Kryzys energetyczny związany z rosyjską agresją na Ukrainę, najwyższa od ponad dwóch dekad inflacja, rosnące raty kredytów oraz zamieszanie w podatkach wynikające z wdrożenia Polskiego Ładu. Mijający rok obfitował w wydarzenia ważne dla polskiej i światowej gospodarki. Oto nasze subiektywne podsumowanie najważniejszych wydarzeń ostatnich 12 miesięcy.
Sankcje i kryzys energetyczny
Atak Rosji na Ukrainę wpłynął na sytuację gospodarczą na całym świecie, w szczególności w Europie. W reakcji na inwazję państwa Zachodu wprowadziły bezprecedensowe sankcje na Rosję, a wiele firm zadecydowało o wycofaniu się z tego rynku. Eskalacja trwającej od 2014 roku wojny przyczyniła się także do gwałtownego wzrostu cen surowców, co przełożyło się na niemalże wszystkie kategorie produktów. Drożejące ropa i gaz w połączeniu z niepewną sytuacją polityczną spowodowały obniżenie wzrostu PKB w wielu państwach, jeszcze zanim gospodarka światowa otrząsnęła się z szoku po COVID-19.
Pierwszy pakiet sankcji, który nałożono w związku z agresywnymi działaniami Rosji, Unia Europejska przyjęła w przededniu agresji na Ukrainę. To wtedy prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret o uznaniu separatystycznych republik Donieckiej i Ługańskiej. Do tej pory państwa Wspólnoty zgodziły się na dziewięć pakietów sankcji, których zakres objął zarówno rosyjskie surowce, jak i eksport kluczowych komponentów o możliwym podwójnym zastosowaniu. Sankcje nałożono także na konkretnych ludzi związanych z kremlowskim reżimem.
Najważniejsze sankcje dotyczyły rosyjskiej ropy i węgla. W ramach szóstego pakietu wprowadzono od początku grudnia embargo na ropę naftową z Rosji. Dotyczy ono jednak jedynie transportu morskiego i nie obejmuje ropy, która płynie przez ropociągi, w tym rurociąg "Przyjaźń". W ten sposób surowiec pozyskują Polska, Węgry, Słowacja i Czechy. Na szczeblu unijnym osiągnięto także porozumienie dotyczące limitu cenowego dla ropy naftowej, która pochodzi lub jest eksportowana z Rosji, na poziomie 60 dolarów za baryłkę. W sierpniu zakazano też importu z Rosji węgla i innych stałych paliw kopalnych. Polska zdecydowała się na takie rozwiązanie wcześniej. Natomiast w grudniu Unia Europejska zatwierdziła uzgodniony wcześniej limit ceny gazu. Mechanizm ma gwarantować, że ceny surowca w UE nie będą zbyt wysokie.
Mimo to przez rosyjskie rurociągi już teraz nie płynie gaz do wielu państw Europy. W kwietniu nastąpiło całkowite wstrzymanie dostaw gazu ziemnego dostarczanego przez Gazprom w ramach kontraktu jamalskiego do Polski. Według Gazpromu powodem przerwania dostaw gazu do Polski było odrzucenie przez PGNiG płatności za gaz w rublach. Dostawy do Niemiec były natomiast stopniowo zmniejszane, a we wrześniu doszło do uszkodzenia gazociągów Nord Stream 1 i 2. Działania te postrzegane były jako formy nacisku Kremla na Europę, która pozyskiwała znaczącą część surowców z Rosji. W reakcji na działania Kremla ceny gazu w trakcie roku osiągnęły rekordowe poziomy, obecnie wróciły do poziomów sprzed 24 lutego 2022.
Polskie kłopoty z węglem
Embargo na rosyjski węgiel sprawiło, że na polskim rynku pojawiły się problemy z pozyskaniem surowca na potrzeby gospodarstw domowych. W tych składach, w których węgiel był, ceny były ponad trzykrotnie wyższe niż jeszcze w minionym roku, a sprowadzany węgiel z importu często nie spełniał wymagań jakościowych. W tvn24.pl opisywaliśmy historię ogrodnika Bogdana Królika z Chrzypska Wielkiego (woj. wielkopolskie), który kupił węgiel do ogrzewania tuneli z kwiatami. Surowiec pochodził z Australii. Problem w tym, że - jak mówił w rozmowie z TVN24 - nie chciał się palić.
