Pomimo trwającej od ponad roku pod wodzą USA międzynarodowej interwencji przeciwko Państwu Islamskiemu (IS), dżihadyści dysponują wciąż wystarczającą ilością pieniędzy i aktywów na funkcjonowanie kalifatu w Iraku i w Syrii oraz na działalność terrorystyczną.
Mimo oczekiwań, że naloty i spadające ceny ropy zaszkodzą finansom dżihadystów to - według analityków RAND Corporation, organizacji non-profit, zajmującej się polityką publiczną - ich budżet wynosi obecnie ponad 2 mld dolarów i zapewnia funkcjonowanie kalifatu w Iraku i Syrii. Jest to możliwe głównie dzięki handlowi ropą i gazem, nałożeniu wysokich podatków oraz czarnorynkowemu handlowi m.in. antykami, ludźmi i organami.
Zasoby energetyczne
Jak pisze tuż po zamachach w Paryżu amerykański dziennik "New York Times", dla Państwa Islamskiego "pieniądze są potencjalną piętą achillesową", która powinna być naturalnym celem dla państw koalicji walczącej z dżihadystami. Według szacunków dziennika "Financial Times", mimo codziennych bombardowań, dokonywanych przez zachodnią koalicję Państwo Islamskie zarabia na swoim petrobiznesie dziennie ok. 1,5 mln dolarów, a rocznie - ok. 540 mln dolarów. Jeszcze przed rokiem, dochód z handlu ropą oszacowany w raporcie Thomson Reuters Accelus kształtował się na poziomie 730-1460 mln dolarów. Zdaniem amerykańskich służb wywiadowczych nawet do 40 tys. baryłek ropy może opuszczać dziennie terytorium kontrolowane przez IS, którą kupuje wiele państw w regionie, choć oficjalnie nikt się do tego nie przyznaje. Poprzez potężne korporacje, pośredników i przemytników islamska tania ropa trafia m.in. do Libii, Jordanii, przez Turcję do Europy, a także do walczących z IS Kurdów i reżimu Baszara el-Asada. Gdy w sierpniu 2014 r. rozpoczęły się bombardowania strategicznych pozycji Państwa Islamskiego to - jak zauważa "NYT" - udało się w pewnym stopniu ograniczyć dochody dżihadystów płynące z handlu ropą naftową. Jednak stanowi on wciąż blisko 40 proc. ich przychodów, a handel gazem - 15 proc.
Dochody z podatków
Ropa i gaz to nie jedyne źródło ogromnych dochodów IS. Jak wynika z raportu Reutera, do końca 2014 r. kopalnie fosforanów oraz zakłady przemysłowe przyniosły dżihadystom 300 mln dol., fabryki cementu 291 mln dol., wydobycie gazu ziemnego 489 mln dol., a handel produktami rolnymi - 200 mln dolarów. Jak podkreślono w dokumencie, Państwo Islamskie nałożyło konkretne stawki tzw. podatków w poszczególnych regionach. Na przykład w północnym Iraku haracz drogowy wynosi 200 dolarów, a za przejazd samochodem ciężarowym trzeba zapłacić 800 dolarów. Ponadto opodatkowane zostały wszelkie dobra luksusowe, działalność operatorów komórkowych oraz wypłaty z kont bankowych, a każdy obywatel kalifatu musi odprowadzać 5-procentowy haracz od swoich miesięcznych dochodów na tzw. dobrobyt społeczny i cele publiczne. Według analityków Reutersa roczny dochód z tego typu wymuszeń sięga ok. 360 mln USD. Sporą część dochodów IS czerpie także wprost z działalności przestępczej, w tym z porwań dla okupu. I tak na przykład włoski rząd za uwolnienie dwóch swoich obywatelek miał zapłacić 12 mln USD, a rząd w Tokio za uwolnienie dwóch swoich obywateli - aż 200 mln USD. Według raportu Reutersa w kalifacie istnieje także podatek nakładany na nie-muzułmanów, który muszą płacić w zamian za nikłą gwarancję bezpieczeństwa. Dżihadyści czerpią pokaźne zyski także z handlu antykami, zrabowanymi wcześniej z irackich i syryjskich świątyń i muzeów. Antyczne dzieła sztuki zrabowane przez IS można spotkać na targach np. w Turcji. Ponadto Państwo Islamskie za każdy antyk sprzedany na tzw. czarnym rynku pobiera specjalną opłatę Khums, której wysokość zależy od regionu i rodzaju sprzedanego zabytku. Według raportu Reutersa wynosi on ok. 20 proc. w prowincji Aleppo, a ok. 50 proc. w okolicach Rakki.
Sponsorzy i sympatycy
Dochodowym "interesem" dla IS jest także handel ludźmi, prostytucja i niewolnictwo. Dżihadyści stworzyli m.in. specjalny cennik niewolnic, które są sprzedawane niekiedy tak jak zwykłe przedmioty na lokalnych targach. Niektóre kobiety trafiają do prywatnych haremów albo domów publicznych dla bojowników IS, a także do domów publicznych za granicą, w tym do Europy. W Państwie Islamskim funkcjonuje także specjalny cennik ludzkich organów, które są sprzedawane na tzw. czarnym rynku. W tym celu często dochodzi do porwań lekarzy, którzy zmuszani są do pobierania organów. I tak za serce czy wątrobę trzeba zapłacić ponad 100 tys. dolarów, a za parę oczu nieco ponad 1,5 tys. dolarów. Najdroższa jest nerka, która wyceniona została na 262 tys. dolarów. Pieniądze do Państwa Islamskiego płyną także od tzw. prywatnych sponsorów i sympatyków. Według raportu Reutersa roczne wpływy z tego tytułu wynoszą ok. 50 mln dolarów. Pieniądze płyną do dżihadystów głównie od obywateli Kuwejtu, Kataru, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale także z państw europejskich za pośrednictwem np. systemu PayPal, czy przekazów Western Union.
Potrzebne odcięcie źródeł
Według "NYT" Departament Skarbu USA prowadzi obecnie wzmożone międzynarodowe wysiłki, aby zakłócić szlaki handlowe dżihadystów oraz odciąć ich od dostępu do międzynarodowego systemu finansowego. Ponadto Amerykanie nakłaniają do nakładania sankcji na przywódców IS i każdego, kto im pomaga. W zeszłym tygodniu Departament Stanu USA zaoferował nagrodę w wysokości do 5 mln dolarów za informacje, które doprowadzą do znacznych zakłóceń sprzedaży ropy lub antyków przez Państwo Islamskie. W ocenie dziennika priorytetem obecnie wydaje się być blokowanie instrumentów finansowych Państwa Islamskiego, co może położyć kres dostawom broni dla dżihadystów. Bez skutecznego odcięcia IS od źródeł finansowania, sama operacja militarna nie da oczekiwanego rezultatu - ocenia "NYT".
Autor: mb / Źródło: PAP