Cudzoziemiec, który zaczepił się nogą o drut kolczasty na zaporze na polsko-białoruskiej granicy i zwisał głową w dół, nie chciał ochrony międzynarodowej i niezwłocznie opuścił terytorium Polski. Tak wynika z oświadczenia Straży Granicznej. Nagrania z całego wydarzenia wywołało szereg komentarzy w sieci. Są zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez żołnierzy.
Major Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, wysłała nam mailem komentarz do głośnej sprawy cudzoziemca, który został nagrany, jak zwisa głową w dół na zaporze na polsko-białoruskiej granicy.
- Z wiadomości mailowej wynika, że do tego zdarzenia doszło w czwartek (6 września) o godzinie 4.50 na terenie, który obsługuje Straż Graniczna z Białowieży. Rzeczniczka ustaliła, że mężczyzna jest obywatelem Egiptu. Jak twierdzi, był w dobrym stanie zdrowia. W związku z tym nie potrzebował pomocy medycznej - powiedziała we wtorek (11 października) na antenie TVN24 nasza reporterka Marta Abramczyk-Dzikiewicz.
SG: nie chciał ubiegać się o ochronę międzynarodową
W oświadczeniu SG czytamy też, że cudzoziemiec nie zgłaszał chęci ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce. "W związku z powyższym mężczyzna został pouczony o obowiązku niezwłocznego opuszczenia terytorium Polski do czego się zastosował" - czytamy.
Zdjęcie trafiło do sieci
O sprawie zrobiło się głośno, gdy jeden z lokalnych portali opublikował zdjęcie "od czytelnika", na którym widać cudzoziemca, który zaczepił się nogą za drut kolczasty i zwisał głową w dół.
Pod zdjęciem pojawiły się komentarze internautów o "Nietoperzu z Podlasia", "podlaskim batmanie" czy o "afrykańskim gacku".
Śmiech funkcjonariuszy
Do sieci trafił też film z tego samego zdarzenia. Widać na nim, jak mężczyzna wiszący głową w dół jest oświetlany latarkami przez dwóch polskich mundurowych. Rozbawieni mężczyźni zapowiadają, że "j****e" i stwierdzają, że "gdyby nie ta guma (przy spodniach - red.), toby już spadł".
Czytaj też: Rok kryzysu na granicy z Białorusią. Prowokacje reżimu Łukaszenki, koszmar migrantów i zapora graniczna
Po chwili obserwowany przez nich człowiek uwalnia prawą nogę i obraca się tak, że udaje mu się uniknąć upadku na głowę. Na moment staje na nogach, by po chwili położyć się na wznak. Rozwój sytuacji podoba się mundurowym, którzy stwierdzają, że zmęczony mężczyzna jest "z******y". Nagranie kończy się śmiechem.
Piotr Czaban: zachowanie mundurowych jest skandaliczne
Nagranie na swoim profilu udostępnił Piotr Czaban z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego. W rozmowie z TVN24 mówił, że on i inni aktywiści starają się ustalić tożsamość migranta i dowiedzieć się, co się z nim stało. - Zachowanie mundurowych jest skandaliczne. Powinni pomagać ludziom na granicy, a nie ich nagrywać i wyśmiewać - powiedział.
Straż Graniczna: to nie my
W pierwszym odruchu można było odnieść wrażenie, że z nieszczęścia mężczyzny na nagraniu dworują sobie pogranicznicy. Już w piątek zaprzeczyła jednak temu wspomniana wcześniej major Katarzyna Zdanowicz z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
- Zdarzenie znam z mediów. Podkreślam, że nie brali w nim udziału pogranicznicy, dlatego nie będę się do sprawy odnosić - przekazała nam, zaznaczając, że na filmie widzimy żołnierzy.
- To żołnierze wojsk operacyjnych, nie są związani z Wojskami Obrony Terytorialnej - informował z kolei kapitan Witold Sura, rzecznik Dowództwa WOT.
MON: chcieli udzielić pomocy potrzebującemu, czekali m.in. na drabinę
Pytania o komentarz do filmu wysłaliśmy też do Ministerstwa Obrony Narodowej. Z otrzymanej odpowiedzi wynika, że żołnierze próbowali pomóc migrantowi.
"Żołnierze pełniący służbę w tym rejonie chcieli udzielić pomocy potrzebującemu i oczekiwali na przyjazd niezbędnego wyposażenia m.in. drabiny, nożyc do cięcia drutu oraz koców" - czytamy w przesłanym stanowisku. Biuro prasowe MON zaznaczyło, że przedmioty te na stałe znajdują się w obozowisku i "były transportowane przez patrol na miejsce zdarzenia co trwało pewien czas".
Biuro prasowe resortu zwróciło też uwagę, że żołnierze krzyczeli do migranta "wait" (ang. poczekaj). Film - jak czytamy w przesłanym do nas stanowisku - powstał "dla udokumentowania wydarzeń związanych z nielegalnymi przekroczeniami granicy". Nagrania mają być realizowane standardowo. Jednocześnie resort podkreśla, że żołnierzom, którzy nagranie wrzucili do sieci, mogą grozić konsekwencje.
"Wszyscy są instruowani na temat zasad ograniczonego zaufania w mediach publicznych i społecznościowych dotyczących wydarzeń związanych z realizacją zadań na granicy" - przekazało MON.
Są zawiadomienia do prokuratury
Film był szeroko komentowany w internecie. W związku z tym pojawiły się zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez żołnierzy.
- Chodzi m.in. o to, że nie pomogli na miejscu migrantowi w oswobodzeniu się, czyli narazili jego zdrowie i życie. Zawiadomienie złożyło m.in. Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne - powiedziała na antenie TVN24 Marta Abramczyk-Dzikiewicz.
Czytaj też: Nikt nie chce być tym złym
Operacja "Śluza" - zemsta Łukaszenki
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 27 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już w sierpniu ubiegłego roku dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii Europejskiej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Zdjęcie z nagrania udostępionego przez Piotra Czabana "Czaban robi raban"