Aby zaradzić problemom z dostępem klientów do surowca, Polska Grupa Górnicza zaczęła sprzedawać go przez internet. Jak jednak podała niedawno spółka, w trakcie sesji sprzedażowej w sklepie internetowym PGG w jednej chwili węgiel opałowy chciało kupić około 140 tysięcy klientów, co przekładało się na blisko 400 tysięcy zapytań na sekundę. Dla porównania - przeciętny sklep internetowy ma do 400 zapytań na sekundę. Dla wielu klientów możliwość nabycia surowca w ten sposób pozostała poza zasięgiem.
Nowym rozwiązaniem ma być sprzedaż węgla po preferencyjnej cenie przez samorządy. Gminy, spółki i związki gminne mogą kupować węgiel od importerów po 1,5 tys. zł za tonę, by następnie sprzedawać mieszkańcom po nie więcej niż 2 tys. zł za tonę. Osoby ogrzewające domy za pomocą węgla mogą również skorzystać z dodatku węglowego w wysokości trzech tysięcy złotych na osobę.
Gaz z Norwegii i umowy atomowe
Druga połowa minionego roku przyniosła więcej pozytywnych informacji ze świata energetyki. W październiku uruchomiono gazociag Baltic Pipe, który łączy szelf norweski z Polską przez Danię. Gaz z Norwegii ma pomóc w niezależnieniu się od dostaw z kierunku wschodniego. Jedynym użytkownikiem systemu Baltic Pipe będzie na razie PGNiG. Spółka wykupiła większość ze zdolności przesyłowej gazociągu, która docelowo ma wynieść 10 mld m sześc. rocznie. PGNiG będzie sprowadzać gaz z własnego wydobycia na szelfie norweskim i kupiony u innych producentów.
Także w drugiej połowie roku polski rząd zaakceptował amerykańską ofertę budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Pierwsza taka elektrownia ma powstać w technologii AP1000 firmy Westinghouse. Najprawdopodobniej postanie ona w Choczewie, w województwie pomorskim. O kontrakt starały się również francuska firma EDF i koreańska KHNP. W sprawie współpracy z tą ostatnią polski rząd podpisał list intencyjny w Seulu. Dotyczy on opracowania planu budowy w Pątnowie elektrowni w oparciu o koreańską technologię, która miałaby być drugą inwestycją w atom w Polsce.
W 2022 roku pojawiły się również ważne zapowiedzi dotyczące budowy kolejnej elektrowni jądrowych. Zgodnie z deklaracjami premiera Mateusza Morawieckiego rząd sygnalizuje gotowość do trzeciego projektu, którego dokładna lokalizacja "zostanie wybrana w najbliższych miesiącach, kwartałach". Wicepremier Jacek Sasin mówił z kolei, że partner do tego ostatniego projektu dopiero zostanie wybrany.
Drożyzna i rosnące raty kredytów
Rok 2022 minął pod znakiem inflacji i rosnących rat kredytów. Na przestrzeni miesięcy wzrost cen przebijał kolejne bariery, a w kredytobiorców uderzały dodatkowo podwyżki stóp procentowych. Ekonomiści przewidują jednak, że inflacja nie osiągnęła jeszcze szczytowego poziomu. Ten ma przypadać na pierwszy kwartał 2023 roku.
Dotychczas najwyższy poziom w 2022 roku inflacja osiągnęła w październiku (danych za grudzień jeszcze nie znamy). Wzrost cen wyniósł wtedy 17,9 procent rok do roku. W listopadzie inflacja nieco wyhamowała, osiągając poziom 17,5 procent w ujęciu rocznym. Działo się tak pomimo obniżenia przez rząd VAT-u na część produktów żywnościowych, paliwa czy energię.
Aby zdusić wysoką inflację, Rada Polityki Pieniężnej kontynuowała w 2022 roku cykl podwyżek stóp procentowych. W efekcie referencyjna stopa procentowa urosła do poziomu 6,75 proc. Od października 2022 RPP trzykrotnie jednak zadecydowała o pozostawieniu stóp procentowych na niezmiennym poziomie. Prezes NBP Adam Glapiński nie powiedział jednak jasno, że mamy do czynienia z końcem cyklu podwyżek.
