Inflacja w Polsce jest najwyższa w XXI wieku. W ocenie byłego premiera Marka Belki wzrost cen może przyspieszyć do 20 procent. - Dlatego, że nie ma dobrej koordynacji między polityką banku centralnego a polityką rządu - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor Marek Belka, były premier i były prezes Narodowego Banku Polskiego.
Ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w maju 2022 roku wzrosły o 13,9 proc. rok do roku, a w porównaniu z poprzednim miesiącem zwiększyły się o 1,7 proc.
Marek Belka "coraz bardziej" myśli, że inflacja może wzrosnąć nawet do 20 proc. - Coraz bardziej, dlatego że nie ma dobrej koordynacji między polityką banku centralnego a polityką rządu. To, co czyni w tej chwili NBP, z opóźnieniem, ale jednak w dużym tempie podnosi stopy procentowe, jest całkowicie niwelowane przez ekspansywną politykę budżetową naszego rządu - powiedział były prezes Narodowego Banku Polskiego.
Zdaniem byłego premiera "te dwie polityki się rozchodzą zupełnie".
Inflacja w Polsce
Poseł do Parlamentu Europejskiego zaznaczył, że walka z inflacją nie oznacza, że musimy wszyscy zbiednieć. - Można prowadzić świadomą politykę redystrybucji, można chronić jakieś grupy szczególnie wrażliwe, ale musi się to odbywać kosztem innych, per saldo społeczeństwo musi zapłacić, bo inflacja to jest przecież wyraz nierównowagi gospodarczej, zbyt szybkiego wzrostu popytu, a więc zbyt szybkiego wzrostu dochodów i teraz trzeba to odwrócić - wyjaśnił Belka.
- Zresztą sama inflacja jest potężnym podatkiem, który wszyscy płacimy. Najbiedniejsi zawsze tracą najwięcej - dodał.
W jego ocenie w najbliższych kampaniach powinno się skończyć z rozdawnictwem. - Powinni, tylko kto będzie pierwszy. Gdyby powiedziała to koalicja rządząca, to prawdopodobnie opozycja mogłaby się z tym zgodzić, chociaż walka wyborcza w Polsce już właściwie się toczy i jest bardzo zaciekła. W związku z tym, kto pierwszy powie prawdę, ten przegra. Niestety, taka jest bardzo brutalna, niedobra prawda - stwierdził były premier.
Walka z szybkim wzrostem cen
Były szef banku centralnego był pytany, co zrobiłby, aby nie doprowadzić do 20-proc. inflacji, gdyby był dzisiaj u władzy. - Zrobiłbym mniej więcej to, co zrobiłem w roku 2001. Powiedziałbym prawdę o sytuacji gospodarczej i o tym, że będzie trzeba prowadzić politykę, która nie zawsze będzie przyjemna, a może być bolesna - odpowiedział Belka. Jak wyjaśnił, chodzi o "politykę ograniczania wydatków i podnoszenia podatków, a nie obniżania podatków".
- Po pierwsze, zrobiłbym to, o czym się mówi dosyć powszechnie, to znaczy rekomendowałbym Narodowego Bankowi Polskiemu, aby emitował obligacje tak zwane antyinflacyjne, czyli obligacje wysoko oprocentowane, które skutkowałyby ściągnięciem z rynku nadmiaru oszczędności. Mówiąc krótko, ci wszyscy, którzy nie wiedzą, co dzisiaj z pieniędzmi robić, a sami dokonują niezbyt rozsądnych "spekulacyjnych" zakupów, ulokowaliby te pieniądze w obligacjach NBP - stwierdził gość "Faktów po Faktach" w TVN24.
- To byłoby pierwsze i najbardziej istotne narzędzie walki z inflacją. Drugie - rząd powinien powiedzieć: stop z rozdawnictwem. Koniec z takimi wypowiedziami, jakimi mieliśmy do czynienia w przypadku minister (rodziny i polityki społecznej Marleny - red.) Maląg, która beztrosko, wesołkowato niemalże powiedziała, że odpowiedzią na inflację jest czternasta emerytura. Odpowiedzią na inflację powinno być cofnięcie czternastej emerytury - podkreślił Marek Belka.
Euro w Polsce?
Były szef NBP był też pytany o słowa lidera Polski 2050 Szymona Hołowni, który powiedział we wtorek, że wprowadzenie w naszym kraju waluty euro jest dziś polską racją stanu. - My dziś za kredyty płacimy w Polsce sześć razy więcej, niż płacą Francuzi, Hiszpanie, Portugalczycy. Zależność jest bardzo jasna, czytelna, widoczna. Tam, gdzie jest euro, kredyty są tańsze. Tam, gdzie euro nie ma, kredyty są droższe - mówił Hołownia.
- Gdybyśmy mieli euro, to jeden z czynników proinflacyjnych by nie zaistniał, mianowicie osłabienie złotego. Dzisiaj złoty jest o kilkanaście procent słabszy niż na początku roku, a więc transmisja impulsów inflacyjnych z zagranicy w postaci wysokich cen energii, ropy, gazu i tak dalej, u nas byłaby słabsza o te kilkanaście procent. Poza tym jednak inflacja dalej byłaby wysoka, bo inflacyjne impulsy z zagranicy istnieją, a po drugie należałoby oprócz wprowadzania euro, wprowadzić także bardziej zrównoważoną, rozsądniejszą, bardziej zdyscyplinowaną politykę pieniężną - powiedział Marek Belka.
Były premier zwrócił uwagę, że w przypadku wprowadzenia euro w Polsce nie mielibyśmy też "specyficznych wypowiedzi ze strony Narodowego Banku Polskiego, który jeszcze kilka miesięcy temu zapewniał, że stopy procentowe na poziomie 0 będą aż po horyzont". - Może byłoby mniej ludzi, którzy wpadli w pułapkę w kredytu hipotecznego o zmiennej stopie procentowej - ocenił poseł do PE.
Oświadczenie majątkowe premiera Mateusza Morawieckiego
Marek Belka mówił też o sprawie oświadczenia majątkowego premiera Mateusza Morawieckiego. Z dokumentu za 2021 rok zniknęły bowiem uprawnienia do akcji banku Santander. Podczas konferencji prasowej premier przekonywał, że w minionym roku je spieniężył, a uzyskane w ten sposób środki przekazał na cele charytatywne. Informacji o takiej transakcji próżno jednak szukać w dokumencie złożonym przez szefa rządu.
- To trzeba wyjaśnić. Gdyby to nie był premier Morawiecki, czy gdyby to nie był przedstawiciel rządzącej koalicji, to na pewno miałby problemy, to znaczy miałby dokładniejszą analizę swojego stanu posiadania - skomentował Marek Belka. Były prezes NBP zwrócił uwagę, że to nie pierwsza sprawa, jeżeli chodzi o majątek premiera i jego rodziny.
Tajemnicą pozostaje majątek żony premiera, a pytania mnożą się od czasu, kiedy wyszło na jaw, że małżeństwo Morawieckich ma rozdzielność majątkową, a premier część swojego majątku przepisał na żonę.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24