Inwazja Rosji na Ukrainę spotkała się z oburzeniem świata i stanowczą reakcją wielu przywódców. Zachód odpowiedział Moskwie największymi sankcjami w historii. Działania Władimira Putina potępiła także większość członków ONZ. Mogłoby się wydawać, że społeczność międzynarodowa dawno nie była tak zjednoczona. Afryka tymczasem wydaje się ostrożna w krytykowaniu Rosji, starając się unikać opowiadania się po którejkolwiek ze stron - zauważa CNN. Na kontynencie nie brakuje także sympatyków rosyjskiego prezydenta.
Jak pisze CNN, wiele państw afrykańskich woli zachować wstrzemięźliwość w krytykowaniu Rosji za agresję na Ukrainę, stawiając na pierwszym miejscu własne bezpieczeństwo oraz zagraniczne inwestycje i handel.
Co prawda kraje takie jak Ghana, Nigeria i Kenia potępiały ataki rosyjskich wojsk na cywilów, a w Ukrainie przebywało wielu obywateli tych państw, którzy podobnie jak miliony Ukraińców, zmuszeni byli uciekać przed rosyjskimi bombami, pozostałe afrykańskie rządy do tej pory starały się jednak trzymać z dala od konfliktu.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Część rosyjskiej elity uważa go za następcę Putina"
Kraje afrykańskie "znajdują się w trudnej sytuacji i nie będą chciały dać się wciągnąć w konflikty zastępcze" - twierdzi Remi Adekoya z Uniwersytetu w Yorku, cytowany przez CNN. Jak dodaje, "w afrykańskiej dyplomacji obecny jest silny nurt, który zakłada, że państwa afrykańskie powinny stosować zasadę nieingerencji, a więc nie powinny wdawać się w wojny zastępcze między Wschodem a Zachodem. Jak miało to miejsce podczas zimnej wojny".
Usprawiedliwianie Moskwy
Jednym z afrykańskich liderów, który jasno dał do zrozumienia, że nie zamierza robić wroga z Władimira Putina, był prezydent RPA Cyril Ramaphosa. Przemawiając w czwartek w parlamencie swojego kraju oświadczył, że "są tacy, którzy nalegają, byśmy zajęli bardzo wrogie stanowisko wobec Rosji", ale "my obraliśmy strategię, w której opowiadamy się za dialogiem".
CNN przypomina, że tuż po rosyjskiej inwazji na Ukrainę władze RPA wydały oświadczenie, w którym wezwały Rosję do natychmiastowego wycofania swoich wojsk. Poźniej jednak wielokrotnie obwiniały za wybuch wojny NATO, krytykując rzekome plany rozszerzenia Sojuszu o Ukrainę, czemu Moskwa od zawsze kategorycznie się sprzeciwiała.
Ramaphosa stwierdził w czwartkowym wystąpieniu, że "wojny można było uniknąć", gdyby NATO słuchało ostrzeżeń, że "dalsza ekspansja na wschód doprowadzi do większej, a nie mniejszej niestabilności w regionie". W podobnym tonie wypowiedział się były prezydent RPA Jacob Zuma, który uznał, że Rosja "poczuła się sprowokowana".
RPA była jednym z 17 państw afrykańskich, które nie opowiedziały się za przyjęciem przez Zgromadzenie Ogólne ONZ rezolucji potępiającej rosyjską inwazję na Ukrainę i wzywającej Moskwę do natychmiastowego wycofania swoich sił. Podobne stanowisko Republika Południowej Afryki zajęła w 2014 roku po aneksji Krymu. Wśród 28 państw afrykańskich, które poparły rezolucję, znalazły się m.in. Nigeria i Egipt. Ośmiu ambasadorów z Afryki zagłosowało przeciw.
Podziw dla rządów twardej ręki
CNN wskazuje, że wiele państw, które wstrzymały się od głosu w ONZ to reżimy autorytarne. Jak tłumaczy politolog Yetunde Odugbesan-Omede z nowojorskiego Farmingdale State College, rządy tych państw "postrzegają jednostronną decyzję Putina o inwazji na Ukrainę jako pokaz siły i ego, który im imponuje i z którym mogą się utożsamiać".
Wśród afrykańskich sympatyków Putina jest porucznik Muhoozi Kainerugaba, wpływowy syn prezydenta Ugandy. 78-letni Yoweri Museveni rządzi żelazną pięścią od 36 lat. "Większość ludzkości (która nie jest biała) popiera stanowisko Rosji wobec Ukrainy. Putin ma absolutną rację!" - napisał na Twitterze Kainerugaba, który uchodzi za potencjalnego następcę swojego ojca na stanowisku głowy państwa.
