Senat Uniwersytetu Technologiczno–Przyrodniczego poparł wniosek minister Kultury i Szkolnictwa Wyższego o odwołanie rektora. Ostateczna decyzja zapadnie 3 grudnia. To konsekwencja tragedii, do jakiej doszło w trakcie otrzęsin w połowie października. Do szpitala, po imprezie, trafiło kilkanaście osób, troje studentów zmarło.
Dyskusja nad wnioskiem Senatu odbywała się za zamkniętymi drzwiami, musiała być zacięta, bo początkowo informowano, że decyzja zostanie podjęta do godziny 13.00. Ostatecznie ogłoszono ją o 16.00.
"21 za 11 przeciw"
Senat poparł wniosek Minister Kultury i Szkolnictwa Wyższego i zarekomendował odwołanie rektora prof. Antoniego Bukaluka.
- Za odwołaniem rektora było 21 członków senatu, przeciw - 11 i dwóch wstrzymało się od głosu. Kolegium elektorów ma zebrać się 3 grudnia, ale wcześniej trzeba przeprowadzić wybory uzupełniające do kolegium, gdyż część osób ze składu odeszła z uczelni m.in. studenci, którzy skończyli studia - powiedział PAP dr Mieczysław Karol Naparty, rzecznik UTP.
Kolegium elektorów to grono, które wybrało rektora i jest władne go odwołać.
Według byłej już minister Leny Kolarskiej-Bobińskiej to rektor odpowiada za bezpieczeństwo, a właśnie na rażące zaniedbania procedur bezpieczeństwa podczas organizacji imprezy wskazują ministerialni urzędnicy.
Zarzuty dla 20-latki
Tymczasem prokuratura prowadząca postępowanie w sprawie tragedii postawiła jak dotąd zarzuty tylko jednej osobie - 20-letniej przewodniczącej samorządu studenckiego Ewie Ż.
Śledczy zarzucili jej, że jako organizator imprezy masowej nie zachowała zasad ostrożności i nie dopełniła obowiązków, które na niej ciążyły.
Raport uczelni: nawarstwiło się wiele złych decyzji
Tuż po tragedii rektor uczelni powołał specjalną komisję, która po rozmowach z 30 osobami przygotowała raport dotyczący tragicznych wydarzeń podczas studenckiej imprezy. Dokument trafił do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Komisja nie zajmowała się formułowaniem zarzutów ani ustalaniem winnych. To kwestie, które będzie rozstrzygać prokuratura. Komisja badała jak zorganizowano imprezę i co działo się w jej trakcie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nawarstwiło się wiele złych decyzji, może i zaniedbań - mówił reporterowi TVN24 dr Mieczysław Naparty, rzecznik Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy.
Raport komisji potwierdził też wcześniejsze ustalenia śledczych, że drzwi pod łącznikiem były zamknięte. - Gdyby były otwarte, do tej tragedii najprawdopodobniej by nie doszło - powiedział Naparty. Kto za to odpowiada? Tego komisja już nie ustaliła. Jak podkreślił dr Naparty, to już zadanie prokuratury.
Zginęły trzy osoby
Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 października podczas otrzęsin na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym. W łączniku pomiędzy dwoma budynkami, w których odbywała się impreza, skupiło się wiele osób i w pewnym momencie zaczęły się tratować. Bezpośrednio po wypadku hospitalizowanych zostało kilkunastu uczestników imprezy, z których dwie zmarły. Krótko po przewiezieniu do szpitala zmarła 24-letnia studentka, a po trzech dniach, również w szpitalu, zmarł 19-letni student. 1 listopada zmarła kolejna osoba poszkodowana podczas imprezy - 20-letnia studentka. Kilkanaście osób było rannych.
Dlaczego doszło do tragedii?
Z ustaleń śledztwa wynika, że otrzęsiny były tzw. imprezą masową i nie mają tu zastosowania przepisy dotyczące uczelni, bo od uczestników pobierano opłaty. W tej sytuacji konieczne było wystąpienie o pozwolenie do prezydenta miasta, a także otrzymanie opinii straży pożarnej, powiadomienie policji, zapewnienie obecności służb medycznych.
W śledztwie ustalono też, że jedyne drzwi ewakuacyjne w budynku, gdzie odbywały się otrzęsiny, były zamknięte. Według ustaleń policji w imprezie na UTP brało udział ok. 1,2 tys. studentów. Władze uczelni informowały, że w imprezie uczestniczyło ok. tysiąca osób, a jednocześnie w budynkach mogło przebywać ok. 700-800 osób.
Podczas imprezy tłum wpadł w panikę:
Autor: md/i / Źródło: TVN24 Pomorze/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24