Sąd Sąd Okręgowy w Poznaniu wydając wyrok uznał oskarżoną winną dokonania dwóch zabójstw, przyjmując kwalifikację z art. 148 par. 1 kk, czyli eliminując z opisu czynu wskazywane w akcie oskarżenia kwalifikacje dokonania zbrodni ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Za każdy z czynów sąd wymierzył oskarżonej karę 25 lat pozbawienia wolności i orzekł karę łączną 30 lat więzienia. Wyrok wydany w piątek nie jest prawomocny.
"Zbrodnie popełnione przez Małgorzatę R. miały charakter bardzo krwawy"
Uzasadniając wyrok sędzia Renata Żurowska wskazała, że zbrodnie popełnione przez Małgorzatę R. "miały charakter bardzo krwawy, co jednoznacznie wynika ze zdjęć miejsc zbrodni, z jakimi sąd mógł zapoznać się w aktach. W miejscu tych zbrodni znaleziono pewne ślady, które zostały zabezpieczone i które pozwoliły po wielu, wielu latach pracą i zaangażowaniem przede wszystkim policjantów z jednostki Archiwum X, odkryć, że na miejscu pierwszej zbrodni był odcisk daktyloskopijny, odcisk palców oskarżonej, a na miejscu drugiej zbrodni, na skarpetce ofiary, znajdowało się jej DNA".
Sędzia wskazała, że oczywiście sam fakt, że na miejscu zbrodni znaleziono odcisk palca czy materiał DNA, nie wskazuje jeszcze, że osoba, która mogła być w tych pomieszczeniach, dokonała przestępstwa. Sędzia zaznaczyła jednak, że oskarżona w jednych ze swoich wyjaśnień przyznała się i szczegółowo opisała przebieg zbrodni, a wersja wydarzeń przez nią przedstawiona korelowała ze zgromadzonym materiałem dowodowym. Mimo że oskarżona odwołała później te wyjaśnienia, to – jak zauważył sąd – "bardzo swobodnie opowiedziała, na ile pamiętała, jak te zbrodnie wyglądały".
- Oskarżona, która lansowała początkowo tezę, że w przypadku tego pierwszego zabójstwa dokonał tego jej mąż, opisując, gdzie ona miała siedzieć, zapomina o tym, że miejsce zbrodni zostało dokładnie obfotografowane. Oskarżona nie mogła siedzieć na zasłanym tapczanie, gdyż jak policja tam weszła, w tym miejscu, gdzie rzekomo siedziała oskarżona znajdowała się gazeta. Zasłanie tapczanów w ogóle nie było naruszone. Na stole w pokoju nie było rzekomych butelek wódki, o których mówiła oskarżona. Stała tylko szklanka, na której były odciski palców oskarżonej i kubek, z którego piła pokrzywdzona - argumentowała sędzia.
Wskazała też, że DNA na skarpetce drugiej ofiary nie mogło się tam znaleźć przypadkiem, ani nie mogło być – jak przekonywała oskarżona - efektem krótkiej wizyty u pokrzywdzonej na kilka miesięcy przez zabójstwem.
- Absurdalne jest założenie, żeby dokładnie tę samą skarpetkę nieruszaną i pozostającą w sterylnych warunkach (pokrzywdzona) trzymała od listopada, przez kilka miesięcy, do 5 marca następnego roku. Jak wskazują biegli, materiał DNA od 2013 roku mógł się utrzymać na tej sztuce odzieży tylko dlatego, że w dniu zdarzenia się na nim znalazł i był prawidłowo zabezpieczony – powiedziała.
"Nie dokonała tych zbrodni ze szczególnym okrucieństwem"
Jak przyznała sędzia, co prawda z zeznań świadków wynikało, że oskarżona bywała osobą porywczą i agresywną, to sąd uznał, że nie dokonała ona tych zbrodni ze szczególnym okrucieństwem. - Każda zbrodnia jest ze swojej definicji czynem szczególnie okrutnym, bo prowadzi do pozbawienia życia człowieka. Żeby mówić o szczególnym okrucieństwie, musimy mieć coś więcej, niż fakt zabicia człowieka, żeby to szczególne okrucieństwo przyjąć. Szczególne okrucieństwo to jest zabijanie kogoś na raty, wydłużanie tego procesu śmierci, zabijanie na oczach osoby bliskiej, czyli coś więcej niż okrucieństwo wynikające z samego faktu tego, że się kogoś zabija – tłumaczyła sędzia.
Syn jednej z ofiar, oskarżyciel posiłkowy w sprawie, wnioskował o kwotę 250 tys. zł zadośćuczynienia za śmierć matki. Sędzia wskazała, że "zasądzenie tej kwoty byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego" mając na uwadze relacje, jakie łączyły wówczas oskarżyciela i jego matkę. Sędzia przypomniała, że mężczyzna mieszkał ze swoją matką "przez ścianę", a jak sam przyznał, ostatni raz był u niej blisko cztery miesiące przed jej śmiercią. Sędzia zaznaczyła, że zachowywał się wobec matki nie w porządku, był wobec niej agresywny.
- Nie opiekował się matką. Jak spadła z krzesła i złamała żebra, była wieziona przez sąsiadkę do szpitala. (...) W takiej sytuacji zasądzenie zadośćuczynienia opartego de facto tylko na biologii, bo na krwi, która łączyła pokrzywdzoną i oskarżyciela posiłkowego, który przeżył nie tyle jej śmierć, co fakt, że w domu obok ktoś dokonał zabójstwa - byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, byłoby po prostu niegodne - podkreśliła sędzia.
Dwie zbrodnie
Do pierwszej zbrodni dokonanej przez Małgorzatę R. doszło w czerwcu 2012 r. Według ustaleń śledczych Małgorzata R. odwiedziła 81-letnią kobietę w związku z urodzinami seniorki. W pewnej chwili zaatakowała staruszkę, zadając jej kilkadziesiąt ciosów, m.in. nożem. Po dokonaniu zbrodni zabrała z domu zamordowanej co najmniej 1000 zł oraz dwa złote pierścionki i naszyjnik.
Do kolejnej zbrodni doszło w marcu 2013 r. W piwnicy domu przy ul. Nałęczowskiej w Poznaniu odkryte zostało ciało zamordowanej 82-latki. Kobieta była ciotką Małgorzaty R. Śledczy podali, że Małgorzata R. spotkała się z ciotką w sprawie pożyczonych pieniędzy. Oskarżona zadała ciotce ciosy młotkiem i siekierą. Przed wyjściem z domu miała zabrać co najmniej 1000 zł i złotą biżuterię.
Policjanci z Archiwum X
Mimo ujawnienia na miejscu zdarzeń licznych śladów i dowodów obie sprawy wówczas umorzono. Po latach wrócili do nich policjanci z wielkopolskiego Archiwum X, którzy ponownie przeanalizowali zabezpieczone dowody, a także zweryfikowali zeznania świadków. Prokuratura oskarżyła 55-letnią obecnie Małgorzatę R. o dwa zabójstwa popełnione ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o kradzież pieniędzy i biżuterii należących do pokrzywdzonych. Oskarżona początkowo nie przyznawała się do popełnienia zarzucanych jej czynów. Przy ponownym przesłuchaniu oświadczyła, że to zrobiła.
Proces kobiety rozpoczął się w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Poznaniu i zakończył zaledwie po jednej rozprawie. Prokurator w mowie końcowej wniósł o uznanie oskarżonej za winną obu zbrodni i wymierzenie jej kary za każdy z czynów dożywotniego pozbawienia wolności – i kary łącznej dożywocia – przyjmując kwalifikację opisaną w akcie oskarżenia. Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego poparł wnioski prokuratora.
Obrona z kolei wniosła o uniewinnienie oskarżonej, przekonując, że Małgorzata R. „to normalna kobieta, z której prokuratura chce zrobić potwora”. Obrona podkreślała ponadto, że nie ma dowodów, które wskazywałyby na sprawstwo oskarżonej. Przez znaczną część rozprawy oskarżona płakała. W ostatnim słowie wniosła tak, jak jej obrońca.
Autorka/Autor: pop
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KWP Poznań