Zdaniem Remiego Adekoyi z Uniwersytetu w Yorku niektórzy afrykańscy liderzy niechętnie opowiadają się przeciwko Rosji, gdyż "chcą zachować w zanadrzu różne opcje na wypadek pojawienia się zagrożeń egzystencjalnych lub rewolucji w ich własnych krajach". - Widzieli, jak Putin utrzymuje u władzy Assada w Syrii. Gdyby nie interwencja Rosji, reżim Assada upadłby już dawno temu - przekonywał rozmówca CNN.
Hipokryzja Zachodu
Adekoy twierdzi również, że wielu afrykańskich przywódców nie chce poprzeć państw zachodnich w konflikcie z Rosją, zasłaniając się "hipokryzją Zachodu".
CNN przypomina w tym miejscu głośne przemówienie kenijskiego ambasadora Martina Kimaniego wygłoszone w Radzie Bezpieczeństwa ONZ 21 lutego, tuż przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Dyplomata podkreślił, że Kenia jest głęboko zaniepokojona decyzją Rosji o uznaniu separatystycznych "republik" w Donbasie za niepodległe państwa oraz rozmieszczeniem rosyjskich wojsk na wschodzie Ukrainy. Jego zdaniem tymi krokami Moskwa naruszyła integralność terytorialną Ukrainy. Kimani powiedział, że sytuacja między Ukrainą i Rosją przypomina mu kolonialną historię Afryki i skrytykował próbę bezprawnego i siłowego wytyczania granic państwowych przez rosyjskiego prezydenta.
- Musimy dokończyć proces odradzania się z popiołów martwych imperiów w sposób, który nie pogrąży nas ponownie w nowych formach dominacji i opresji - oświadczył ambasador. W swoim przemówieniu wspomniał także o innych "potężnych państwach", w tym członkach Rady Bezpieczeństwa ONZ, które złamały prawo międzynarodowe i nie spotkały się z żadnymi sankcjami.
Adekoya zwrócił uwagę, że choć dyplomata nie wymienił tych państw z nazwy, miał na myśli USA i Wielką Brytanię, które w 2003 roku przeprowadziły inwazję na Irak, za co "nigdy tak naprawdę nie pociągnięto ich do odpowiedzialności". - Wielu ludzi w wielu częściach świata chciałoby zobaczyć kres dominacji Zachodu w porządku światowym i wzrost siły innych regionów - wskazał.
Własne interesy
CNN wskazuje, że Rosja stała się w ostatnich latach jednym z najcenniejszych partnerów handlowych Afryki. Moskwa jest głównym dostawcą broni m.in. do Nigerii, Liberii, Etiopii, czy Mali. Według danych Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) w latach 2016-2020 18 procent rosyjskiego eksportu zbrojeniowego trafiało do Afryki.
CNN pisze też, że poparcie, a przynajmniej brak krytyki Rosji ze strony państw afrykańskich, "świadczy o przekonaniu sporej części Afryki, że polityka państw zachodnich nie zawsze działa na ich korzyść". - Przesłanie Moskwy jest takie: jeśli macie dość paternalistycznego traktowania was przez Zachód, zostaniemy waszymi partnerami w dziedzinie bezpieczeństwa. To będzie relacja na równych zasadach - powiedział w rozmowie z CNN Aanu Adeoye, ekspert ds. Rosji i Afryki z brytyjskiego Think tanku Chatham House.
Jak zauważa CNN, w przeciwieństwie do wielu europejskich państw, Rosja nie jest byłym mocarstwem kolonialnym, wobec czego ma dobrą pozycję do kwestionowania zachodniej dominacji na kontynencie.
Politolog Yetunde Odugbesan-Omede twierdzi, że część państw afrykańskich w obecnej sytuacji geopolitycznej dostrzega szansę na realizację własnych interesów. Dla przykładu Tanzania, która posiada szóste co do wielkości rezerwy gazu w Afryce, widzi okazję do poszukiwania nowych rynków zbytu dla swojego surowca. - Podczas gdy część państw afrykańskich doświadcza pewnego szoku gospodarczego w związku z wojną rosyjsko-ukraińską, inne próbują przetrwać sztorm, szukając nowych dróg zysku – dodaje ekspertka.
Źródło: CNN, tvn24.pl