Decyzje RPP przekładają się na wysokość wskaźnika WIBOR, którego poziom już bezpośrednio wpływa na oprocentowanie kredytów. Te wzrosły w niektórych przypadkach nawet o 100 procent. Kredytobiorcy musieli zapłacić o kilkaset złotych, a w skrajnych przypadkach nawet o kilka tysięcy złotych więcej miesięcznie niż jeszcze w 2021 roku. Aby nieco ulżyć kredytobiorcom, wprowadzone zostały wakacje kredytowe, które umożliwiają zawieszenie łącznie ośmiu rat kredytów w 2022 i 2023 roku.
W 2022 roku zadecydowano także, że już niedługo pożegnamy się z indeksem WIBOR. Ma zastąpić go indeks WIRON (Warsaw Interest Rate Overnight). Wycofywanie produktów i instrumentów stosujących WIBOR ma nastąpić w 2024 roku. Cała reforma ma się zakończyć w 2025 roku.
Rosnące raty w połączeniu z zaostrzonymi kryteriami badania zdolności kredytowej spowodowały zapaść na rynku kredytów hipotecznych. Z danych Biura Informacji Kredytowej (BIK) wynika, że banki w listopadzie 2022 roku udzieliły łącznie 6,6 tysiąca kredytów hipotecznych. Oznacza to spadek o 69,6 procent w porównaniu do sytuacji sprzed roku.
Wprowadzenie i łatanie rewolucji podatkowej
Na początku 2022 roku podatników zaskoczyła rządowa rewolucja podatkowa. Mimo zapowiedzi rządzących o wyższych pensjach związanych z wprowadzeniem Polskiego Ładu, wielu Polaków otrzymało wówczas niższe wynagrodzenia na rękę. Jako pierwsi alarmowali o tym nauczyciele, którzy otrzymują wynagrodzenia na początku miesiąca. Pensje były mniejsze nawet o kilkaset złotych. Powodem było najczęściej niezłożenie deklaracji PIT-2 u pracodawcy, co uniemożliwiało potrącanie nowej, wyższej kwoty zmniejszającej podatek w wysokości, która miała w części zrekompensować wyższą składkę zdrowotną.
Oburzenie wywołało również zlikwidowanie preferencyjnego rozliczenia osób samodzielnie wychowujących dzieci. Zastąpiła je ulga w wysokości 1,5 tys. zł. Po krytyce przywrócono jednak możliwość preferencyjnego, wspólnego rozliczenia w lipcowej nowelizacji przepisów.
Czytaj także: Jak rozliczyć PIT za 2022 rok? Rady ekspertów >>>
Chaos wprowadziło też wprowadzenie, a później likwidacja ulgi dla klasy średniej. Z ulgi tej mogli korzystać pracownicy oraz przedsiębiorcy opodatkowani według skali podatkowej, uzyskujący miesięcznie przychody lub dochody od 5 701 zł do 11 141 zł, czyli od 68 412 zł do 133 692 zł rocznie. Aby wyliczyć wysokość ulgi, trzeba było wykorzystać jednak bardzo skomplikowany wzór matematyczny. Wątpliwości budziło też samo prawo do zastosowania wspomnianej ulgi. Według pierwotnej formy przepisów osoby, które dostałyby na przykład premie na koniec roku i przez to przekroczyły limit zarobków, musiałyby zwracać kwotę ulgi w rozliczeniu rocznym.
Ostatecznie ulga dla klasy średniej została jednak zlikwidowana. W tej samej, lipcowej nowelizacji obniżono podstawową stawkę PIT do 12 procent.
Wielka fuzja i niejasne zabezpieczenia
W 2022 roku doszło do wielkiej fuzji na polskim rynku paliw, czyli połączenia Orlenu z Lotosem. W sierpniu formalnie zakończono proces przejęcia Lotosu przez PKN Orlen poprzez rejestrację nowej spółki przez odpowiedni sąd. Aby uzyskać zgodę na połączenie od Komisji Europejskiej, PKN Orlen musiał odsprzedać część aktywów należących do Lotosu. Miało to związek z przepisami antymonopolowymi.
Do kontrowersji wokół samego przejęcia Lotosu przez Orlen doszły wątpliwości dotyczące sposobu, w jaki fuzja została przeprowadzona. Pojawiają się pytania o kontrakt Orlenu z Saudi Aramco dotyczący udziałów w należącej do Lotosu Rafinerii Gdańskiej. Wątpliwości budzi kwota, za jaki sprzedano 30 proc. udziałów w rafinerii, obawy dotyczą też kwestii możliwości dalszej odsprzedaży przez Saudi Aramco tych aktywów - głównie, czy będą one mogły trafić w niepożądane z polskiej perspektywy ręce. Politycy PiS i zarządzający Orlenem przekonują, że przed takim ryzykiem zabezpiecza umowa zawarta z saudyjskim gigantem.
