Porozumienie, podpisane 26 października w Kuala Lumpur przez premierów Kambodży i Tajlandii, Hun Maneta i Anutina Charnvirakula w obecności Donalda Trumpa, miało zakończyć najnowszą odsłonę trwającego od dziesięcioleci konfliktu, który eskalował latem. Prezydent Stanów Zjednoczonych przypisywał sobie kluczową rolę w jego zawarciu. Przekonywał, że zawieszenie broni wynegocjowano po jego groźbie wstrzymania umów handlowych. - To ekscytujące, ponieważ zrobiliśmy coś, co wielu ludzi uważało za niemożliwe - powiedział wówczas Trump. W charakterystycznym dla siebie stylu dodał, że mediacje to jego pasja. - Uwielbiam to robić. (...) To coś, w czym jestem dobry - stwierdził.
Jednak 10 listopada rzecznik rządu w Bangkoku Siripong Angkasakulkiat poinformował, że Tajlandia zawiesza porozumienie pokojowe z Kambodżą po tym, jak w pobliżu granicy eksplodowała mina, raniąc dwóch tajlandzkich żołnierzy.
- Zawieszamy realizację wspólnej deklaracji, nad którą pracowaliśmy przez około tydzień - powiedział rzecznik. Jak dodał, decyzja obejmuje również wstrzymanie zwolnienia 18 kambodżańskich żołnierzy przetrzymywanych przez stronę tajlandzką.
Konflikt Tajlandii z Kambodżą
Tajlandia i Kambodża od ponad wieku spierają się w wielu miejscach o przebieg 817-kilometrowej granicy lądowej, która została po raz pierwszy naniesiona na mapę przez Francję w 1907 roku, gdy Kambodża była jej kolonią. Dokładny przebieg granicy nigdy nie został jednak uzgodniony pomiędzy władzami Tajlandii i niepodległej Kambodży. Napięcia na spornych terenach regularnie się zaostrzają, a w lipcu przerodziły się w konflikt graniczny, kiedy to najzacieklejsze walki między sąsiadami pochłonęły życie co najmniej 48 osób, a setki tysięcy zostały tymczasowo przesiedlone.
Autorka/Autor: zeb
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KAIKUNGWON DUANJUMROON/PAP/EPA