- Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, bo przez zieloną granicę zawsze szli ludzie. A my mieszkamy w strefie przygranicznej, więc te kontrole nie były dla mnie niczym nowym - mówi pani Bożena. - Lata jakiś śmigłowiec, widocznie ktoś przeszedł przez granicę. Trochę polata i przestanie. Potem zobaczyłam, jak stawiają zasieki. To był drut żyletkowy. Zastanawiałam się tylko, jak będą przy tym drucie kosić, bo tam jest wysoka trawa. Ale do głowy by mi wtedy nie przyszło, że jeśli już jakiś uchodźca przejdzie, to będzie 16 razy cofany za granicę. Bo jeśli lata temu przyjęliśmy 86 tysięcy Czeczenów i nic się nie stało, to co to jest te kilka tysięcy teraz? A przecież są jakieś procedury...