Jednocześnie z projektu umowy między Orlenem a Saudi Aramco, do której dotarli dziennikarze programu "Czarno na białym", wynika z niego, że po fuzji Orlenu i Lotosu Polska może utracić kontrolę nad rafinerią. Nie wiadomo, czy zapisy projektu znalazły się w finalnej umowie, ale wiele na to wskazuje, między innymi dokument z Komisji Europejskiej, która dała zgodę na fuzję oraz to, że Orlen, w odpowiedzi na szczegółowe pytania reporterów "Czarno na białym", nie zaprzeczył tym zapisom.
Niedawno Ministerstwo Aktywów Państwowych poinformowało, że wystąpiło z wnioskiem o wpisanie Rafinerii Gdańskiej do wykazu podmiotów podlegających szczególnej ochronie. Wniosek ten został przyjęty przez rząd i z dniem 1 stycznia 2023 r. Rafineria Gdańska dodatkowo zostanie ujęta w wykazie. W uzasadnieniu do projektu resort napisał, że wpis na listę jest związany z "potencjalnym ryzykiem niekontrolowanego, dalszego zbycia udziałów w Rafinerii Gdańskiej" przez Saudi Aramco.
W listopadzie 2022 roku sfinalizowane zostało także inne ważne przejęcie na rynku energetycznym. Wtedy sąd dokonał wpisu do rejestru, który formalnie zakończył przejęcie PGNiG przez PKN Orlen.
Wciąż bez pieniędzy z Brukseli
W 2022 roku Polska wciąż nie otrzymała pieniędzy z Funduszu Obudowy, mimo że Komisja Europejska na początku czerwca zaakceptowała polski Krajowy Plan Odbudowy, czyli plan wydatkowania środków z Funduszu.
Aby otrzymać środki z Funduszu Odbudowy, Polska zgodziła się na realizację kamieni milowych, wśród nich najważniejsze dotyczyły sądownictwa i przepisów dyscyplinujących sędziów. Polski rząd twierdzi, że zrealizował kamienie milowe, między innymi likwidując Izbę Dyscyplinarną, co stało się w połowie roku.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen sygnalizowała jednak, że jej zdaniem warunki do uruchomienia środków z KPO nie zostały spełnione. - Polski rząd nie chce zmienić prawa w sposób, jaki zapisaliśmy w naszej umowie w kwestii przywrócenia niezależności sądownictwa - mówiła we wrześniu.
W grudniu posłowie PiS złożyli więc w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, który, według autorów, ma wypełnić kluczowy kamień milowy dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO. Założenia projektu były negocjowane podczas rozmów ministra ds. UE Szymona Szynkowskiego vel Sęka w Brukseli. Na razie PiS nie jest w stanie przegłosować zmiany przepisów głosami większości rządowej ze względu na sprzeciw Solidarnej Polski. Ugrupowanie Zbigniewa Ziobry blokuje też inny kamień milowy - zmiany, które mogłyby odblokować inwestycje w farmy wiatrowe na lądzie, co mogłoby pozwolić na obniżenie rachunków za prąd i jednocześnie spowodować stopniowe odejście od węgla ze względu na jego szkodliwość dla klimatu.
Utrzymywanie zakwestionowanych przez TSUE procedur dyscyplinarnych w polskim sądownictwie ma też swój finansowy wymiar. Do grudnia KE potrąciła już z funduszy UE dla Polski w sumie 300 mln euro, czyli 1,4 mld zł. Kary nałożone przez TSUE (milion euro dziennie) są naliczane od 3 listopada.
Węgierski eksperyment z cenami paliw
Aby wspomóc konsumentów w czasach rosnącej inflacji, rząd w Budapeszcie zdecydował się na dość osobliwe rozwiązanie. W kraju wprowadzono limit ceny benzyny i oleju napędowego na poziomie 480 forintów (1,22 dolara) za litr. Pozostałe paliwa sprzedawane były w cenach rynkowych. Limity cenowe zostały jednak zniesione przed czasem, a od początku grudnia węgierscy kierowcy muszą już płacić rynkowe ceny. Pierwotnie limit miał wygasnąć wraz z końcem miesiąca.
