- Pojawiła się pierwsza od dwóch dekad skuteczna terapia farmakologiczna dla pacjentów z glejakami.
- Zarejestrowany przez Europejską Agencję Leków lek działa selektywnie i mało toksycznie, atakując cele molekularne w komórkach nowotworowych bez uszkadzania zdrowych tkanek
- Wstępne badania wskazują na znaczące wydłużenie czasu do progresji choroby i potencjał zastosowania leku również w bardziej zaawansowanych postaciach glejaka.
- Więcej o zdrowiu przeczytasz w tvn24.pl
Pacjenci z glejakami to jedna z niewielu grup chorych w onkologii, dla której od 20 lat nie było w zasadzie żadnej skutecznej opcji leczenia farmakologicznego. - Jedyny postęp mieliśmy w 2005 roku, gdy wprowadzono lek w tabletkach, zdolny przekroczyć barierę krew-mózg, przeznaczony do leczenia glejaków w trzecim i czwartym, czyli większym stopniu złośliwości. W przypadku chorych z guzem o mniejszej złośliwości, w drugim stopniu, można było zastosować jedynie zabieg neurochirurgiczny, a potem radioterapię, ewentualnie z uzupełniającą trójlekową, dość toksyczną chemioterapią - mówi profesor Sergiusz Nawrocki.
Atakuje "piętę achillesową komórek nowotworowych"
Zatwierdzony przez EMA worasydenib jest pierwszą od ponad 20 lat terapią, która w istotny sposób poprawia rokowania chorych z glejakami. Nowa terapia przeznaczona jest dla pacjentów z wczesnym, mniej zaawansowanym pod względem złośliwości guzem rozlanym drugiego stopnia, z mutacją genów IDH1/2 (dehydrogenazy izocytrynianowej). To właśnie ta mutacja - jak tłumaczy onkolog - odgrywa kluczową rolę w metabolizmie komórek nowotworowych i może być skutecznym celem terapii molekularnej.
Worasydenib działa selektywnie. Uderza tylko w komórki nowotworowe ze wspomnianą mutacją. Dzięki temu jest mało toksyczny i nie obniża jakości życia pacjentów. - Można powiedzieć, że to idealny, inteligentny lek w onkologii. Wpływa on jedynie na piętę achillesową komórek nowotworowych, nie naruszając przy tym metabolizmu zdrowych komórek. Chorzy zażywający ten lek mogą prowadzić normalnie życie i pracować, co jest dla nich bardzo istotne. Nierzadko są oni w średnim wieku i wciąż aktywni zawodowo - podkreśla profesor.
Ma duży potencjał, trwają badania
Jak mówi ekspert, trwają badania badania kliniczne nad wykorzystaniem tego leku w guzach o wyższym stopniu złośliwości (III stopień). - Próbuje się też dodawać ten nowy lek do innych metod leczenia, które stosujemy jako standardowe, takie jak radiochemioterapia. Wydaje się zatem, że jest to lek, który ma duży potencjał i będzie mogła korzystać z niego większa grupa chorych - ocenia prof. Nawrocki.
Z badań wynika, że worasydenib znacząco wydłuża czas do progresji choroby, a w wielu przypadkach opóźnia konieczność zastosowania bardziej toksycznych metod, takich jak chemio- czy radioterapia. W przypadku glejaków bardziej zaawansowanych, radioterapia z uzupełniającą chemioterapią nadal pozostaje podstawą leczenia. Jak podkreśla prof. Nawrocki, w tej grupie pacjentów nawet 40 proc. chorych żyje 10 lat po diagnozie.
- Ma to zatem istotne znaczenie, tym bardziej, że niektórzy chorzy mogą przeżyć od wykrycia glejaka nawet 15-20 lat. W przypadku nowego leku ukierunkowanego molekularnie prawie 70 procent pacjentów odnosi korzyści i ponad dwukrotnie wydłuża się czas do progresji choroby. Są to na razie dwuletnie obserwacje, ale przypuszczam, że dla wielu chorych oznacza to również wydłużenie życia - podsumowuje profesor.
Czym jest glejak?
Jak podaje Krajowy Rejestr Nowotworów, glejak to nowotwór pierwotny mózgu wywodzący się z komórek glejowych, stanowiących zrąb dla komórek nerwowych mózgu. Glejaki stanowią 40-67 procent pierwotnych guzów mózgu i występują częściej u mężczyzn niż u kobiet.
- Nadal nie wiemy, skąd się biorą glejaki. Nie mamy jeszcze wiarygodnych badań. Wiemy, że znaczenie mogą mieć różne czynniki - promieniowanie, infekcje, toksyny. Nie mam żadnych sensownych rad w kwestii tego, co można zrobić, żeby ustrzec się przed tym nowotworem - mówił na początku października w wywiadzie dla TVN24+ neurochirurg, profesor Marek Harat.
Autorka/Autor: Piotr Wójcik
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock