W poprzedni piątek strażnicy miejscy odebrali wezwanie od mieszkańców zniesmaczonych "nieobyczajnymi wybrykami", do których miało dochodzić w budynku przy Mlądzkiej, teoretycznie niezamieszkanym.
"Kopnął mnie prąd"
Kiedy funkcjonariusze chcieli wejść na teren posesji, metalowa furtka przywitała ich silnym wyładowaniem elektrycznym.
- Spróbowałam jeszcze raz i znów kopnął mnie prąd - relacjonuje st. inspektor Anna Trzaska cytowana w komunikacie straży miejskiej. – A kiedy odepchnięta furtka zbliżała się do futryny, wyskoczył spomiędzy nich snop iskier – podobny jak czasem z trakcji tramwajowej. Z uwagi na zagrożenie dla osób postronnych na miejsce wezwaliśmy natychmiast administratora nieruchomości, tym bardziej że teren był bardzo zaśmiecony - dodaje funkcjonariuszka.
Wezwano elektryka
Ściągnięty na miejsce elektryk przyłożył miernik do siatki i potwierdził - w ogrodzeniu płynął prąd. Specjalista szybko znalazł przyczynę spięcia. Nie było to zabezpieczenie przed nieproszonymi gośćmi, lecz tak "przebicie", które łatwo było usunąć.
Strażnicy weszli na posesję. W budynku nikogo nie było, jednak dostęp do niego nie był zabezpieczony, a wewnątrz widoczne były ślady ludzkiej obecności. Zapewnili, że tego samego dnia posesja została wysprzątana, a wejście zamknięte.
"Dzikie hałasy" ustaną?
"Dzikie hałasy, na które skarżyli się sąsiedzi powinny ustać. Chyba, że na Mlądzkiej straszy…" - podsumowali w tonacji halloweenowej strażnicy.
Czytaj także: Ośmiu zatrzymanych, w tym adwokat i 126 zarzutów
Autorka/Autor: b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska Warszawa