Sąd Rejonowy w Wałczu (woj. zachodniopomorskie) oddalił wniosek sanepidu w sprawie ukarania ojca 16-latki, która latem w Lubnie sprzedawała wiśnie zerwane z ogrodu dziadka. Piotr Szczepaniak stanął w piątek przed sądem, bo wcześniej odmówił przyjęcia mandatu.
16-letnia Marysia z Lubna, chcąc zarobić na wycieczkę, sprzedawała wiśnie z sadu dziadka. Przy stoisku przed sklepem dziadka, gdzie sprzedawała zebrane owoce, pojawiła się kontrola sanepidu w asyście policji.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: 16-latka sprzedawała wiśnie, by zebrać na wyjazd. Skontrolował ją sanepid w asyście policji Tego dnia, jak wyjaśniał Główny Inspektorat Sanitarny, przeprowadzano podobne kontrole w całym regionie. Ojciec Marysi odmówił przyjęcia mandatu, sprawa trafiła do sądu.
- Tata dziewczynki otrzymał mandat. Odmówił przyjęcia. Sprawa została skierowana do sądu i nie było możliwości jej wycofania. Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Wałczu, po naszej interwencji, złożył wniosek do sądu o zmianę kwalifikacji kary na pouczenie. Sąd dostał od nas materiał, i jeżeli uzna nasz wniosek, a tak powinno się stać, to na pouczeniu powinno się skończyć. Musi być jednak wydane przez sąd - tłumaczył nam przed rozprawą Szymon Cienki, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
"Zabrakło empatii ze strony urzędników"
W piątek przed Sądem Rejonowym w Wałczu odbyła się rozprawa przeciwko ojcu Marysi. Jego obrońca wnosił o uniewinnienie, oskarżyciel domagał się pouczenia.
- Wnoszę o uniewinnienie pana Piotra od zarzucanego mu wykroczenia. Przede wszystkim, żeby w ogóle móc mówić o pouczeniu, tak jak by chciał Główny Inspektorat Sanitarny, to do takiego wykroczenia musi dojść. Przedstawione we wniosku o ukaranie zarzuty dotyczą sytuacji charakterystycznej dla pracodawcy. Dotyczą zatrudnienia osoby nieposiadającej książeczki sanepidowskiej i niewdrożenia procedur w zakładzie pracy. Tymczasem mój klient nie prowadzi działalności gospodarczej, nigdy nie zatrudniał swojej córki. Nie możemy mówić, że jakiekolwiek przesłanki przekroczenia zostały spełnione. Wiśnie nie należały do niego ani nie pochodziły z jego sadu. Co więcej, sprzedaż nie odbywała się na terenie należącym do niego - mówił Jan Adamczyk, obrońca pana Piotra.
W mowie końcowej wskazał również, że "trudno jest mu się doszukiwać jakiejkolwiek szkodliwości społecznej w działaniu 16-letniej dziewczynki, która sprzedawała wiśnie z sadu dziadka, tylko po to, żeby zarobić na szkolną wycieczkę".
- Ze strony urzędników zabrakło empatii i zrozumienia. Sam fakt przeprowadzenia kontroli z użyciem asysty policji jest nieadekwatny. Wydaje się, że poczucie sprawiedliwości zostało mocno zaburzone - stwierdził pełnomocnik mężczyzny.
Sąd oddalił wniosek sanepidu
Sąd oddalił wniosek sanepidu. W postanowieniu końcowym wskazał, że "kontrolerki sanepidu nie dopełniły swoich obowiązków, ponieważ oskarżony nie prowadzi działalności gospodarczej, a handel przydrożny nie ma znamion szkodliwości".
Tata Marysi nie ukrywa, że ostatnie tygodnie były dla niego stresujące. Od początku jednak był przekonany o swojej niewinności. - Spotkania w sądzie to nic przyjemnego. Wiedziałem, że nie popełniłem żadnego przestępstwa - mówił po rozprawie.
- Córka nie chce na ten temat rozmawiać. Na rozprawie sądowej na szczęście nie musiała być. Jestem zadowolona z tego, że mąż został uniewinniony. To wszystko tak naprawdę było niepotrzebne - skwitowała pani Ewa, mama nastolatki.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne