- Czy nocna prohibicja powinna obowiązywać na terenie całego kraju? Wielu ekspertów twierdzi, że tak.
- Pracownicy SOR-y odetchnęliby z ulgą, argumentują lekarze. W praktyce te oddziały przejęły rolę izb wytrzeźwień.
- "Alkohol jest trucizną komórkową - ten aspekt medyczny jest dla nas jednoznaczny", przypomina prezes NRL. Apeluje też, by ludzie kultury i sportu nie brali udziału w reklamie napojów alkoholowych.
- Więcej artykułów o tematyce zdrowotnej znajdziesz tutaj.
Od 1 listopada może zostać wprowadzony zakaz nocnej sprzedaży alkoholu na warszawskiej Pradze Północ i w Śródmieściu, a najpóźniej od 1 czerwca przyszłego roku obejmie on całą stolicę - to ustalenia z wczorajszej nadzwyczajnej sesji rady miasta. Sprawa nocnej prohibicji w Warszawie stała się jednak przyczynkiem do dyskusji o potrzebie wprowadzenia takiego rozwiązania na terenie całego kraju. Mówił o tym prof. Leszek Czupryniak ze szpitala Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Warszawie w podcaście Wywiad Medyczny Joanny Kryńskiej, mówili o tym uczestnicy debaty Jak piją Polacy w TVN24+. Głos zabrali również lekarze. Ich samorząd wystosował w tym tygodniu dwa apele: o ograniczenia w sprzedaży oraz o to, by ludzie kultury i sportu nie angażowali się w reklamę napojów alkoholowych.
"Dla nas byłaby to duża ulga"
- Patrzymy na tę sprawę z punktu widzenia SOR-ów (szpitalnych oddziałów ratunkowych -red.), gdzie trafiają pacjenci po spożyciu alkoholu z urazami, z ranami do zaopatrzenia chirurgicznego, gdzie trafiają ofiary przemocy - pobicia przez osobę będącą pod wpływem alkoholu. Dla nas byłaby to duża ulga - powiedział Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Coraz bardziej dostrzeganym problemem jest też to, że SOR-y w wielu miastach w praktyce przejęły rolę izb wytrzeźwień. Tych, według danych przytaczanych pod koniec ubiegłego roku w Sejmie przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jest w całym kraju 28 i stale ich ubywa. Dlaczego? Zgodnie z prawem izby wytrzeźwień mogą organizować miasta o ludności powyżej 50 tys. mieszkańców. Mogą, ale nie muszą. Samorządy, szukając oszczędności, od lat zamykały więc takie placówki. W efekcie pijane osoby, zamiast do izby wytrzeźwień trafiają właśnie na SOR. Cierpią na tym chorzy naprawdę potrzebujący pilnej pomocy.
- Zawał i udar, jako stany najbardziej zagrażające życiu, idą w pierwszej kolejności. Z pewnością jednak pacjent, który przychodzi na SOR, czeka w kolejce, dlatego że chirurg jest zajęty, bo akurat szyje rany kogoś, kto po alkoholu przewrócił się na ulicy, bo lekarz uspokaja awanturującego się pijanego pacjenta. Sprawdziliśmy, jak często osoby z powikłaniami choroby alkoholowej albo po spożyciu alkoholu trafiają na SOR. To nawet jest do 25 procent pacjentów. Tym bardziej więc należy coś zrobić, żeby pacjenci z problemem zdrowotnym nie byli narażeni na to, że przedłuża im się czas oczekiwania, że trafiają do poczekalni, gdzie potencjalnie nie jest bezpiecznie - wyjaśnił prezes NRL.
Sklep jest zamknięty, więc nie piją dalej
Czy nocna prohibicja przynosi jakiekolwiek efekty? Dane o interwencjach policyjnych mówią, że tak. Na przykład w Koninie ich liczba po roku od wprowadzenia zakazu nocnej sprzedaży alkoholu ich liczba spadła o 69 procent. Pozytywne rezultaty widzą też lekarze.
- Koledzy, z którymi rozmawiamy, mówią o tym, że przypadków pacjentów, którzy trafiają po spożyciu alkoholu, jest znacznie mniej. Oni zaczynają pić, a potem trafiają na zamkniętą stację benzynową, do zamkniętego sklepu, więc nie mogą już pić dalej. W związku z tym nie dochodzi do rozwinięcia się powikłań. Jeżeli chodzi o lekarską stronę, o ratowników medycznych, to zdarza się tam mniej napaści na tych pracowników. Jesteśmy bezpieczni my, są bezpieczniejsi nasi pacjenci, którzy czekają w poczekalniach przed gabinetami lekarskimi. Uważam, że są same dobre strony tego rozwiązania - przekonywał lekarz.
"To przestaje być modne"
Nadmierne spożycie alkoholu to również poważne skutki zdrowotne. Dziś lekarze z całą mocą podkreślają już, że nie ma jego bezpiecznej dawki - każda szkodzi: głównie na układ sercowo-naczyniowy oraz wątrobę i trzustkę. Jest też cały szereg alkoholozależnych nowotworów, w tym: rak przełyku, żołądka, czy nowotwory głowy i szyi.
- Pokutuje taki mit w naszym społeczeństwie, że wino do obiadu jest zdrowe. Rzeczywiście kiedyś pokazywały się badania, że lampka wina do obiadu może mieć potencjalne korzyści zdrowotne. Dzisiaj ten mit został już jednak całkowicie obalony. Alkohol zawarty w winie jest tym samym alkoholem, który jest zawarty w innych napojach alkoholowych. Alkohol jest trucizną komórkową - ten aspekt medyczny jest dla nas jednoznaczny - podkreślił Łukasz Jankowski.
Jak dodał, nawet 80 procent osób trafiających na internę to pacjenci z powikłaniami choroby alkoholowej.
Naczelna Rada Lekarska wystosowała więc dwa apele. Pierwszy o to, by wprowadzić w całym kraju zakaz nocnej sprzedaży alkoholu. Drugi - by ludzie kultury i sportu nie przyjmowali propozycji wzięcia udziału w reklamie napojów alkoholowych. Przekazy reklamowe trafiają bowiem w dużej mierze do najmłodszych. Lekarze przekonują, że w tej grupie powinno się promować modę na niepicie.
- Młodzi ludzie zmieniają swoje podejście do alkoholu. 70 procent młodych popiera jednak ograniczenia w sprzedaży alkoholu. To przestaje być modne i musi przestać być modne, a przestanie być modne wtedy, kiedy celebryci, osoby publiczne przestaną brać udziału w reklamach alkoholu, przestaną dobrze się o nim wyrażać - powiedział Łukasz Jankowski.
Autorka/Autor: Piotr Wójcik
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Szpital w Piotrkowie Trybunalskim