Telefony, smsy, wiadomości z pracy w czasie wolnym, w tym na urlopie. - Rozwój technologiczny i upowszechnienie pracy zdalnej sprawiły, że nierzadko zaciera się granica między życiem zawodowym a prywatnym - komentuje mecenas Monika Wieczorek. Skutki? Stres, problemy zdrowotne i rodzinne. Rozwiązaniem ma być wprowadzenie tak zwanego prawa do odłączenia się, które obowiązuje już w kilku krajach. Czy możemy liczyć na nie także w Polsce?
To problem, który kojarzymy z pracą w korporacjach, agencjach reklamowych, może w mediach. Ale okazuje się, że dotyczy też innych branż.
Maria, nauczycielka: - Rodzice piszą, kiedy im się podoba i mają pretensje, że odczytałam, ale nie odpowiedziałam od razu. Wiadomość wpadła na przykład w piątek popołudniu, a odpowiedź "dopiero" w poniedziałek.
Oliwia, do niedawna pracownica lombardu: - Dzień wolny od pracy? Tylko pomarzyć! Byłam bombardowana wiadomościami i telefonami od kierownictwa czy pracowników. Rano otwierałam oczy i już miałam dziesiątki nieodebranych. Raz dostałam smsa, gdzie jest czajnik.
Dagmara, pracuje na uczelni: - Moja promotorka potrafiła dzwonić w święta, albo np. o godzinie 21. A moje ulubione to jak przychodził mail, a po 5 minutach dostawałam na messengerze wiadomość: "Obczaj maila w wolnej chwili".
Czy były to sprawy niecierpiące zwłoki? Wszystkie rozmówczynie odpowiadają, że nie. Nic by się nie stało, gdyby do tematu wróciły kolejnego, pracującego dnia.
Czytaj także: Nowy dzień wolny od pracy? Jest apel>>>
Frustracja, stres, wypalenie
Problem niemal nieustającego kontaktu z pracą za pośrednictwem telefonów, maili, komunikatorów internetowych jest coraz poważniejszy.
- Ciągły kontakt ze strony pracodawcy rzadko kiedy bywa motywujący - podkreśla Iwona Golonko, psycholożka biznesu. - Pracownik jest w ciągłym stanie oczekiwania, podnosi się poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu. Trudno w takich warunkach odpocząć.
Dostrzegają to także ustawodawcy. Ostatnio - w Australii. Pod koniec sierpnia weszło tam w życie tzw. prawo do odłączenia się. Nowe przepisy chronią osoby, które odmawiają monitorowania informacji, czytania wiadomości i reagowania na sygnały od swoich pracodawców poza godzinami pracy. Podobne przepisy, dające pracownikom swobodę w wyłączaniu urządzeń mobilnych poza pracą, obowiązują już we Francji, Belgii czy Hiszpanii i niektórych innych krajach Unii Europejskiej. Przed dwoma laty o wprowadzenie ich także w Polsce apelował związek zawodowy Związkowa Alternatywa. Jak dotąd - bezskutecznie.
Temat zajmuje też unijnych urzędników. Parlament Europejski jeszcze w styczniu 2021 r. przyjął rezolucję, w której wzywał Komisję Europejską do przyjęcia dyrektywy ustanawiającej takie prawo dla wszystkich pracowników korzystających z narzędzi cyfrowych do celów zawodowych. Ale specjaliści zwracają uwagę, że nie chodzi tylko o wyłączenie komórki czy niezaglądanie do maila. Problemem jest przytłoczenie pracą, a ciągłe sprawdzanie wiadomości to tylko symptom.
- Już dzisiaj prawo pracy zakazuje przeciążania pracą, naruszania prywatności pracowników i przewiduje obowiązek wynagrodzenia za nadgodziny w pieniądzu lub czasie wolnym - komentuje mecenas Monika Wieczorek. - Ale rozwój technologiczny i upowszechnienie pracy zdalnej sprawiły, że nierzadko zaciera się granica między życiem zawodowym a prywatnym. Coraz częściej obserwujemy związane z tym negatywne skutki psychologiczne, w tym nadmierną presję bycia w ciągłej gotowości do świadczenia pracy, frustrację, stres i wypalenie zawodowe. Potrzebujemy więc prawnego wzmocnienia standardów i prawo do bycia offline jest idealną odpowiedzią na te potrzeby.
Czy świat się zawali?
Czasami potrzeba ciągłego kontaktu z pracownikami przybiera skrajne formy. Tak było w przypadku Macieja.
- Kiedyś szef dzwonił do mnie o ósmej rano, a że byłem już w drzwiach biura, to nie odebrałem. Minutę później spotkałem go na korytarzu, a ten przywitał mnie przy wszystkim ciepłymi słowami: z d...y wyciągnij ten telefon. Był to oczywiście telefon prywatny, bo służbowego przez lata się nie dorobiłem - mówi Maciej. Dodaje, że teoretycznie pracę zaczynał od dziewiątej.
Pracował w korporacji. Szef potrafił pisać smsy, wiadomości na komunikatorach albo dzwonić do pracowników przebywających na urlopie. W skrajnych przypadkach wzywał ich do powrotu. - Pytasz, czy ludzie wracali z wczasów? Oczywiście - komentuje.
Zadania zlecone w mailu miały być wykonywane natychmiast. Nieważne, że wiadomości przychodziły na przykład o 23. - Wtedy wszystko wydawało się ważne. Z innymi pracownikami sami potrafiliśmy usprawiedliwiać przełożonych: że może faktycznie coś jest pilnego, że może na serio nikt nie może nas zastąpić - stwierdza Maciej. - Otrzeźwienie przychodziło zawsze wtedy, gdy ktoś odmawiał pomocy przełożonemu w środku nocy czy w weekend: wtedy okazywało się, że niezrobiona przez nas rzecz leży i czeka na swoją kolej, a świat się nie zawalił.