Na chwilę przed wejściem w życie przepisów koncern MOL uskarżał się, że stanął w obliczu niedoboru zapasów paliw w całej niemal sieci stacji benzynowych, ponieważ wiele osób zaczęło robić paniczne zakupy w obawie przed wyższymi cenami. Po powrocie do cen rynkowych stawki paliw skoczyły nawet o 46 procent.
Czytaj także: Konferencja o godzinie 22.30, od 23.00 koniec limitu cen na paliwa. "Stało się to, czego się obawialiśmy" >>>
Problemy z podażą występowały jednak już wcześniej, przez co węgierski koncern MOL oraz austriacki OMV sprzedawały tylko limitowane ilości paliwa na klienta. W kraju rozwinęła się także swoista turystyka paliwowa, gdyż także zagraniczni kierowcy chcieli skorzystać z najtańszego paliwa w Europie. Takie działania zostały jednak szybko ukrócone przez węgierski rząd, który w połowie roku zdecydował się wyłączyć kierowców samochodów zarejestrowanych za granicą z możliwości kupna tańszych paliw.
Przejęcie Twittera
Jednym z najważniejszych wydarzeń w światowym biznesie było bez wątpienia przejęcie Twittera przez Elona Muska. Miliarder kupił serwis społecznościowy pod koniec października 2022 roku za sumę 44 mld dolarów, zaciągając w tym celu ponad 10 mld dol. długu.
Sposób, w jaki Elon Musk zarządza Twitterem, wzbudza wiele kontrowersji. Najbogatszy człowiek świata wprowadził wiele zmian w funkcjonowaniu popularnej platformy i zarządzaniu firmą, co spowodowało m.in. odpływ reklamodawców, będących głównym źródłem dochodów spółki. Choć od przejęcia przez niego platformy minęło zaledwie kilka tygodni, to w tym czasie zdążył zwolnić już kilka tysięcy osób. Miał też skontaktować się z częścią z nich w celu ich ponownego zatrudnienia.
Zanim Twitter został zakupiony przez miliardera, jego pracownicy mogli swobodnie korzystać z pracy zdalnej. Nowy szef ma do tej kwestii odmienne podejście. "Jeśli możesz fizycznie dotrzeć do biura i się nie zjawiasz, przyjmuję to jako rezygnację" - miał przekazać pracownikom Musk. Szerokim echem odbiła się także jego decyzja o wprowadzeniu płatnego systemu weryfikacji, z którego serwis wycofał się po zaledwie kilku dniach od jego wprowadzenia. W listopadzie Musk opowiadał się za wyraźnym oznaczaniem kont prowadzonych w celach humorystycznych, co miało służyć ograniczeniu dezinformacji w serwisie.
Upadek giełdy kruptowalut
W mijającym roku zbankrutowała też trzecia największa giełda kryptowalut FTX. Eksperci komentowali, że w branży wywołało to "efekt Lehman Brothers" - w nawiązaniu do banku inwestycyjnego, którego upadek w 2008 roku zapoczątkował krach światowego systemu finansowego.
30-letni założyciel giełdy FTX Sam Bankman-Fried był jedną z twarzy branży kryptowalut. Zgromadził fortunę o wartości 26 mld dolarów. Coraz bardziej wartościowa FTX sponsorowała m.in. zespół Mercedesa w Formule 1, reklamowała się podczas finału ligi futbolu amerykańskiego Super Bowl i planowała wspólnie z Visą wprowadzić karty płatnicze powiązane z rachunkami swoich klientów.
Bankman-Fried potajemnie przekazał około 10 mld dolarów aktywów klientów z FTX do swojego funduszu inwestycyjnego Alameda Research. Decyzja o wykorzystaniu miliardów dolarów należących do klientów FTX w celu sfinansowania ryzykownych inwestycji Alameda Research poprzedziła upadek giełdy. Chociaż Bankman-Fried zapewniał, że sytuacja jest pod kontrolą, 11 listopada spółka rozpoczęła w USA procedurę upadłościową.
W zgłoszeniu upadłości FTX wskazano, że w momencie składania wniosku spółka miała zobowiązania sięgające nawet 50 mld dolarów.
Czytaj także: Założyciel upadłej giełdy wyjdzie za kaucją. Zapłaci za to ćwierć miliarda dolarów >>>
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock