Autor książek dla dzieci z Nowego Jorku został wysadzony z samolotu, bo powiedział jedno słowo za dużo. Mężczyzna był poirytowany opóźnieniem odlotu. Zdenerwowany miał wyrzucić z siebie słowo "k****". Niespodziewanie dla siebie, został za to wysadzony z samolotu.
Robert Sayegh chciał wrócić na pokładzie maszyny Atlantic Southeas Airlines z Detroit ze ślubu znajomego do domu w Nowym Jorku. Był to już jego drugi lot i jak przyznaje mężczyzna, był zmęczony i chciał jak najszybciej wrócić do domu.
Ku jego irytacji, po zajęciu miejsc przez wszystkich pasażerów i zamknięciu drzwi, samolot nie odlatywał, ale stał na pasie. Załoga wyjaśniła, że przyczyną opóźnienia był problem ze schowkami na bagaże nad siedzeniami. Sayegh twierdzi, że zastanawiał się na głos, nie kierując swoich słów do nikogo konkretnego. Miał powiedzieć "co k**** zajmuje tyle czasu".
Na swoje nieszczęście siedział obok steward, który poważnie zirytował się słowami pasażera. Na pokład została wezwana policja, która wyprowadziła Sayegha ponieważ miał źle się zachowywać. Samolot odleciał bez niego.
- Naprawdę nie wydaje mi się, żebym powiedział to tak głośno. Wiem, że to nie było najładniejsze słowo. Zapytałem się siedzących obok pasażerów czy czuli się obrażeni, ale powiedzieli że nie - twierdzi mężczyzna.
Linia lotnicza odmówiła komentarza i prowadzi dochodzenie. Mężczyzna zapowiada, że wystosuje zażalenie do linii lotniczych. - Niedługo ukaże się moja książka dla dzieci. Nie takiej reklamy teraz potrzebuję - mówi Sayegh.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia