głęboki żal z powodu tej straty i składamy kondolencje rodzinom ofiar" - czytamy w oświadczeniu IDF.

Trzech oficerów ukarano naganą, dwóch straciło stanowiska. Nie wszczęto jednak postępowania karnego - mimo apeli rodzin ofiar.

- Każde państwo, którego obywatele zginęli, w tym Stany Zjednoczone, powinno domagać się niezależnego, neutralnego śledztwa, z udziałem emerytowanych wojskowych i sędziów. Rodziny ofiar, nie tylko z World Central Kitchen, zasługują na prawdę - uważa José Andrés.

Żołnierze strzelali do cywilów, wydano im nowe instrukcje

W czerwcu 2025 roku izraelska prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w sprawie możliwych zbrodni wojennych po doniesieniach, że żołnierze mieli strzelać do cywilów oczekujących na żywność przy punktach dystrybucji pomocy humanitarnej.

"Po incydentach, w których doszło do skrzywdzenia cywilów przybyłych do punktów dystrybucji, w Dowództwie Południowym przeprowadzono szczegółową analizę, a na podstawie wyciągniętych wniosków wydano nowe instrukcje dla żołnierzy w terenie" - czytamy w oświadczeniu biura prasowego izraelskiej armii. Do dziś nie ma jednak informacji o aktach oskarżenia.

- Słyszymy, że mają być śledztwa wobec tych, którzy strzelają do ludzi czekających na pomoc. Ale co z tego? Kto miałby ich rozliczyć? Oni sami mają orzekać we własnej sprawie? To wszystko z góry jest ustawione. Nikt nie ponosi odpowiedzialności. Wszystko to tylko na pokaz - uważa Palestyńczyk Ahmed Abu Awdeh.

Ataki na ratowników medycznych i duża liczba zabitych dziennikarzy

W marcu 2025 roku w Rafah zastrzelonych zostało piętnastu ratowników medycznych, wezwanych do udzielenia pomocy. Początkowo Izrael twierdził, że karetki, którymi jechali, nie miały włączonej sygnalizacji świetlnej. Nagranie z telefonu jednego z medyków pokazało jednak migające światła, obalając tę wersję wydarzeń. W odpowiedzi wojsko wycofało się ze swoich twierdzeń i przyznało, że doszło do "nieporozumienia operacyjnego". Zdymisjonowano jednego z oficerów. Nikt nie usłyszał zarzutów karnych.

Według ONZ w czasie wojny z Hamasem w Strefie Gazy zginęła też bezprecedensowa liczba dziennikarzy. W sierpniu 2025 roku w izraelskim ataku na okolice szpitala Nasser w Chan Junus zginęło co najmniej 15 osób, w tym kilku reporterów oraz współpracownik agencji Reuters, Hussam al-Masri. Do tragedii doszło w wyniku tak zwanego double-tap strike - drugiego uderzenia, które nastąpiło po pierwszym, gdy na miejsce przybyli już ratownicy i przedstawiciele mediów.

- Mowa jest o pomyłce. Ktoś musiał wydać rozkaz zbombardowania tego szpitala. I w związku z tym ktoś powinien wziąć za to odpowiedzialność - ocenia Agnieszka Zagner. Jej zdaniem to szkoda, że nie ma niezależnej, międzynarodowej komisji, która zbadałaby te sprawy.

Śledztwo w "izraelskim Guantanamo" i protest w obronie żołnierzy

Izrael prowadzi własne dochodzenia. Zdarzają się kary - jak 7 miesięcy więzienia dla rezerwisty, który znęcał się nad palestyńskimi więźniami w bazie wojskowej Sede Teman. Według samych poszkodowanych, znęcanie się miało jednak charakter powszechny i nie ograniczało się do jednego tylko sprawcy.

- Razili nas prądem. Obok mnie siedział mężczyzna chory na raka. Powiedział: "nie daję rady" i zaczął się trząść, choroba go wykańczała. Strażnicy krzyknęli: "Siedź, jesteś z Hamasu! Jesteś sabotażystą! Jesteś Hamasem!". A my nie jesteśmy z Hamasu. Jesteśmy zwykłymi ludźmi z Gazy - wspominał Ataa Shbat, były więzień.

Gdy trwało śledztwo w sprawie warunków w bazie, pod jej bramami wybuchły protesty. Demonstranci próbowali sforsować ogrodzenie, skandując hasła przeciwko ściganiu żołnierzy.

- Żołnierze w tym kraju to świętość. Jeśli ktoś ich tknie, zbudujemy mur obronny. Ludzie wystąpią przeciwko rządowi. Nieważne, czy to będzie rząd lewicowy, prawicowy czy jakikolwiek inny. Nikt nie ma prawa tknąć naszych żołnierzy. Oni giną, by nas bronić - powiedział Jen Frieman, jeden z protestujących.

Czytaj także: