Dosypywanie pieniędzy nie uratuje ochrony zdrowia. "To jak lanie wody na sito"

shutterstock_2641583929
Profesor Ewelina Nojszewska (SGH): część pieniędzy w ochronie zdrowia jest wydawana nieefektywnie
Mimo kolejnych zastrzyków finansowych dla NFZ, problemy systemu ochrony zdrowia pozostają nierozwiązane - oceniła profesor Ewelina Nojszewska ze Szkoły Głównej Handlowej w TVN24. - Z jednej strony pieniędzy w systemie jest zbyt mało. Z drugiej, i to chyba jest ważniejsze, te pieniądze są wydawane w sposób nie do końca efektywny - powiedziała.
Kluczowe fakty:
  • Luka w budżecie NFZ to efekt problemów narastających od lat. Nie rozwiążą ich kolejne transfery finansowe z budżetu państwa - oceniła prof. Ewelina Nojszewska na antenie TVN24.
  • Ekspertka wskazuje, że problemem jest nie tylko brak pieniędzy, lecz nieefektywne wydawanie środków i niewłaściwe regulacje systemowe.
  • Zdaniem prof. Nojszewskiej, tym, co skutecznie blokuje wprowadzanie zmian w funkcjonowaniu ochrony zdrowia, są obawy o polityczne konsekwencje odważnych decyzji.
  • Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.

Gościem porannego pasma w TVN24 była dziś prof. Ewelina Nojszewska, kierująca Katedrą Ekonomii Stosowanej w Szkole Głównej Handlowej. Komentowała sytuację związaną z problemami z finansowaniem systemu ochrony zdrowia. W połowie października okazało się, że luka w tegorocznym budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia może wynieść 14 miliardów złotych.

Pod koniec października płatnik publiczny z budżetu państwa dostał 3,5 miliarda złotych na rozliczenia z placówkami medycznymi, co oznaczało zmniejszenie się dziury w finansowaniu do 10,5 miliarda złotych. Zapowiedziano też, że na polecenie premiera do NFZ trafi około miliarda złotych w formie obligacji. W ubiegły piątek, po spotkaniu ministry zdrowia Jolanty Sobierańskiej-Grendy z ministrem finansów Andrzejem Domańskim resort zdrowia poinformował, że "uzgodniono działania, zmierzające do przekazania dodatkowego wsparcia dla Narodowego Funduszu Zdrowia w kwocie 3,5 miliarda złotych".

Klatka kluczowa-12821
Profesor Ewelina Nojszewska (SGH) w TVN24: dosypywanie kolejnych pieniędzy do systemu ochrony zdrowia "to jak lanie wody na sito"

"Serce krwawi"

- To jest wyciągnięcie pomocnej dłoni do szpitali i pomoc w finansowaniu nadwykonań. Ale z drugiej strony - serce krwawi, bo to nie rozwiąże problemów. One narastały od lat i to jest cały wachlarz przyczyn, które powodują, że system funkcjonuje tak jak funkcjonuje i co roku jest walka o finansowanie nadwykonań - oceniła prof. Ewelina Nojszewska w rozmowie z Radosławem Mrozem.

W ostatnich dniach z całej Polski napływają doniesienia o przesuwaniu przyjęć w trybie planowym - alarmowały o tym już między innymi Uniwersyteckie Centrum Kliniczne Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i Uniwersyteckie Centrum Kliniczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jak informuje Naczelna Izba Lekarska, jest też problem z kwalifikowaniem nowych pacjentów do programów lekowych w reumatologii. Z sygnałów, jakie mamy od lekarzy wynika, że podobnie sytuacja wygląda też m.in. w gastroenterologii.

- To powtarza się corocznie. Tych pieniędzy w systemie jest zbyt mało. Z drugiej strony, i to chyba jest ważniejsze, te pieniądze są wydawane w sposób nie do końca efektywny. Jeżeli mówimy o ochronie zdrowia, to co jest jej celem? Przede wszystkim skuteczność kliniczna, ale żeby ją w pełni osiągnąć potrzebna jest efektywność ekonomiczna, finansowa, wykorzystania zasobów. Żeby to było możliwe, to musimy mieć odpowiednią architekturę wyboru (projektowanie okoliczności, które mają skłaniać do podjęcia konkretnego działania - red.), tak jak to napisał Richard Thaler, ekonomista behawioralny. Dla ochrony zdrowia to przede wszystkim jest właściwa regulacja prawna. Ta regulacja prawna jest bardzo rozbudowana, system jest przeregulowany i sprawia to wiele problemów - oceniła prof. Nojszewska.

- To trochę przypomina momentami lanie wody na sito i z tego niewiele wyniknie. Czasami śmialiśmy się, że można by cały produkt krajowy brutto wydać na ochronę zdrowia i może jeszcze nie zaspokoić wszystkich potrzeb - dodała.

Potrzebna jest "właściwa regulacja prawna"

Zdaniem ekspertki, w Polsce nie brakuje osób, które byłyby w stanie odpowiednio poukładać system ochrony zdrowia, ale brakuje otwartości na umożliwienie im pełnej swobody działania.

- Myślę, że na przeszkodzie stoją wszelkie powikłania polityczne, łącznie z pewnymi populistycznymi reakcjami. Przed wyborami do Sejmu pojawiały się spoty w telewizji, straszące ludzi prywatyzacją.  Że przyjedzie karetka i trzeba będzie zapłacić za tę karetkę. I gdzieś w tyłach głowy u ludzi pozostał strach przed prywatyzacją, co oczywiście nie jest dobre. Bo jeśli jest dobra architektura wyboru, czyli właściwa regulacja prawna, jawnie, przejrzyście, z ponoszeniem konsekwencji, to i prywatny ubezpieczyciel, czy prywatny płatnik i prywatni świadczeniobiorcy, których jest wielu i żyją z kontraktu z NFZ-em, będą postępować właściwie - wskazała prof. Nojszewska.

Jako przykład nieefektywnego zarządzania systemem ochrony zdrowia ekspertka podała m.in. utrzymywanie porodówek, w których przyjmuje się bardzo mało porodów.

- Jeżeli liczba porodów wynosi kilka, kilkanaście w miesiącu, to taki oddział nie musi istnieć. Poza tym lekarze też tam się nie rozwijają. W oficjalnych, statystycznych publikacjach Ministerstwa Zdrowia jest podane, że obłożenie łóżek na okulistyce to jest dwadzieścia parę procent. Czyli prawie osiemdziesiąt procent łóżek stoi pustych. A przepisy nakazują, żeby przy odpowiedniej liczbie łóżek było odpowiednie zabezpieczenie personelem medycznym. Kiedyś bardzo brakowało anestezjologów, a okazało się, że przepis nakazywał liczbę anestezjologów, która była zawyżona w stosunku do rzeczywistych potrzeb - wyjaśniła.

"Fundusz płac pochłania właściwie cały budżet"

Tymczasem od dyrektorów lecznic, a szczególnie szpitali powiatowych, płyną sygnały o tym, że największym obciążeniem są dla nich koszty zatrudnienia personelu medycznego. Od kilku lat o tej sprawie mówi się najgłośniej, gdy nadchodzi lipiec - dlatego, że zgodnie z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu pracowników ochrony zdrowia, w tym miesiącu waloryzowane są płace medyków. W tym roku koszt tych podwyżek był szacowany na 18 miliardów złotych, których szpitale nie miały. W zarządzanym wówczas jeszcze przez Izabelę Leszczynę resorcie zapadła więc decyzja o transferze tych pieniędzy. Od kilku miesięcy padają też deklaracje w kwestii tego, że kłopotliwą ustawę trzeba zmienić - na przykład wprowadzając górne widełki płacowe. Brakuje w tej sprawie konsensusu, jest za to twardy opór, chociażby ze strony związków zawodowych i samorządu lekarskiego.

- Żadna firma nie wytrzyma, jeżeli fundusz płac pochłania właściwie cały budżet. Myśmy robili analizę statystyczną sytuacji finansowej szpitali powiatowych. No i właśnie wyszło, że koło dziewięćdziesięciu pięciu procent szpitali ponosi straty nie dlatego, że dyrektor jest niewłaściwą osobą, tylko, że ta architektura wyboru, że te przepisy prawne nie pozwolą, żeby osiągać zysk. Dziewięćdziesiąt pięć procent szpitali powiatowych ponosi straty - powiedziała profesor Ewelina Nojszewska.

- Stworzyło się takie warunki, że na kontraktach niektórzy, mała grupa lekarzy, ma możliwość wykorzystywania tego. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak sąd nad lekarzami, gdzie większość pracuje za normalne pensje i wkłada w swoją pracę serce i często też zdrowie. Na pewno jednak powinno to być uregulowane - powiedziała ekonomistka.

Ważnym problemem związanym z dostępnością do opieki zdrowotnej jest zdaniem ekspertki również nieodwoływanie wizyt przez pacjentów. W ubiegłym roku takich terminów przepadło około 1,5 miliona. W tym może być podobnie, bo w pierwszym półroczu tego roku było ich już 773 tysiące.

- Osoby, które zablokowały miejsce, które nie dały go innemu pacjentowi, bardzo źle się wyrażają o długich kolejkach, w których same muszą czekać. Nie ma edukacji, nie ma informacji i to jest rzecz, nad którą właściwie wszyscy powinniśmy pracować - skwitowała.

W tym kontekście często powraca postulat wprowadzenia drobnych, kilkuzłotowych opłat za wizyty. Zdaniem prof. Nojszewskiej takie propozycje budzą opór, ale mogłyby przynieść poprawę sytuacji.

- Czesi to wprowadzili i się musieli wycofać, ale w innych krajach takie opłaty są, chociażby we Francji. Tam wszyscy są bardziej zdyscyplinowani, a ta dyscyplina jest ważna. No, a poza tym, we Francji można się prywatnie ubezpieczyć przeciwko współpłaceniu. To wszystko jest wiec do rozwiązania - powiedziała.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: