Po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych w Mołdawii, w których zdecydowane zwycięstwo odniosła prounijna Partia Działania i Solidarności prezydent Mai Sandu, Irakli Kobachidze został zapytany, dlaczego rząd gruziński nie przesłał gratulacji władzom w Kiszyniowie.
- Dopóki Mołdawia pozostaje członkiem Wspólnoty Niepodległych Państw, trudno nam składać gratulacje. Poczekamy, aż Mołdawia z niej wystąpi i wtedy zobaczymy - odpowiedział Kobachidze.
Inaczej zachowała się była prozachodnia prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, która zwróciła się do Sandu tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów. "Brawo" - napisała na platformie X Zurabiszwili.
"Wasze zwycięstwo to najlepsza wiadomość dla Europy i demokracji, a także zdecydowana odpowiedź dla Rosji i jej wojnę hybrydową. Proeuropejska Gruzja jest z wami, a jej opór wobec rosyjskiej ingerencji nie osłabnie" - podkreśliła Zurabiszwili.
Zwycięstwo partii Sandu
W niedzielę w Mołdawii odbyły się wybory parlamentarne, które wygrała Partia Działania i Solidarności, zdobywając 50,2 procent głosów. Prorosyjski Patriotyczny Blok Wyborczy uzyskał 24,18 procent poparcia.
Utrzymanie większości przez partię Sandu pozwoli rządowi Mołdawii kontynuować kurs na integrację z Unią Europejską - oceniła po wyborach rosyjska sekcja Radia Swoboda. Przypomniała, że negocjacje akcesyjne Kiszyniowa z Brukselą oficjalnie rozpoczęły się w czerwcu 2025 roku.
Proeuropejskie władze Mołdawii wielokrotnie oskarżały Rosję o ingerencję w wybory i próby destabilizacji kraju.
Prorosyjski rząd w Tbilisi zawiesił negocjacje akcesyjne z Unią Europejską do 2028 roku, co wywołało masowe protesty tłumione przez policję.
Autorka/Autor: tas/lulu
Źródło: Radio Swoboda, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: IRAKLI GEDENIDZE/EPA/PAP