Dzisiaj trudno mu uwierzyć, że mógł tak funkcjonować. Z konsekwencjami - m.in. zdrowotnymi - mierzył się przez kilka lat. Rozpadł się też jego związek.
- Nigdy nie było czasu dla drugiej osoby. Żyłem w ciągłym stresie, bo wiadomość o konieczności zrobienia czegoś mogła przyjść w każdej chwili - mówi. - Myślę, że w takich miejscach spirala nakręcona jest do tego stopnia, że ludzie zapominają o swoich życiach. Poświeciłem relację, po latach nie mam ani tamtej partnerki, ani tamtej pracy.
Telefon równa się panika
O konsekwencjach ciągłego bycia pod telefonem mówią też inni pracownicy. Na przykład Maria, która pracowała w branży farbiarskiej (praca w biurze i laboratorium).
- Niestety to doświadczenie zakończyło się dla mnie najgorszym scenariuszem - wypaleniem zawodowym i depresją - opowiada. - Telefony wywoływały we mnie lęk, panikę, bałam się, jakie będą konsekwencje nieodebrania. No i stres narastał tak mocno że miałam objawy somatyczne. Nabawiłam się nadwrażliwości jelit.
- Wysłanie maila po godzinach pracy może wydawać się niewinne, jednak jako stała praktyka może utrwalać przekonanie w pracownikach, że jest oczekiwanie bycia w ciągłym kontakcie - komentuje mecenas Monika Wieczorek. Prawniczka uważa, że potrzebna jest zmiana mentalności. Po obu stronach. Zarówno pracodawcy jak i pracownicy muszą się nauczyć odłączania od pracy.
Radczyni podkreśla, że już dziś pracownicy nie mają obowiązku odbierania telefonu, odczytywania smsów czy maili poza wyznaczonym czasem pracy, nadgodzinami czy dyżurem. - Niekiedy osoby przełożone naruszają te granice z braku wiedzy czy z powodu złych nawyków - uważa Wieczorek. - Dlatego pierwszym krokiem do zmiany tej sytuacji powinno być uprzejme, ale stanowcze stawianie granic, np. poprzez nieodpowiadanie na próby kontaktu, a już w godzinach pracy przeprowadzenie rozmowy, w której szczerze porozmawiamy o zlecaniu w ten sposób zadań.
Od rozmowy zaleca zacząć też Iwona Golonko. - Relacja szef-podwładny jest hierarchiczna, ale to nie znaczy, że nie może być partnerska. Niestety, dla ogromnej większości Polaków hierarchia wyklucza partnerstwo, tak jesteśmy wychowani. Ale warto próbować - podkreśla.
A co, jeśli rozmowa nie przynosi efektów? - Warto rozważyć kontakt z działem HR lub udanie się po pomoc prawną - stwierdza mec. Wieczorek.
Polska planuje przepisy
Czy wprowadzenie nowych przepisów pomoże uregulować sytuację? Reakcje w Australii były mieszane. Pojawiły się głosy, że przepisy negatywnie wpłyną na produktywność pracowników i konkurencyjność gospodarki.
Iwona Golonko też się nad tym zastanawia. - Czasem przełożony może zwracać się do pracownika w błahej sprawie, możliwej do rozwiązania na przykład kolejnego dnia roboczego. Ale wyobrażam sobie też sytuacje awaryjne, kiedy reakcja pracownika jest pilnie potrzebna - stwierdza. - Co wtedy? Pracodawca nie może zadzwonić? Jakie będą tego konsekwencje, jeśli ten brak kontaktu spowoduje jakieś straty?
Trwają prace nad unijną dyrektywną, która pomogłaby ujednolicić prawo do bycia offline w państwach członkowskich. Jak dowiadujemy się w Ministerstwie Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej od od końca kwietnia do czerwca 2024 Komisja Europejska prowadziła konsultacje społeczne w tej sprawie. "W nieodległym czasie KE przedstawi najprawdopodobniej projekt dyrektywy, której celem ma być zajęcie się problematyką minimalnych norm i warunków dotyczących prawa do odłączenia się oraz minimalnych wymogów dotyczących telepracy w całej Unii" - czytamy.
"Polska będzie aktywnie uczestniczyć w pracach nad przedmiotowym projektem w celu jak najszybszego uregulowania tej tematyki na szczeblu unijnym, a następnie wdrożenia go do krajowego porządku prawnego" - wyjaśnia resort. Jakie przepisy mogą się w niej znaleźć?
- Planuje się między innymi wprowadzenie obowiązku ustanowienia przez pracodawców praktycznych ustaleń dotyczących wyłączania narzędzi cyfrowych, służących do pracy, wprowadzenia obiektywnych systemów umożliwiających pomiar przepracowanego czasu, czy też przeszkolenia pracowników w tym zakresie - wymienia mecenas Monika Wieczorek. - Co szczególnie ważne, osobie, wobec której naruszono prawo do bycia offline, ma przysługiwać odszkodowanie. To dobre rozwiązania. Cieszy mnie też to, że w planach jest wzmocnienie zakazu dyskryminacji i zakazu działań odwetowych w sytuacjach, w których osoba chce wykonywać swoje prawo do bycia offline.
I dodaje: - Zagrożenia dla prywatności pracowników są dzisiaj tak poważne, że potrzebujemy szczegółowych przepisów z konkretnymi obowiązkami.
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Grand Warszawski / Shutterstock