Ten mały królik był wyjątkowy. Urodził się z bardzo rzadkim schorzeniem - nie miał uszu. Właściciel zoo, w którym przyszło na świat zwierzę o imieniu Til, chciał dzięki jego wyjątkowości zyskać rozgłos w mediach. Do ogrodu zaproszono ekipę telewizyjną, która miała sfilmować małego i uroczego króliczka. Podczas nagrywania materiału doszło do wypadku.
Mały królik bez uszu przyszedł na świat pod koniec lutego w małym zoo w mieście Limbach-Oberfrohna w Saksonii. Zwierzątko było małe, urocze i na dodatek niezwykle rzadkie, miało szanse zostać pupilem Niemców, którzy mają słabość do zachwycania się małymi słodkimi zwierzątkami.
Szansę na wielką popularność swojego zoo i znaczne wpływy finansowe dostrzegł jego właściciel. We wtorek miała się odbyć konferencja prasowa. Wcześniej do zoo zaproszono ekipę telewizyjną, która miała nagrać kicającego po wybiegu Tila.
Nieuwaga operatora kamery
Niestety, dalej wszystko potoczyło się nie tak jak powinno. Na wybieg zwierzątka wszedł operator kamery, który miał nakręcić je w zbliżeniu. Ciężka i ograniczająca pole widzenia kamera oraz nieuwaga człowieka doprowadziła do tragedii. Mały króliczek wskoczył za kamerzystę, który wykonał krok wstecz i stanął na Tilu. - Zginął natychmiast. To było "bezpośrednie trafienie" Przynajmniej nie cierpiał - powiedział "Spieglowi" dyrektor zoo, Uwe Dempewolf.
- Wszyscy jesteśmy zszokowani. Nikt nie mógł tego przewidzieć. Kamerzysta był zrozpaczony - dodał dyrektor. Pozostała piątka króliczego rodzeństwa, posiadająca uszy, ma się dobrze i nie ucierpiała.
Ciało królika zostało zamrożone. Szefostwo zoo rozważa, czy nie wypchać Tila.
Źródło: Der Spiegel