Kilka dni temu pisaliśmy o marzeniu 17-letniej Kingi chorej na raka mózgu. Dziewczyna chciała pojechać do Rzymu i spotkać się z papieżem. Niestety, nie pozwala na to stan jej zdrowia. Ale fundacja "Trzeba marzyć" nie zamierzała się poddać. Poprosili papieża o błogosławieństwo dla Kingi. Dziewczyna właśnie dostała "bardzo osobisty list" od samego Franciszka.
17-letnia Kinga jest poważnie chora. W marcu po długich badaniach usłyszała diagnozę, która zabrzmiała jak wyrok: to rak mózgu. Od tej pory rzeczywistość 17-latki to szpitalne łóżko, kolejne leki i wielkie cierpienie, które dzielnie znosi każdego dnia. Nie jeden dorosły już dawno by się załamał, ale dziewczyna się nie poddaje, podobnie jak fundacja 'Trzeba marzyć", która postanowiła spełnić jej wielkie marzenie.
Kinga zawsze chciała zobaczyć Rzym. Oczywiście marzyła też o spotkaniu z papieżem. Niestety stan jej zdrowia nie pozwala na tak daleką podróż. Dlatego fundacja poprosiła papieża o nagranie kilku słów skierowanych tylko do Kingi.
Modlitwa dzięki internautom
W ubiegłym tygodniu na profilu fundacji na popularnym portalu społecznościowym pojawił się post, w którym wolontariusze dokładnie opisali marzenie Kingi. Udostępniały go setki osób. Użytkownicy portalu chcieli pomóc. Do fundacji dotarła informacja, że dzięki jednej z internautek, papież dowiedział się o Kindze i w środę o godz. 7.00 pomodlił się w jej intencji.
Mimo że przez cały tydzień Kinga bardzo cierpiała, w środę poczuła się dużo lepiej. Jak mówiła wtedy jej mama, to była „taki mały cud za sprawą papieża”. – Dawno nie czuła się tak dobrze, nawet mogła usiąść w łóżku. Wierzymy, że Franciszek nagra dla niej te kilka słów. Ona nie do końca wie, dlaczego miałby wybrać właśnie ją, ale to nagranie na pewno by ją ucieszyło – mówiła pani Violetta, mama Kingi.
"Usiadłem z wrażenia"
- Marzenia się spełniają – tak Rafał Dadej, szef fundacji "Trzeba marzyć" zaczyna w niedzielę rozmowę z portalem tvn24.pl. Jak twierdzi, spełnienie marzenia Kingi było najtrudniejszą akcją jaką musieli przeprowadzić podczas swojej 8-letniej pracy z dziećmi. – Wierzyliśmy, że papież nie będzie obojętny na los Kingi i wszystko musi się udać, ale zawsze pozostaje takie ziarenko niepewności – mówi Dadej.
W sobotę rano to "ziarenko” zamieniło się w wielką radość i niedowierzanie. Do fundacji przyszedł faks z nuncjatury: "Przesyłamy osobisty list Ojca Świętego ze słowami wsparci i błogosławieństwa dla Ciebie i Twojej rodziny”.
- Kiedy zobaczyłem ten faks, byłem tak zaskoczony, że aż musiałem usiąść. To było niesamowite. Oprawiliśmy go w ramkę i od razu zawieźliśmy do Kingi. Na razie to tylko faks, ale prawdopodobnie w środę Kinga dostanie oryginalny list z Watykanu – opowiada Dadej.
"Mam list, więcej nie potrzebuję"
Co prawda fundacja prosiła Ojca Świętego o nagranie video, ale wydaje się, ze Kingę bardziej ucieszył właśnie list. – Kiedy go jej wręczaliśmy powiedziała, że bardzo się cieszy i nawet woli list, bo to coś co "wyszło spod ręki Franciszka". Wciąż była zaskoczona, że właśnie jej się udało – tłumaczy szef fundacji. – Oczywiście gdyby chciała jeszcze mieć video, dalej byśmy o to zabiegali – dodaje Dadej.
Ani fundacja, ani rodzina dziewczyny nie chcą publikować dokładnej treści listu. - To bardzo prywatna korespondencja, skierowana tylko do Kingi. Niech tak zostanie - opowiada pani Violetta.
Robert Dadej zdradził tylko, że papież napisał, że "los chorych dzieci zawsze będzie mu bardzo bliski". Podobno odkąd Franciszek dowiedział się o 17-latce, modli się za nią.
- Napisał także, żeby Kinga walczyła o zdrowie i sama też się modliła. Wspomniał, żeby pamiętała, że Jezus także cierpiał i właśnie przez to Kinga nigdy nie będzie sama. Przypomniał też, że już w środę odprawił mszę w jej intencji i zawsze ma ją w sercu, gdy się modli - mówi Dadej.
"Jesteśmy wzruszeni tą dobrocią"
Mama Kingi nie kryła wzruszenia. - Jesteśmy tak bardzo wzruszeni tym co się dzieje. Tyle dobrych ludzi się w to zaangażowało. Chciałam, żeby marzenie Kingi się spełniło, ale nie sądziłam, że to można tak szybko załatwić - wspomina pani Violetta.
Kinga od czwartku jest już w domu ze swoją rodziną. Czuje się nie najgorzej, bo ból jest do zniesienia i nie musi brać morfiny, ale wciąż jest słaba.
Wszyscy chcieli, by to marzenie Kingi się spełniło:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt/r / Źródło: TVN 24 Pomorze